On 12/02/2019 15:02, mordazy@somewherefaraway.com wrote:
Deep inside the Matrix, convinced that Tue, 12 Feb 2019 12:21:03 +0000
is the real date, MF <noemail@nospam.noproblem.invalid> has written
something quite wise. But (s)he wasn`t the one.
Z wątku nie wynika, czy tytułowy żółw znalazł dom, może ktoś wie? :P
mspanc, za bardzo kusiło :)
Pozdrawiam :)
Ale pięknie, równiusieńko 21 lat, brawo! :-)
Dziękuję :) To drugi najstarszy wątek zachowany w moim czytniku,
pierwszy był z 16 stycznia 1998 o problemach z siecią na koncentryku,
ale data rocznicowa nie mogła się zmarnować :P Tamten wątek zostawiam
sobie, powiedzmy, na za 5-10 lat :D
Optymista... Myślisz, że za te 5-10 lat
* będą funkcjonować jeszcze jakieś ogólnodostępne serwery nntp, na
których będzie ta grupa;
* ktokolwiek będzie czytał tę grupę;
* ktokolwiek z czytających będzie jeszcze cokolwiek pamiętał z tak
odległych czasów? ;-)
Nie, spoko, za równo 9 lat będzie świetny pretekst, by znów powspominać.
Bo tak jakoś jest, że z czasem wszystko, co było dawniej, jest lepsze,
nawet nostalgia za Gierka była lepsza (a co dopiero w 20-leciu
międzywojennym).
Przypomniało mi się, że w tych przedpotopowych czasach miałem kartę
sieciową 10Base2/10BaseT (miała i gniazdo koncentryka, i RJ45 dla
skrętki), ale sieci na koncentryku w domu nigdy nie używałem.
[...]
W 1998 roku zakończono produkcję Żuka. Kto nie jeździł na pace, ma czego
żałować (i zazdrościć).
Jazdy Żukiem nie pamiętam, ale swoje naobijałem się w Nysce i Syrenie
Bosto :)
Istniała też Syrena R20 z paką, ale na niej nigdy nie jeździłem. A
furgonami (bo wtedy vanów jeszcze nie było, dziwne czasy) też się
najeździłem. Fajnie było, jak byliśmy ze szkoły czy na obozie wysyłani,
by pomóc w pakowaniu i wiezieniu zakupów do stołówki, wracało się we
wnętrzu zapakowanym skrzynkami, siedząc na tych skrzynkach lub między
nimi. Dzisiaj takie coś groziłoby śmiercią, kalectwem lub ciężkim
posraniem się z przerażenia, ale wtedy to były inne czasy i cuda (że
nikomu się nic nie stało) były na porządku dziennym.
[ciach m.in. o Win98]
Pamiętam jak przez mgłę moje boje z IE 4... to chyba od niego zaczął
się ten "trynd". BTW, czytałem kiedyś, że IE nie był produktem MS,
tylko został kupiony, a producent miał wedle umowy dostawać działkę od
zysków ze sprzedaży. MS rozdał go za darmo, proszę tu sobie wyobrazić
mema z dwoma zapłakanymi czarnymi charakterami z Atomówek i podpisem:
That`s the evilest thing I can imagine :P Nie wiem czy ta informacja
jest prawdziwa, ale nawet jak nie, to z czasem będzie :)
Prawda, to był IE4 i do niego był jakiś radioaktywny desktop. Wg cioci
Wiki firmą, którą MS tak (pardon) wyruchał bez mydła, był Spyglass
<https://en.wikipedia.org/wiki/Spyglass,_Inc.>.
[...]
Do systemu MS dołączył też pakiet obsługi poczty i grup dyskusyjnych
[ciach OE i ogonki]
OE nie spodobał mi się od pierwszego wejrzenia i tak mi zostało do
dziś. Do poczty Eudora Light, do newsów Free Agent; minusem Eudory
była niemożność zmiany zestawu znaków, więc przez całe lata pisałem
bez pliterek, nie z przekonania, ale z przyzwyczajenia - eudora była
na tyle wygodna, że ten jeden drobiazg był pomijalny.
Dużo (?) później pojawiły się różne dodatkowe programy, pozwalające na
dość efektywne zaradzenie problemowi braku natywnej obsługi ogonków -
m.in. Hamster plus różne skrypty, MIME-Proxy. Dobrze pamiętam, że Free
Agent nie obsługiwał MIME i jak ktoś wysłał posta z kodowaniem
transportowym Quoted-Printable (zwanym mało życzliwie kupą lub QPą), to
widziałeś =EA, =B9 itd. w miejsce polskich ogonków? Te dodatki pozwalały
chociaż widzieć polskie litery prawidłowo w odbieranych wiadomościach,
przynajmniej w dużej części wypadków.
Właśnie mi się przypomniało, że w przypadku Eudory można było znaleźć
instrukcje, który plik binarny i w którym miejscu wyedytować, żeby
chociaż deklarowała ISO-8859-2, ale to był tylko fragment rozwiązania
problemu.
