Lista winnt@man.lodz.pl
[Lista archiwów] [Inne Listy]

Re: [WINNT] Darmowy odpowiednik TeamViewera?

To: winnt@man.lodz.pl
Subject: Re: [WINNT] Darmowy odpowiednik TeamViewera?
From: Przemysław Adam Śmiejek <niechce@spamu.pl>
Date: Wed, 12 Jun 2013 17:51:24 +0200
W dniu 12.06.2013 15:11, Przemysław Ryk pisze:
Dnia Tue, 11 Jun 2013 14:34:46 +0200, Przemysław Adam Śmiejek napisał(a):
No właśnie nie, bo klient ma abonament, np. 100zł miesięcznie. Jak mu
pomogę zdalnie, to ja jestem do przodu o wyjazd.
I klient płaci abonament za gotowość serwisu do pracy. Jak przez miesiąc nie
ma problemu, to abonament i tak jest płacony.

Sęk w tym, że w większości przypadków i tak kilka wizyt się dzieje. Choćby ku archiwizacji danych. Ale i inne. Ci co nie mają potrzeb, to nie zamawiają serwisu :D Więc na to, żeby płacili a nie korzystali, to bym nie liczył.


I twierdzisz, że z tego
abonamentu miesięcznej opłaty za TeamViewera nie wygospodarujesz? :-O

Wiesz, i tak za dużo napisałem na publicznym forumie, ale jest cienko, naprawdę cienko. Tak źle finansowo jak mam teraz, nie miałem nigdy w życiu. Więcej mam stałych opłat niż dochodu rodziny, a gdzie jedzenie i ubranie....

Czasami nie ma abonamentu i wtedy wyjazd kosztuje. Ale za wyjazd lepiej
zapłacić, bo facio przyjedzie i robi.
No i chyba zrozumiałym jest, że zrobione będzie później i drożej, niż via
zdalny dostęp.

Ale przyjechał serwis panie i mnie zadowolił. A nie kazał jakieś ustrojstwa odpalać, 3 minuty poklikał i jeszcze chce za to np. 20zł. To mniej więcej takie samo, jak to, że ,,nie, nie chcę mejlem pdfa z fakturą. Chcę przysłaną pocztą z Mondrom Pieczontkom''.

Zresztą to jest mało ważne, bo tych działań jest kilka, powiedzmy kilkanaście w roku a nie za 110zł miesięcznie.

A tak zdalnie w 5 minut, to jak tu fakturę mu potem zapłacić.
Normalnie. Przelewem na konto.

Przeca ja nie o tym. Ino psychicznym odczuciu. Wiesz, to tak jak z tym gościem, co przyjechał do mechanika z samochodem. Mechanik popatrzył, pomyślał, wziął młot, pierdolnął raz z lewej, raz z prawej i powiedział ,,gotowe, 100zł się należy''. A klient na to ,,no jak to panie, 100zł za dwa pierdolnięcia młotem?''. ,,Nie, za pierdolnięcia młotem po 5zł sztuka. A 90zł za to żech wiedzioł kaj pierdolnąć''.

Dlatego jak jadę na wizytę, a coś mi szybko idzie, to i tak się staram coś na okrągło robić, żeby choć trochę potrwało. No chyba że jest abonament, to wtedy zrobić i spadać. A jak klient ma zapłacić za wizytę, to trzeba ją trochę przeciągnąć. I nie o to chodzi, żeby klienta naciągnąć na droższe, bo i tak naliczania sekundowego ;) nie mam, więc czy posiedzę 3 minuty czy 15 minut czy 40 minut, to klient zapłaci tyle samo. Ale jak posiedzę 40 to klient się lepiej czuje z płaceniem powiedzmy 50zł niż jak posiedzę 3 minuty i pojadę. Czysta psychologia.

Więc zdalna pomoc dla nieabonamentowców to czasami występuje u mnie w
ramach ,,zrób dobrze klientowi, będzie zadowolony i następnym razem
zarobisz''.
Raz czy drugi jako demo możliwego rozwiązania w ramach abonamentu płatnego
tyle i tyle miesięcznie.

