Użytkownik "Marek S" <precz@spamowi.com> napisał w wiadomości
news:pb35mo$3g8$1@node2.news.atman.pl...
Ależ ja się zgadzam! Co jednak w sytuacji, gdy tor akustyczny nie wydoli
tyle? (tak hipotetycznie pytam, np. w starym, analogowym OTV, jak oglądam
transmisję z konkursu chopinowskiego, tu duża dynamika wbrew pozorom, b.
dużo daje, bo wychodzą niuanse, ale 80 dB raczej ot-tak nie przejdzie,
coś-za-coś).
Jasne, choćby wspomniany winyl wymaga kompresji bo w przeciwnym razie igła
skakałaby na zapisie jak pchła na psie. :-)
Podobno takie przypadki były, że nie każdy gramofon dawał radę - nagranie
było tak dynamiczne, że rzeczywiście, igła wyskakiwała z rowka. Nie pamiętam
wykonawcy... bo to w latach 80. było, jakoś tak.
No właśnie, nie bardzo, bo kolejny poziom, to o 6 dB już mniej...
L2=65535/L1=1 65535 razy, to ok.96 dB, a przy L1=2, to już tylko 32767,
więc 90 dB, na chłodnych lutach więcej zniknie. A tyle też, to kwancik
szumu może zmienić.
To oczywiste, że mniej bitów = większy szum. Ale nie o to chodzi - o czym
poniżej.
W każdym razie, chodziło mi o dół, bo o górę, to ja się tam nie martwię,
kwancik zginie.
A na dole, gdzie wszystkiego mało, możze swoje.
Mówimy o zapisie na 16 bitach. To, że coś w odtwarzaczu szumi to zupełnie
inny temat - rozmawiamy o zapisie cyfrowym a nie odtwarzaniu.
Nie wiem czy poruszasz kwestię odtwarzania - załóżmy, że tak, to
To w sumie w obie strony, z analogu nagrane, choćby DDD, ale pianista
poloneza plumka jednak na analogowym fortepianie.
skomentuję i to. Przy odtwarzaniu najwięcej psują i tak same głośniki.
Robią sieczkę z oryginalnego dźwięku. Najgorszy DAC nie jest w stanie
zbliżyć się do tego, co głośniki psują.
Podaje się, że audio-voodoo wywalają z pomieszczenia wszystko, co drga.
Zatem pierwsze, będą głośniki właśnie. Przecież podlegają mechanicznemu
wpływowi innych głośników.
Że głośniki partolą? Nihil novi sub sole. Ale prawdą jest, że można dobrym
wykonaniem minimalizować to psucie.
Może masz na myśli inny element toru: odtwarzacz? Załóżmy, że też. Jeśli
nie pasuje Ci tani szumiący odtwarzacz / wzmacniacz, to kup sobie droższy!
Masz prawo wyboru. Mój Denon z cyfrową końcówką mocy ma grubo ponad 100dB
dynamiki (chyba ok 110dB). Być może gdy stetoskop przytkniesz do głośnika,
to jakiś szum usłyszysz. Zniekształcenia
Ja istotną dynamikę słuchu, przynajmniej swojego, szacuję na 70-80 dB.
Obserwuję otoczenie także pod tym kątem, że zwracam uwagę na to, jakie
dźwięki w jakiej sytuacji (hałas, szumy, inne) słychać, a w jakiej już nie i
dlaczego. Nocami, jak chodzę na spacer z psem i jest cicho, przechodzę koło
parkingu i słyszę, jak, ok. 10m dalej, klapią przekaźniki od migających
lampek w szlabanach. Podobnie, gdy przechodzę przez przejście na dojeździe
do sąsiedniego osiedla, to prawdopodobnie na ryflowaniach kostki, szuranie
moich butów odbija się w charakterystyczny sposób, układając się w dźwięk
hmm, najbliższym określeniem było by popiskiwanie, stękanie... W dzień nie
ma mowy, aby to usłyszeć, a przecież te dźwięki nadal są, o ile oczywiście,
lampki w szlabanach migają... może w słońcu nie, ale wieczorem, gdy już
ciemno, to tak. Więc 100 dB tym bardziej się nie usłyszy, co na dole. Ale to
nie znaczy, że tam nic nie ma i ja to oczywiście wiem i rozumiem... Może,
jakby sie przygotować i nastawić... To tak 80-kilka by wyszło?
