Użytkownik "PM" <pm@xx.xx> napisał w wiadomości
news:osdb1m$ls$1@adenine.netfront.net...
nijak nie moge pojąć co takiego jest w Win 7, że na dzień dobry
potrzebuje 15 GB miejsca na dysku. Te kilka, czy kilkanaście dodatkowych
procedur systemowych?
No tak, te dodatkowe procedury to nikomu nie potrzebne kreatory, jakieś
Sam kreator może nie jest taki zły, tylko czasem mam wrażenie, że one są
trochę jak w przysłowiu "uczył Marcin Narcina...", czyli kreator głupszy od
kreującego.
Stad niekiedy, jak jest czas i wiem, co robię, to rzeźbię ręcznie, trwa to
dłużej, jest mniej wygodne, ale chociaż wiem, co robię i czym ryzykuję.
zasrane ławeczki w ustawieniu firewalla, które oczywiście nie działają jak
trzeba - niema możliwości żeby ustawić dwie sieci(WiFi i ethernet)
równocześnie jako sieci prywatne, blokada kluczy w rejestrze również nic
nie daje.
Tego jeszcze nie robiłem, ale, jak niebawem spróbuję posadzić W10 (a
przynajmniej W7), to spróbuję przetrenować.
W 98 można było wywalić większość plików w trakcie pracy, część trzeba
było tak usuwać bo miały polskie literki w nazwie, np wygaszacze i tapety.
Czyli system sam się przygważdżał pod własnym ciężarem... kojarzę.
O ile miliony bibliotek nie przeszkadzają, to ich ładowanie przy starcie
już tak.
Najgorsze, jak ci odpysknie, że nie ma biblioteki, która zawiera np.
rysowanie kwiatuszków, jest kompletnie zbędna, ale gdzieś zadeklarowana i
teraz znów te nieszczęsne zależności. Czasem wolę, z niechęcią, zostawić
więcej, niż zniszczyć system, co już mi się zdarzało...
Nie wspominając o idiotycznym rozwiązaniu WU, ale to już inna bajka,
przykład z przed kilku dni - włączam rano kompa i co widzę, jakaś
pierdzielona aktualizacja się instaluje, mimo że nie zezwoliłem na
wybudzanie kompa, a aktualizacje nie mają samoczynnie restartować itd.
Znaczy się, jebaczyna wstał ci po cichu i zaczął prąd podkradać do własnych
zachcianek?
Komp mielił tak prawie 3h, cholera wie ile wcześniej, myślałem że mnie
szlag trafi. Tak jakby nie można było przygotować plików w czasie pracy
systemu, a podczas restartu tylko zmienić nazwy plików/dodać klucze do
Ktoś zarządził, że tak mądrzej... Aha... już kojarzę, przypomniałem sobie
podobną sytuację z W7... Poprawki, restart i młóci przy starcie, na
szczęście tylko kilka minut... Pół biedy jeśli. Najbardziej wkurza, gdy
zajmuje zasoby, a pilny raport dla szefa ma być na wczoraj...
rejestru. Jakoś W2003 potrafił się tak aktualizować i nikomu to nie
przeszkadzało. Ciekawe w wersjach serwerowych jest taki sam sposób
instalacji aktualizacji, bo jakoś ciężko mi sobie wyobrazić że serwer muli
kilka godzin bo się jakieś gówno instaluje.
Niby można priorytetami pograć, tylko jakoś mi się nie uśmiecha za
policjanta robić, "ty przeglądarko możesz, a ty filemanagerze wypieprzaj na
koniec kolejki". Tu widzę znacznie gorszą rzecz - jak w tle idzie
poprawkowanie, to teoretycznie mam ryzyko, że się zdrzaźnią dwie sprawy i
poleci w penis jakieś ważne zadanie. Stąd unikam intensywnej pracy, jak w
tle lecą poprawki. A i tak czasem, dobrze, jeśli tylko jęknie i odrzuci
poprawkę.
Już w XP potrafi taki numer zaskoczyć, a wyżej, to widzę, że "ja wiem lepiej
od ciebie durny użyszkodniku" wspięło się na wyżyny.
--
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów,
w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości
i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią.
(C) Zygmunt Freud.
|