Użytkownik "Olek" <olotestSPAMFE@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:58a33769$0$5149$65785112@news.neostrada.pl...
Kiedyś zalano mi sokiem taką zwykłą klawiaturę Logitecha.
Zawziąłem się, rozmontowałem i umyłem wszystkie klawisze. Działa do
dzisiaj :)
Może zareagowałeś na tyle szybko, że elektroliza nie zdążyła zeżreć
cieniutkich, napylonych chyba srebrem, ścieżek i pól stykowych...?
Zachciało mi się k.wa czyszczenia...
Nie przejmuj się, najważniejsze, że wyciągnąłeś wnioski ze zdarzenia.
Nie jesteś jedynym, który popsuł komputer... :)
Nie do końca się poczuwam. Być może pierwotny wentylator był walnięty.
Ależ oczywiście, przecież cie nie oskarżam :) Taki zbieg sytuacji, ręka
zadrży i nie chciałem a posrałem, dobrze, jeśli tylko oporniczek do zmiany.
Raz się dziwiłem, znajomemu naprawiając komputer, że po włączeniu zasilania,
na płycie zapaliła się jakaś dziwna pomarańczowa dioda LED. Szybko się
okazało, że rzeczywiście, zapaliła się (jak się okazało - niemal dosłownie)
nie dioda, tylko miniaturowa ceweczka filtrująca zasilanie. A rzecz w tym,
że nie wiem, jak obecnie, ale za dawnych czasów były dwie, wzajemnie
niekompatybilne, wersje wtyczki śledzia USB, do wpinania w płytę. Jedna
wersja, że dla 2 gniazdek polaryzacja wyprowadzeń szła równolegle, minus do
minusa, linia txd obok linii txd, rxd koło rxd, minus koło minusa, jakoś
tak. W wersji drugiej jedna część była ulożona przeciwpołożnie (pardon za
rusycyzn, ale on tu najlepiej pasuje teraz), czyli minus obok plusa, txd
obok rxde... i tak dalej. Bólem płyty było sztywne zapięcie zasilania +5V,
bez nawet bezpiecznika jak obecnie, wprost z portu zasilania. Śledź miał ten
pin konstrukcyjnie nie dość, że minus, to jeszcze złączony z masą. Więc
umasiony minus, założony na pin +5V, który nawet bezpiecznika po drodze nie
miał... ceweczka dostała pełne 5V i zaświeciła, ale jako żarówka, przy
okazji wypalając na węgiel kawałek płyty. Jakimś cudem udało mi się
doczyścić do kolejnej ścieżki (płyty są wielowarstwowe przecież) i
zakładając, że dalsze uszkodzenia nie są zbyt wielkie, przykleiłem na
kropelkę kawałek cienkiego kartonu, położyłem zworkę łączącą przerwaną
ścieżkę (na szczęście tylko tę jedną), dolutowałem nową ceweczke (miałem po
elektronice z jakiegoś padniętego HDD), polutowałem resztę potrzebności i
uff, na szczęście port nie został uszkodzony, a ja już poprawnie podłaczyłem
pinologię śledzia USB.
Po podłączeniu do prądu szarpał raz do przodu, raz do tyłu. Może wcale nie
wzbudzenie prądu tylko zwykłe zwarcie w silniku spowodowało, że zjarało
się jego zasilanie na płycie głównej.
Jest to prawodpodobne, w końcu to miniaturyzacja. A wykluczyć, że w środku
między jakimiś warstwami, poszła jakaś cienka ścieżka, co by pomogło,
znaleźć ją i kynarem obejść uszkodzony odcinek.
Ale nauczka jest taka, że w przyszłości w laptopy zamierzam ingerować
Oj, nie bój się aż tak, widziałeś, mnie też się zdarzyło, zresztą, koledze
mysz przestała chodzić, przyczyna podobna, tyle, że nie wypaliło kawałka
płyty i też zadziałało po naprawie.
wyłącznie softwarowo. Hardware pozostawiam profesjonalistom :]
No, ja sam nie zrobię np. reballingu chipa graficznego, ze względu na
nienajsprawniejsze ręce... ale swego czasu potrafiłem SMD lutować czymś
takim
http://allegro.pl/lutownica-oporowa-grzalkowa-kolbowa-lg-100-100w-i6630941470.html
(mniej więcej taką, tylko grot trzeba było nieco staranniej zaostrzyć i
odpowienio nią operować). I dziś też bym chyba dał radę. Miała ogromną
zaletę - nie paliła lutu i nie ciągnął się on przez to, jak kozi smark.
I już można zrobić spółkę, jeden naprawia programowo, drugi sprzętowo - i
się uzupełniają :)
--
Wyobraź pan sobie taką sytuację, pracujesz pan do 67 roku życia,
co miesiąc wpłacasz 1000 złotych na ZUS, później dostajesz
700 złotych miesięcznie emerytury. I kto jest złodziejem?
(C) Kabaret Neo-Nówka.
|