Komendy nic nie wniosły do sprawy.
Skończyło się na tym, że "pożyczyłem" tę zastrzeżoną partycję z nowej
instalacji i ożeniłem z obrazem partycji na której był stary system.
Zagadało bez problemu. Jak widać można to podmieniać jeżeli to ten sam
system (nie wiem czy jakby było inne ISO - np. starsza edycja - to by też
zagadało?
Obraz ISO "Win10_1909_Polish_x64.iso" datowany na 2019 czyli 18 lat po
wydaniu XP, system spuchnął (głównie w wyniku doklejenia do instalacji tony
skaczących węży) przynajmniej 6x, ale te same ma bolączki co w XP i dodano
kolejne.
Większość problemów nie została naprawiona i ciągną się przez kolejne edycje
windowsa. Przypomina to trochę przeprawy z OE, którego MS jak widać nie
chciał przez naście lat poprawić podstawowych błędów i te długie debaty
innych użytkowników na grupie.
Win10 nie potrafi sam nawet sobie zdiagnozować problemu, że został
zaistalowany na dysku ustawionym w biosie jako AHCI a ktoś mu w formie
"sabotażu" przestawił tryb na IDE. Przestawienie go testowo na IDE powoduje,
że już sam win10 z tego nie wybrnie, mimo swoich szumnych procedur
diagnostycznych, które podobnie jak w win XP prowadzą donikąd, wybór na
pierwszy rzut oka wspaniały, ale to nic w praktyce nie umie w trybach
automatycznych wyprostować. Tylko dogłębna znajomość komend naprawczych z
wiersza poleceń może tu coś pomóc, ale tego nie zna 99% użytkowników, w tym
ja.
win10 po wykryciu, że jest problem zaleca ponowny rozruch dając cień
nadziei, że się "samo naprawi" :D i zapętlamy się i nic nie zrobimy bez
wiedzy tajemnej.
WinXP w podobnej sytuacji, gdy został zainstalowany na dysku pracującym w
trybie AHCI (podane sterowniki AHCI w czasie instalacji), gdy mu przełączymy
testowo w biosie dysk na pracę jako emulacja IDE to od strzała po
załadowaniu systemu (win10 nawet już nie umie się załadować w tej sytuacji,
tylko się wywala na rozruchu) wykrywa, że jest zmiana i sam sobie znajduje
swój systemowy sterownik do IDE i tylko mu trzeba potwierdzić żeby
zainstalował.
Widząc to MS się cofa. System win10 ma trochę przydatnych nowych rzeczy, ale
jest przegrany za oblepienie tego systemu toną g...
10% sesownych spraw zostało oblebione 90% świecidełkami i innymi bzdurami.
A potem obraz partycji przenosząc na pena USB2.0 zamiast robić 2 minuty robi
się 1h.
A potem trzeba w kilkadzesiąt miejsc zajrzeć (celewo zapewne to rozbite na
wiele gałęzi i zakamarków i jest szansa, że użytkownik nie trafi i nie
wyłączy dziadostwa niepotrzebnie generującego ruch i zajmującego zbędnymi
czynnościami sprzęt, powyłączać wstawione na siłe "umilcza" życia zwykłego
człowieka, poczytać kilka rozprawek o telemetrii, coś z gatunku tego:
https://www.dobreprogramy.pl/kszere/Eliminujemy-inwigilacje-Microsoft-i-telemetrie-z-Windows-10-poradnik,66923.html
Jako tako da się to w bólach potem używać, ale jednak przepaść lekkości
choćby do takiego Minta. Win10 przypomina mi to tak nielubianego przeze
mnie androida googlowskiego na srajfonach, których unikam jak ognia. systemy
z gatunku: "dziś będziemy sprawdzać jakiego koloru była u ciebie kupa by
uczynić twoje życie od jutra lepszym". A potem system zamiast zająć się tym
co zlecił użytkownik, więcej czasu poświęca na obslugę telemetrii i
udawaniu, że w trosce o dobro użytkownika.
Nic tak nie wkurza jak te wymuszone aktualizacje.
Ktoś gdy ma np. mizerne łącze, gdzieś na końcu Polski (jakieś ledwo GPRS, bo
7km do najbliższej bazy i nie jest na tyle kumaty, że antenę dachową
kierunkową do LTE sobie machnie) to może się nieźle wkurzyć, bo póki nie
pobierze nieraz i ~1GB balastu poprawek to system zamrożony i nic się nie da
bez wiedzy tajemnej - cóż za przyjazny system dla zwykłego zjadacza chleba
nie będącego biegłym w kwestiach programowych. I się okaże, że użytkownik
sobie poczeka 3h aby móc zacząć znów coś robić na systemie, zanim to
wszystko się przesączy przez mikrołącze i łaskawie zainstaluje. Bolączką
jest to, że nie moża tego wyłączyć definitywnie, a co najwyżej odroczyć i
jak zapomni użytkownik odroczyć (chociaż na dany dzień, bo ma właście coś
pilnego do realizacji na kompie), to leży i czeka aż się odetka po sączącej
się aktualizacji. We mnie win10 nigdy nie znajdzie zwolennika. To nie moja
bajka. System jako ciekowostka jak można spieprzyć to co było w szacie
graficznej proste i miłe w obsłudze, ale nie narzędzie nadające się do
szybkiego realizowania tego co potrzeba, a nie pożeracza zasobów, czasu i
generatora nerwów.
|