To też chyba były czasy pierwszych empetrójek w internecie. Typowy
3-minutowy utwór w jakości 128 kb/s, uważany wówczas za dobry kompromis
między rozmiarem a jakością, ważył ok. 4 MB i po dial-upie ściągał się 3
godziny.
W 1997 chyba na płycie z któregoś magazynu zobaczyłem enkoder i chyba
odtwarzacz Fraunhofera, przeczytałem artykuł, pożyczyłem od kolegi
CD-ROM który wspierał ripowanie CD (mój mitsumi 3x tego nie miał :D),
zrobiłem trochę miejsca na zatłoczonym twardzielu, zgrałem z
prędkością poniżej 1x "Men In Black" Willa Smitha, zapuściłem
enkoder... i po chyba 2 godzinach miałem swój pierwszy plik MP3 :)
Różnica jakości dźwięku w porównaniu do tego czym wtedy raczyły nas
komputery była oszałamiająca, a przed oczami stanęła mi wizja płyt CDR
wypełnionych dziesiątkami godzin muzyki :) Podzieliłem się moją wizją
ze znajomymi komputerowcami... i zostałem wyśmiany :P
W Stanach działał portal promujący mp3, oferował darmowe płyty CDR z
nagranymi utworami, zwykle kilkadziesiąt sztuk na płytę. Wysyłali tylko
do USA, ale skrypt sprawdzał, czy się wpisało amerykański kod pocztowy,
więc wystarczyło odpowiednio wpisać swój prawdziwy adres (łącznie z
krajem) i chyba na samym końcu jakiś przypadkowy, istniejący kod poczt.
i często dochodziło! Mam ich jeszcze kilka, stoją na półce. Ale to już
było chyba bliżej przełomu tysiącleci.
Dziś jakieś CDR-ki czy dyski w kieszeni to brzmi jak bajka o żelaznym
wilku czy różowym smoku. Dyski zewnętrzne są podłączane przez USB 3.x
(wtedy dostępny był standard USB 1.1 i chyba nawet nie były dostępne
obudowy zewnętrzne na dyski z interfejsem ATA<=>USB). Nie pamiętam,
kiedy ostatni raz coś nagrałem, choć mam mały zapas DVD-/+ROM/RW.
Kto mógł, ściągał na uczelni, w zaprzyjaźnionym zakładzie
pracy, ewentualnie w kawiarence internetowej. Ja mieszkałem wtedy za
granicą i byłem szczęściarzem, bo miałem darmowe rozmowy telefoniczne po
mieście i abonament ryczałtowy.
Kafejka, dysk w kieszeni typu Adax i wyprawy 2x w tygodniu żeby
ściągnąć pocztę, nowe wątki z newsów, wysłać odpowiedzi, posiedzieć
chwilę na IRCu, odpalić program do ściągnia całych stron do
przeglądania offline i zasysanie do późniejszego obejrzenia
interesujących pozycji, przeglądarka www i tworzenie listy stron do
ściągnięcia następnym razem... Mówiąc szczerze trochę mi się czasem
ckni za takim sposobem korzystania z netu. Chyba trochę za bardzo
przyrośliśmy do ekranów... A tu był fizyczny (może raczej finansowy)
ogranicznik :)
No i jeszcze czasopisma komputerowe dołączały CD-ROM-y z programami, ale
i ciekawymi stronami z sieci. Taki internet offline był.
Powoli do internetu wchodziły stacje
radiowe, wówczas nadawały chyba wyłącznie w formacie RealAudio. Program
3 PR zaczął nadawać swój program na żywo w internecie jakoś tak w
październiku 1996, wtedy też stałem się dumnym posiadaczem kompa z
prockiem Cyrix (nie pamiętam typu) taktowanym 166 MHz, 16 MB pamięci
(potem rozbudowanej), dwugigowym dyskiem twardym i wypasionym modemem
33,6 kbps.
Cyrixa mam w kolekcji, 6x86. Procesor uwielbiany za swoją wydajność
albo nienawidzony za niestabilność, często z winy płyt głównych.
Któryś raz odkopuję stary pomysł, żeby zbudować kilka topowych maszyn
z różnych okresów lat 90. i 2000, cyrix byłby pewnie w jednej z nich.
Płyta jest...
Ja sobie dobrych kilka lat temu złożyłem komputer podobnej generacji;
bawiłem się w podkręcanie procka i pamięci, uruchamiałem stare
programy... Ale podczas przeprowadzki pozbyłem się go.
[...]
analogiczne usługi funkcjonowały na
FidoNecie (sieć BBS-ów), czasy chatów i forów internetowych miały
dopiero nadejść.
FidoNet jeszcze podobno działa, zwłaszcza w republikach postsowieckich
:)
Też o tym słyszałem, ale informacji trochę brak... A ja co prawda po
rosyjsku jeszcze coś zrozumiem, ale tych ichnich języków z okolic
Kaukazu i dalej na wschód to ani w ząb.
[...]>> CD być może kiedyś n.
Okazja jakaś się pewnie trafi :)
Pozdrawiam :)
No to poczekajmy na okazję :-)
Również pozdrawiam :-)
--
MF
--- news://freenews.netfront.net/ - complaints: news@netfront.net ---
|