Też. Ale bardziej na zasadzie ,,klient rzadko potrzebuje, abonamentu nie chce, ale już kilka razy mi dał zarobić, to mnie też nie ubędzie jak mu z raz/dwa razy pomogę gratis zdalnie, a jak mnie będzie lubił, to znów za jakiś czas wezwie do większego''.

Problem jest tak naprawdę w skali. Tych klientów mam niewielu i rzadko
się z nimi łączę.
10 Ci się uzbiera? Po 11 PLN netto od łebka nie zapłacą?

No płacą. Ale jak znajdę rozwiązanie darmowe, to będę 110zł miesięcznie w przód.

Nie mam ani jednego klienta, który chciałby sensu stricte pomoc zdalną. We wszystkich wypadkach ta zdalność to jest dla mnie ułatwienie, bo nie muszę zasuwać osobiście tam, jak robota jest na 3 minuty.

No niestety rynek niewielki, konkurencja duża, środki na wejście
zerowe... Można albo strzelić sobie w łeb, albo zostać klientem PUP albo
jechać na krawędzi.
Ciekaw jestem, czy konkurencja się tak pieści i nie przerzuca na klienta
kosztów dojazdu serwisanta / opłaty za licencję na oprogramowanie do
zdalnego dostępu.
O ile wiem, to konkurencja głównie też jeździ.
Za friko?
Głównie w ramach abonamentu.
Ty popatrz. Nie robią charytatywnie.

No tak samo jak ja.

Tylko, że konkurencja ma 90% rynku, a ja 1%.
No i?

No to, że wtedy są nadwyżki finansowe. Jak ja mam 10 klientów, a konkurencja 190 , to nie muszą ciąć 110zł na TV (swoją szosą, akurat tną i jeżdżą anie TV-ują, pewnie dlatego, że przy 190 i tak muszą być w ruchu, a mi się dla 1 problemu na 3 minuty do sąsiedniego miasta nie chce)


Więc efekt skali. Muszę tak działać, żeby kroić po krawędzi.
Możesz mieć inny zakres usług dostępnych w abonamencie. Bardziej elastyczne
zestawy czy kilka różnych wariantów. Darmowy okres / kilka prezentacji demo.

Wszystko fajnie, tylko moim podstawowym problemem jest nasycenie rynku przez konkurencję oraz Dotarcie Do Potencjalnego Klienta.

Jak sobie ostatnio na FB napisałem:

Targa mną odwieczne pytanie egzystencjalne, na które chyba nie znaleziono odpowiedzi: Jak dotrzeć do potencjalnych klientów?. Wiem, że oni są, wiem, że potrzebują mnie. Ale oni kuna nie wiedzą, że ja jestem

To nie kwestia elastyczności, ale po prostu maleńkiego zapotrzebowania na takie usługi, i sporej, ba ogromnej, podaży punktów, które je świadczą a także braku środków na reklamę i nawet jak są potencjalni potrzebujący, to oni o mnie nie wiedzą :(

No ale wolisz wychodzić chyba z założenia, że „się nie da”.

Słuchaj, bardzo nie lubię takiego gadania. Bo nie znasz sytuacji, nie wiesz co robię, jak próbuję. Możliwe, że wiele rzeczy partolę, ale niekonstruktywne gadanie takie mnie tylko wkurza.

Wiadomo, że jakoś klienta do siebie przekonać trzeba. Atutem w przypadku
zdalnego działania jest znaczne skrócenie czasu oczekiwania na rozwiązanie
problemu.
Właśnie to niespecjalnie kręci. Bo jak chcą na już, to wrzeszczą, żeby
przyjechać na już...
Proszę uprzejmie. Jak jeden z drugim skalkuluje, że dwa przyjazdy na już
kosztowały go więcej niż abonament za dwa lata zdalnego dostępu, a przestój
mieli dłuższy, niż ten, co miał sprawę załatwioną zdalnie - to się skończą
wrzaski.

Chciałbym móc tak działać. Na razie mam tak mało klientów, że jak klient wrzeszczy to ja grzecznie zapierdalam do niego z prędkością światła, bo nawet bez jego utraty jestem pod kreską i bank mi nerkę zlicytuje pewnie niebawem.