Denon... Klasa D, znaczy się?
Należy pamiętać, że odtwarzanie 16bitowego sygnału nie spełnia powyższych
założeń. Ciche dźwięki na 16 bitach mają fatalne zniekształcenia cyfrowe
... bo odtwarzane są na np. 4 ostatnich bitach. Czyli poziom jakości
zabawkowy.
I ja to słyszę niekiedy. Bo nie uległem hurra-modzie na "cut-mniut-ałdjo" z
CD.
Mam kila płyt z zapisem 24-bitowym i 16to. Można porównawczo sobie
przełączać w trakcie odsłuchiwania obie wersje tego samego utworu. Powiem
tak: na ucho przepaść w zakresie zniekształceń kwantyzacji.
Jestem wielce ciekaw, czy bym to wyłowił, bo jak pisałem, na co innego
zwracam uwagę i często co innego z dźwięku wyławiam... Możze ma tu
znaczenie, żem "stary telefoniarz" i w dźwiękach centrali inaczej trzeba
wyławiać problemy, niż z zapisu audio?
Wszystko, co ma szerokość pasma większą od zera, oporność większą od
zera, temperaturę większą od zzera (bezwzględnego, czyli w kelwinach), to
szumi.
Ok, no to załóżmy, że instrument elektroniczny generuje 32-bitowy sygnał
cyfrowy w standardzie TTL. Czyli jego amplituda ma 5V. Załóżmy, że coś
padło w zasilaczu i sieje szpilkami o amplitudzie 1V. Pytanie: czy
Nieźle... Okresowo, czy losowo?
wpłynie to na pogorszenie dynamiki zapisanego dźwięku? Czy uważasz, że
skoro szum jest tak duży, to nie ma sensu stosować 32bitów lecz np. 7? :-D
Między szpilkami, to pewnie nie, a na szpilkach, to wcale się nie zdziwię,
jak przeskoczy, choć teoretycznie nie powinno. I gdzie te szpilki się
dostaną. Ale bez rozeznania konstrukcji za wiele nie powiem, ponad to, ze
zasilacz trzeba naprawić.
Chciałem kiedyś poczytać, to trochę za wiele tego było. Dlaczego uciekam
od przekazów z dużą ilością informacji... to też o tym nie na forum...
Chcę też uniknąć sytuacji, że mając na myśli głębsze rozeznanie,
rozczytanie tego, siegnę do źródła, które okaże się guano warte, potem
trudno się przestawić.
Czytanie na te tematy można traktować jako podstawę teoretyczną. Ślepemu
Mnie bardziej chodziło o to, aby znaleźć źródło, które "daje dobrą wodę", a
nie "zabłoconą i gó^Huzik wartą". Mając dobre podstawy, można ruszać dalej.
nie opiszesz kolorów przecież. Aby zyskać jakieś rozeznanie to tak na
prawdę trzeba zasiąść z inżynierem dźwięku w studio i posłuchać. Dalszym
Nie ukrywam, że bardzo chętnie bym na coś takiego poszedł. Za pierwszym
razem zapewne nie wyłowiłbym nawet ćwierci, ale podstawa by była i coś bym
możze pozauważał, a z dobrymi podstawami umiał to nazwać?
etapem wtajemniczenia jest zbudowanie jakiegoś urządzenia / algorytmu
przetwarzającego dźwięk i "organoleptyczna" a także pomiarowa analiza
uzyskanych efektów. Zresztą to za duży materiał na dyskusję. Bo np. Twój
Temat rzeka. Myślałem nawet o takich sprawach, ale za cienki jestem, aby to
ująć praktycznie bez pomocy innych.
ulubiony temat kompresji może wyglądać zupełnie inaczej niż poruszasz tu.
