W dniu 2016-03-11 o 09:35, Maciek pisze:
W dniu 2016-03-11 o 08:51, szemrany pisze:
To co odbierasz jako zbiorowy i powszechny protest ludu to ...medialnie
nakręcana (niemieckimi mediami) nagonka grupki osób skupionych wokół
Nowoczesnej i PO pod szyldem KOD. Naród na szczęście już oczy otworzył i
podziękował tamtym panom za współpracę, a że odrywanie od koryta bolesnym
jest procesem to i drą ryje daleko i szeroko.
U nas tak to już bywa, że "naród" czyli te kilkanaście procent które
zagłosowało na partię rządzącą, w ciągu paru lat na tyle się tą partią
rozczaruje, że w któryś kolejnych wyborach na nią nie zagłosuje.
A zagłosuje na "Polską Partię Przyjaciół Piwa". Po tym incydencie
zacząłem "wątpić". Był jeszcze szaman z buszu, a później ta jego "Partia
X", co to nawet nie udawała, że ma jakikolwiek... program!
>
Zagłosuje za to kolejne kilkanaście procent na inną partię, dobrze w
tamtej chwili rokującą. A 50% będzie na to patrzyło (albo i nie) pier*ąc
to wszystko serdecznie.
Ludzie są już tak zindoktrynowani demoliberalną propagandą, że wiele
bezcennych osiągnięć cywilizacyjnych, które lewacy odrzucili (cofając
nasze myślenie do koncepcji rodem ze wspólnoty plemiennej!) - dziś
ludzie uważają za jakiś straszliwy anachronizm. Czy to kapitalizm (który
pozwolił na skok ekonomiczno-gospodarczy nie mający precedensu w
dziejach ludzkości!), czy to monarchię. A przecież nadal są kraje, gdzie
rolą króla nie jest czyste figuranctwo, i to się sprawdza.
Ja tam w końcu zaczynam się zastanawiać: czy monarchia konstytucyjna nie
jest ustrojem najwłaściwszym? Po co wydawać kasę na wybory prezydenckie,
które w dodatku są w Polsce rzeczą idiotyczną: "głowa państwa" ma zakres
kompetencji tak mizerny, że przy takim - to w większości krajów
prezydenta wybiera Zgromadzenie Narodowe, a nie ogół ludności. Ten
ostatni powinien być pytany o zdanie jedynie wtedy, gdy ma głosować nad
kandydatem do urzędu, którego władza będzie taka jak w USA! Gdzie
prezydent powołuje cały rząd, i jest jego szefem, a nie jakimś
"notariuszem ustaw sejmowych", jak u nas.
A co do tego, że w wyborach nad Wisłą _nie_ bierze udziału zdecydowana
_większość_ zniechęconego ludu pracującego miast i wsi, to ja wyciągam
wniosek, mocno uprawniony, że swą permanentną absencją, ów lud głosuje
za... monarchią! A dalej: gdyby ona u nas została zaprowadzona, to król
musiałby oczywiście być kontrolowany przez Sejm. Ale wszystkie
nie-oddane głosy wyborcze - automatycznie byłyby "przeniesione" dla
niego, pozwalając mu obsadzać poselskie fotele w odpowiednim procencie.
Ot, takie to sobie wymyśliłem "wyciąganie konsekwencji z niskiej
frekwencji"... Wszak vox populi, vox dei, a jeśli "populi" chce milczeć,
to kto mu... zabroni? No tak: tegoż ludu zawodowi "obrońcy" oczywiście.
|