Dnia Sat, 29 Jun 2013 14:35:24 +0200, Przemysław Adam Śmiejek napisał(a):
>>> Prosto wyguglać. Albo sprawdzić w konfiguracji kont. Łatwiej w każdym
>>> razie, niż z OE. A z nim sobie poradziłeś.
>> Ale za zajmowanie się w czyjejś firmie profilami Thunderbirda nikt gościowi
>> nie płacił.
>
> Czyli w pracy wobec kolegów wykonujemy tylko te czynności, za które nam
> ktoś płaci?
Też. I nie wpierdzielamy się w czyiś ogródek.
>> Nic. Facet przyjechał do zrobienia roboty ze swojej działki. Czyjeś problemy
>> z wdrożonym rozwiązaniem dotyczącym poczty, to nie jego działka. Pytanie
>> najprostsze - załóżmy, że Joter by wyguglał rozwiązanie, zaczął dłubać,
>> dajmy na to popełnił nawet głupi błąd i rozwalił komuś profil programu. Kto
>> za to odpowiada? W jakim sposób?
>
> A jak pomaga syn tego kolegi, to kto odpowiada?
No ja bym za jaja złapał cymbała, który synusia dopuścił.
> Noż ludzie, wyraźnie widać, że to firemka-samoróbka bez procedur oraz
> fachowego wsparcia. Uważam, że pomoc koleżeńska nie jest czymś
> niewłaściwym.
Nie mówię, że jest to złe. Ale mam takie podejście, że jak przychodzi gość
do firmy, to on się ma od firmowych komputerów trzymać z dala. Jeżeli ma się
nimi zajmować, to tylko w zakresie przewidzianym do zajmowania się przez
danego pacjenta. On uprawia swój ogródek, kto inny uprawia swój. Nie ma
wtedy przepychanki „bo tu przyjechał jakiś obcy i popsuł, ja jestem
niewinny”.
> Poza tym, nie bardzo widzę jak kopiowanie danych ma coś komuś rozwalić.
> Nawet jak się nie uda przenieść na docelową maszynę, to na źródłowej
> przecież nic się nie dzieje.
Jak to Pratchett pisał: szansa jedna na milion sprawdza się w 9 przypadkach
na 10… :D
>>>> Podobnie, jak powinni to wiedzieć inni użytkownicy tego programu, którzy
>>>> już przesiadali się na inne maszyny.
>>> I oni się przesiadali, przenosili profil i wtedy umieli, a potem nagle
>>> nie? No to ja już zupełnie tej opowieści nie rozumiem.
>> To chyba masz mało z użyszkodnikami do czynienia. ;D
>
> Taaa.... Pewnie sami tacy ,,koledzy'' co to nie ruszą, bo im nikt za to
> nie płaci.
Czekaj moment - ktoś migrację z OE na Thunderbirda robił / ktoś takową
zlecił. Użyszkodnik pojęcia na ten temat mieć nie musi - ot przyszedł i
kazali mu używać gromoptaka, a nie OE.
>>>> I czego nie musiał wiedzieć
>>>> użytkownik OE, bo niby skąd?
>>> z gugla.
>> Nie oni są od tego.
>
> A syn jest?
W wersji dla idioty. Osobiście za grzebanie w firmowych komputerach przez
osoby z zewnątrz nogi bym z dupy wyrywał przy samej szyi.
>>> Rozumiem, że to jest przerażająco bezduszna, bardzo sformalizowana
>>> korporacja, gdzie w ogóle nikt nic nie dotyka, bo od dotykania jest
>>> admin i wtedy syn nie ma racji bytu albo jednak spokojnie mogłeś pomóc
>>> zamiast syna.
>> I brać za to odpowiedzialność?
>
> Można bez brania.
O'rly? Siada JoteR, dłubie, coś jest rozwalone. Sytuacja, że w tym momencie
użyszkodnik wrzuca tekst „to nie ja, to taki JoteR spieprzył” to taka mocno
wydumana?
>>Tak po prostu za friko,
>
> Tak. Tak po prostu, w ramach koleżeńskiej pomocy.
Migracja czy backupowanie firmowej poczty nie ma prawa - IMVHO - być
pozostawiona w gestii użytkownika i jego koleżeńskiej pomocy. Od tego jest
admin.
>> bo firma ma obsługę od tej strony na poziomie gówna w przerębli?
>
> Jaaasne, bo wszystkie firmy mają Prężny Dział Informatyki...
A to musi być specjalny dział informatyki? Łaaał.
> Jak w dystrybutorze do wody skończy się woda to tez koleżance baniaka
> nie pomożesz założyć, bo ci za to nie płacą, a firma powinna mieć
> Technicznego Od Wkładania Baniaków?
> Czy będziesz siedział i opowiadał na UseNecie historyjki o tym, jak ta
> durna baba wzywała syna do zakładania baniaka...
> No ale ty wody nie pijasz, tylko pepsi, to co jej będziesz baniak zakładać.
Reductio ad absurdum?
>>>>> Bez związku.
>>>> Oczywiście. Teorię, w myśl której nawet kucharka może rządzić państwem,
>>> A nieautoryzowany serwis w postaci syna to już nie kucharka?
>> Też bym nie dotknął. Choć wiem co i jak. Nie moja działka, nie mój cyrk, nie
>> moje małpy.
>
> Ależ oczywiście. Mój boks, moja twierdza, a człowieki człowiekom wilcyma.
Ja się po prostu w czyiś ogródek nie wpierdzielam. Firma ma swoją obsługę
okołoinformatyczną - niech się świadczący te usługi tym zajmuje.
Popatrz na to w ten sposób - świadczysz usługi, jako serwis / helpdesk.
Klient zażyczył sobie robionych każdego dnia backupu danych na zewnętrzny
dysk / serwer. Przyszedłeś, skonfigurowałeś - jest pięknie. Potem wpada syn
sąsiada i wyłącza skonfigurowane przez Ciebie oprogramowanie / zdarzenie z
harmonogramu zadań, bo to do niczego nie potrzebne według niego. Kto za to
beknie?
Tak samo ja do tego podchodzę - nie wpierdzielam się w czyiś ogródek. Na
tekst „bo mi tu informatyk coś ustawił i za każdym razem, jak włączam
komputer to mi tu wyskakuje takie okienko, ty się na tym znasz, to czy
możesz to zlikwidować?” mówię wprost - rozmawiaj z firmowym informatykiem.
Ja nie jestem od tego.
>> Od tego firma ma zatrudnionego admina, żeby tym się zajmował.
>
> Jak widać nie ma, skoro kolega joteRa wzywał syna do pomocy.
To już firmy sprawa.
--
[ Przemysław "Maverick" Ryk ICQ: 17634926 GG: 2808132 ]
[ Jeśli chcesz mieć coś zrobione dobrze, zrób to sam. ]
[ (Jean-Baptiste Emmanuel Zorg) ]
|