Kompresja może bazować nie na spłaszczeniu dynamiki ale na
psychofizjologii słyszenia (np. MP3 oraz MP3Pro). Oczywiście cel tejże
kompresji jest inny.
Co nie zmienia faktu, ze zachodzą tam zmiany, które często słychać. Skoro
udało mi się usłyszeć różnicę niędzy WAV-PCM, a MP3@320 insane?
Nie muszę chyba mówić, dlaczego szczególnie mnie drażnią reklamy Euro
AGD?
haha... i fale hejtu jakie ona wywołała :-D
A to już swoją drogą, włąąączamy niskieee ceenyyy :P Jeszcze była kiedyś
reklama Leader Price, przejętego przez Tesco, też była z przesterem, a mnie,
jako sympatyka dobrego audio, kurew^Wmocno to wkurw^Hzało. Moja Mama bardzo
narzeka, że leciał sobie spokojnie program, a tu reklama ją prawie
ogłusza... i nie dziwię się jej.
Wcale się nie dziwię. Wałek Edisona potrafi lepiej odtworzyć dźwięk niż
Zawsze mnie ciekawiło... jeśli jakiś zapaleniec, fascynat, chciałby
udoskonalać tenże wałek, to do jakiego stopnia doskonałości by doszedł?
Ale nie chodzi mi o jakiekolwiek cyfrowe użycie, lecz o zapis
stuprocentowo analogowy.
Hmmm... sądzę, że do poziomu średniogównianego :-D W końcu to płyta
W każdym razie - nie spodziewam się tam cudów na kiju, czy hi-fi. To czyste
zainteresowanie, można by powiedzieć, że dziecięce - dokąd da się dojść?
winylowa nawinięta na wałek - jakby nie patrzeć. Z tego nie da się nic
dobrego wykrzesać podobnie jak ze wzmacniacza lampowego lub audiofilskich
przeciwwibracyjnych podkładek pod odtwarzacz CD :-D
Prztykasz w nos audiovoodoo, słusznie. Po tym, jak na jakimś top-endzie
usłyszałem szum w głośniku (nagranie cyfrowe), oczywiście, ucho włożyłem w
głośnik... To czekam na okazję, by na drugim go nie usłyszeć...
Jedynie chory marketing (loudness war) cofa nas w czasie i zmusza do
stosowania zabytkowych technologii, gdzie marketing ma ograniczone
możliwości psucia więc ludziom wydaje się, że prymitywna technologia jest
lepsza. Dlatego też nagrania koncertowe wydają się być relatywnie nową
jakością.
Szpecyjały od syfu z pewnością coś wymyślą. Więc czasu jest mało... Poza
tym, jaka będzie kontrola, czy mastering, bądź inne przygotowanie, nie
będzie na cyfrze robiony?
Paracelsus mawiał, na pytanie "co jest trucizną?", odpowiadał, że
"wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Dawka czyni truciznę".
Więc póki zachowa się umiar ("Miejcie umiar, Mocium Panie!"), to nie
widzę w tym nic złego.
Znów więc muszę zadać pytanie: jaki poziom zniszczenia dźwięku przez
marketing uważasz za pozytywne działanie? Bo ja uważam, że
Przez marketing? Żaden! Jedynie przez konieczne uwarunkowania (ale naprawdę
konieczne, jedno już padło - płyta winylowa). To tak, jak zostało
powiedziane - zupę posolić, nie przesolić, aby miała smak. Usmażzyć, upiec,
a nie przypalić, żeby dało się zjeść, a nie wyrzucić. Potraktujmy to,
powiedzmy, ezoterycznie.
najdrobniejsza ingerencja tej nacji ludzi jest formą raka.
Ja bym tu przypisał znane powiedzenie "pecunia non olet"... Czyli kasiora,
panie.
(...) niezzupełnym, na końcu wyjaśnię, co mam na myśli), puszczenie tego
w sieć. I mamy melodię, gdzie czesto wysokie tony, to taka blacha, że
blacha będąca dachem osiedlowego fajansu łopocze piękniej.