Ale to się rzadko zdarza. Zazwyczaj to im się nie
pali. Za to mi się nie chce jechać do sąsiedniego miasta z powodu
pierdółki.
Skoro świadczysz tą usługę komercyjnie, to tekst „nie chce mi się” tak
średnio pasującym jest…

Ale to było w kontekście konkretnym... Jak babka ma abonament płatny miesięcznie i ja zapierdzielam do sąsiedniego miasta, a mogę przestawić te ikonki zdalnie, to wiadomo, że mi się nie chce, bo zmniejszam tym swój dochód, zużywam czas i energię.


User niech ma wybór - woli zapłacić 10 PLN miesięcznie i mieć
takie rozwiązanie, czy woli płacić 50 PLN + zwrot kosztów dojazdu i mieć
czas oczekiwania np. dobę. Kwotą za wizytę podaję przykładową - wybadaj, ile
kasuje konkurencja. ;D
Tylko, że ja muszę 110zapłacić do TV nawet jak mam miesiąc bez wezwań.
Tu rozumiesz ideę opłaty abonamentowej, ale na swoich klientów tego
przełożyć nie potrafisz?

No potrafię i? Mówię ci, że jest Kryzys i że kroję cienko i 110zł miesięcznie to dla mnie spory wydatek.

Owszem, mój bezpośredni konkurent często sobie olewa. I dlatego mi się
udało podłapać nieco klientów po nim, jak miał 100% rynku. Bo się jedni
z drugim wkurzyli. Niestety sęk w tym, że on wzbudza skrajne emocje.
Niektórzy go nienawidzą i wtedy chętnie przejdą do mnie, jednak
większość go kocha i mu wybacza i trudno jest podebrać klienta. Więc
muszę się trzymać tych, co mam jak najlepiej umiem.
Poziom niezadowolenia potrafi rosnąć. Szczególnie, jak jeden klient z drugim
słyszy od tych, którzy przeszli do konkurencji „wiesz - ja nie muszę czekać
dwa dni, aż gość przyjedzie - telefon, facet się łączy z moim komputerem,
sprawdza i ewentualnie naprawia prawie od ręki. A miesięcznie wychodzi mi to
tyle, ile na jedno piwo w knajpie bym wydał”.

Niestety tak fajnie nie ma :( Pomimo niższych cen, dużo lepszej dyspozycyjności (ja mam małe obłożenie a on nadmiarowe), ciężko naprawdę coś wydrzeć. Głównie z powodu ,,nie znamy cię''. Większość klientów, jakich pozyskałem, była z polecenia. Może z 2/3 to było z oferty, jak się akurat wstrzeliłem w moment, gdy byli mocno wkurwieni i było im jedno, że obcego ściągają.

To jest właśnie nieszczęsny próg wejścia na rynek. Mam na tyle mało klientów, że marketing ,,z polecenia'' daje bardzo powolne efekty. Znów na marketing w mediach itp. mnie nie stać. Więc taka manufaktura wychodzi.

W sumie to niby dlaczego? Skoro ja sobie mogę zapewnić serwer, to
teoretycznie takie coś mogłoby być. W końcu multum narzędzi z branży
jest darmo. Wiadomo, że serwera za darmo nikt mi nie zapewni, bo to
kosztuje stałą kasę. Ale soft przecież wszelkiej maści jest.
Z tego prostego powodu, że nie każdy może chcieć udostępniać za darmo takie
rozwiązania. Ja się nie dziwię, że firmy tworzące tego typu oprogramowanie
chcą kasować osoby/firmy, świadczące komercyjne usługi z ich wykorzystaniem.

Oh, no wiesz, ten sam argument można o wielu rzeczach, a jednak są
linuksy, apacze, joomle, phpy, mysqle, mariedb i inne rzeczy. Więc taki
zrób-to-sam TV też mógłby być potencjalnie...
Owszem. Są. I mają swoje zastosowanie.

No, tak samo jak ,,zrób-to-sam TV''. mysql ma zastosowanie i TV ma zastosowanie. Nie widzę problemu.

Jaki masz do nich support?

Znaczny. Ale akurat supportu do zdalnego pulpitu mi nie trza. Tylko softu.
Z supportem to faktycznie mogę mieć TV za 110zł.

--
Przemysław Adam Śmiejek

Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych,
ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba,
aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają. (Ef 4,29)

<Pop. w Wątku] Aktualny Wątek [Nast. w Wątku>