Lata 80-te (gdy wydawano "Niewidomego Spółdzielcę" - kto pamięta?):
Pierwszym poważnym edytorem, który używałem był pakiet "Framework" v. 3 (później ukazała się jeszcze wersja 4), to taki działający
pod DOS protoplasta okien, gdzie można było na ekranie ułożyć obok siebie parę okien i z edytora tekstu można było przenosić dane do
arkusza itp.
Trudno teraz coś wyguglować o tamtym Frameworku z lat 80-tych, bo oczywiście MS
wszędzie wyskakuje.
Niestety już nie pamiętam, jak było z polskimi literami, ale ciekawostka: do drukowania używałem...maszyny do pisania NRD-owskiej
marki Erika (Erica?) po porcie z interfejsem polskiej firmy (szeregowym lub równoległym - nie pamiętam, a może robili oba), przy
taśmie karbonowej wydruki jak z dzisiejszego lasera.
Lata 90-te:
Pierwszym poważnym wisiwyg był dla mnie pakiet MS Works for Win w pracy. Była jakiś problem z tym, że miał polskie znaki, ale te
znaki nie przechodziły przez pracową sieć Novell. Na drukarce podłączonej lokalnie się drukowały, a przez sieć nie chciały.
Pakiet Lotusa z 1-2-3 i AmiPro dla Windows był prześliczniutki, ale w tamtych czasach przynajmniej w Polsce był słaby sprzęt
natomiast MS podjajecznie pokonał konkurencję tym, że nie udostępniał kodów źródłowych do Win przez co ich własne Office chodziło
szybko, a pakiet Lotusa był ewidentnie wolniejszy.
Mimo mojej ówczesnej biegłości komputerowej również wymiękłem przy WordPerfekcie mimo paru podejść, Word zwyciężył. Zostaję przy
wersjach do 2003, bo ribbonów też nie trawię, a już szczególnie na ekranach panoramicznych.
Licencjonowanego Worda, oryginalnego z płytą, można kupić za śmieszne pieniądze
np. na ebay.co.uk
Z dziesięć lat temu krótko używałem wersję OO wypuszczoną jako pakiet IBM Symphony, ale to strasznie muliło (na Javie?), a arkusz
oczywiście coś tam przekłamywał z Excelem.
-----
ale że Świat Owoców? :)
Potem próbowałem się oswoić z Wordperfectem ale był dla mnie nieintuicyjną kobyłą i skończyło się właśnie na Amipro.
|