Ha! Ciekawe spostrzeżenie. Sądziłem, że tylko ja tak to słyszę. :-D
Jeszcze zwracam uwagę, na chyba równie szkodliwe zjawisko, ewidentnie
pseudomarketing...
Grupa Boney M, ale nie tylko... Do oryginalnej ścieżki dźwiękowej, doklejana
jest... ja to określam "psykawka", koszmarny, metaliczny dźwięk, nie
znalazłem na YT dobrego materiału porównawczego, ale postaram sie opisać
zjawisko. Posłuchajmy sobie Rivers of Babylon (nie powinni tego słuchać
Świadkowie Jehowy, ale sami ocenią, czy chcą), oraz Brown girl in the ring.
Wiemy, jak brzmi oryginalna instrumentacja. Tymczasem, w nowych wydaniach,
dograno do tego coś, co w wysokich oartiach idzie z rytmem melodii i brzmi
"pssyk, ppsyk-pssyk", jako dodatkowy instrument, słuchowo brzmi to, jakby
pocierać paznokciem metalową rurę.
Skutek loudnes war dzielę na dwa efekty:
1. Dźwięk muzyki jako taki staje się po prostu łoskotem. Męczy, wokal
Bardzo.
wymieszany z instrumentami. Słowa ciężko zrozumieć czasem. Nagranie
Przez co zaprzepaszcza się ideę twórcy, że nawet jednoprocentowe wyważenie
proporcji w instrumentacji jest istotne. Chyba, że twórca jest także bucem i
mu to zwisa, jak po stosunku.
przypomina bardziej zgiełk uliczny niż wartość artystyczną. Co gorsze,
Pomińmy, że samo "dzieło", zwłaszcza współczesne, to samo z siebie taki
zgiełk przypomina całkiem często.
ludzie karmieni tą ideologią nawet nie wiedzą, że można słuchać dużo
lepiej.
Może niektórzy już nie mają siły tego rozpoznać?
2. Dźwięk talerzy perkusyjnych po kompresji a'la marketing przypomina
sypniecie piachem na blachę. Nie słychać metalicznego odgłosu uderzenia,
nie ma wybrzmiewania. Jest coś w rodzaj "SSSssss".
W rzeczy samej. Występuje też bardzo niepożądane maskowanie, albo nawet coś,
co nazywam (nie wiem, jaka jest fachowa tego nazwa) "nadmaskowanie", że
przykryte jest więcej, niż by wynikało ze zwykłego zamaskowania słabszego
dźwięku przez mocniejszy.
Ale jak już, bo np. przestrajam radio, czy przechodzę koło miejsca, gdzie
radio gra, to rzeczywiście, często dźwięk utworu jest jakiś taki
hałaśliwy, płaski, lub przeciwnie, mdły, bez wyrazu, jakby chciał, ale
nie mógł. Najwięcej słucham YT, ale ostatnio też niewiele.
Bo ten dźwięk "mówi" - zeżryj tą kanapkę jak najszybciej i zwolnij miejsce
:-D Zadaniem tego dźwięku jest również zagłuszyć mlaskanie :-D
Ale beknięcia już nie zagłuszy :P Tylko kto by chciał co rusz słuchać
bekania...
Teraz wracam do odniesień, tu kierujących: (co miałem na myśli)
Marku, tobie wcale nie zarzucam jakiejkolwiek niewiedzy, absolutnie,
wręcz przeciwnie. Po prostu nie mam talentów krasomówczych
Dobra, dobra, poczytaj jakiekolwiek inne dyskusje :-D Nie uprawiaj
samokryptoreklamy bo ja się na to nie nabiorę :-D
Ja nie zamierzam nikogo nabierać. Badam po prostu, jak się rozumiemy, żeby
ostatecznie coś kiedyś tam rozjaśnić.
--
Pies może złamać serce tylko raz,
kiedy jego własne przestaje bić...
|