Użytkownik "PM" <pm@xx.xx> napisał w wiadomości
news:mtibv7$1fu6$1@adenine.netfront.net...
chiny nie wstał. A chciałem go dorżnąć, aby nośnik powoli się wysypywał,
aż powoli padnie. Chciał szybciej, trudno.
Wiele lat temu widziałem dysk z serwera w którym pozycjoner wyżłobił rowek
w talerzu, do tego stopnia że po lekkim stuknięciu talerz odpadł.
No, hardcore w wydaniu samego dysku. Nie był to szklany talerz przypadkiem?
:)
Do serwerowni nikt nie chodził bez potrzeby, więc pewnie musiało to
Wiadomo.
dłuuugo trwać, a sprawa wyszła na jaw dopiero podczas zaplanowanego
czyszczenia sprzętu, najciekawsze dla nas jest to dlaczego kontroler nie
raczył poinformować że jeden z dysków szlag trafił.
Może ten rowek był w jakimś obszarze spoczynkowym, gdzie nie ma sektorów z
danymi? (niektóre dyski, np. laptopowe, mają taki mały obszar, gdzie
wycofują głowice po kilku sekundach (5, 10, różnie) nieużywania. Jest to
m.in. na okoliczności, gdyby taki dysk upadł, czy uległ przeciążeniom... z
laptopem wielu jeździ i używa, jadąc pociagiem, samochodem (niektórzy
siedząc jednocześnie za fajerą), auto nie porusza się po gładkim stole,
tylko czasem i po drodze gruntowej, my sami trząchamy dyskami palcując po
lapie. A może ten dysk miał jakiś SMART, lub jego odpowiednik, ale wskutek
błędu w firmware, nie nastąpiło albo rejestrowanie parametru "zdrowotnego",
bądź jego rejestrowanie zbyt rzadko, czy właśnie, nie zaraportowanie...
gdybam... Wiem też, że dobry SMART nie musi oznaczać, że dysk jest sprawny,
właśnie taki obrabiam na komputerku kumpla i9 chyba podmienię mu na coś z
zapasów, bo wyczerpał pulę realokacji... I wtedy dopiero, wczoraj, SMART
stał się zły.
Miałem kiedyś, ohoho, ponad 10 lat temu chyba, dysk IBM montowany u
Madziarów (nawet napis był Made in Hungary), a jak wiemy, zabawa ta była
porażką i wkurwiony IBM zwinął stamtąd swoje zabawki. Dysk ten miał już
sporo badsektorów, ale, po dość mozolnych moich działaniach, nadawał się do
użytku, do spraw zabawowych (pomnym należy być, jak podchodzić do niepewnego
dysku). Jego problemem okazał się głośny silnik kręcący talerzami, co ak
później wyszło, miało fatalne skutki, nawet nie to, że nośnik był do dupy,
bo nośnik opanowałem. Miałem tam tylko muzyczkę z P2P, zdarzało się, że po
kilka dni nie zaglądałem do kompa, on sobie na SDI (pamięta ktoś to "cudo"?)
pomykał. Po 2 dniach przychodzę i nie słyszę dysku, danych nie ma. Restat,
dysk próbuje. Yyyeyyyyeeaaooo...pyk, milczy. Zatarło się łożysko i dysk nie
był w stanie się rozkręcić. Otwieram. Dwa rowy wyżłobione, jeden lekko, a
drugi, w obrzarze spoczynkowym, niemal do połowy, talerz aluminiowy
(aluminium to paramagnetyk, jak tlen).
Widać, że to zryte już dawno temu. Niestety, jeszcze nie byłem taki
"mundry", aby w takim zakresie korzystać ze SMART, jak obecnie, zresztą,
wtedy ta technologia nie była jeszcze tak rozwinięta, ale było już coś ze
SMART kompatybilnego, co zwraca wyniki przy takowym zapytaniu. Trochę
żałuję, że nie sprawdziłem, co mi zwróci, jak zapytam dysk o samopoczucie.
Czeka mnie lab na jednym, a nawet 2 dyskach, ze względu na wartość
sentymentalną złożonych zdjęć... Ech, a kasy brak. Mam już upoatrzone
laboratorium, które nie zdziera z ludzi jak Ontrack, mieści się w
Częstochowie. Na większym dysku spodziewam się rowa wyżłopionego uszkodzoną
głowicą - dysk wlączony brzęczy jakby rył powierzchnię, a podpięty do
terminala zwraca komunikat inicjacji, a potem tylko "Buzz... HM HM HM HM HM"
i tak da capo al fine. Nie ryzykuję robienia translatora, ani innych
operacji, by nie pogorszyć i tak już złej sytuacji. Pieprzyć firmę ArtDoRa z
Wrocławia, kupiłem u gościa dysk i zapłaciłem, a mi nie przysłał, oszust.
Dysk jeszcze chodził, choć juz niemrawo czasem (wina może być zasilacza,
który miał zimne luty). Nie miałem na co przerzucić danych i mam problem,
jak Houston.
Zakupione na złomie dyski wykorzystam m.in. do "ćwiczeń" z terminalem.
--
Telespamerzy:
814605413 222768000 616285002 845383900 224093185 896510439 896126048
222478125 222478457 814605444 717857100 222478205 616279900 222478190
|