W dniu 2019-03-18 o 12:20, ń pisze:
Pamiętam jak dla mnie zmorą początku lat 2000-nych było nagrywanie płyt (bo nie
było innego powszechnego nośnika poza dyskietkami
1,44 MB, żeby komuś coś dać lub uwolnić sobie miejsce na drogich i mało
pojemnych HDD), niemal co druga nagrana płyta lądowała w
koszu, bo nie chciała się w ogóle dać odczytać po nagraniu.
A płyty wówczas były wyłącznie firmowe, to nie były czasy no-name'ów, podobnie
z nagrywarkami.
No to jak już ustaliliśmy, winny jest użyszkodnik, który się zabiera za
rzeczy które przerastają jego możliwości. Ja, widzisz, nagrałem mnóstwo
płyt CD i DVD, praktycznie wszystkie weryfikowałem w samym programie po
nagraniu a sporo z nich (co piąta-co dziesiąta) dodatkowo sprawdzałem
softem do oceny jakości nagrania (Nero CD-DVD Speed - zakładka "jakość
dysku", albo robiące to samo programy dedykowane nagrywarkom Liteona czy
Plextora). Na co najmniej kilkanaście tysięcy płyt wypalonych płyt
uszkodzonych zebrałoby się może kilkadziesiąt, zwykle były to jakieś
wadliwe/podrobione partie płyt albo objawy dogorywania nagrywarki.
"Na początku lat 2000-nych" to już dawno był i wysyp tanich i nie zawsze
dobrych nagrywarek (jakieś choćby LG, co z tego że "markowe", skoro
zwykle gwno warte) i bardzo tanich niemarkowych ("Mmore", "Platnum",
"Platinium", "Esperanza" itp.), oraz tanich i kiepskich choć "markowych"
płyt (TDK, BASF). Ja nagrywałem już w latach 90-tych ubiegłego wieku,
zaczynając od Teaca na SCSI z szybkością nagrywania x2, potem Teace,
Plextory i Pioneery na IDE, potem SATA. Jedyną "tanią marką" jaką
kiedykolwiek używałem był Liteon i jego OEMy. Nigdy nie używałem LG,
Samsungów i tym podobnego badziewia, może dlatego u mnie lądowała w
koszu nie co druga nagrana płyta, tylko jedna na kilkaset.
|