W dniu 2019-02-06 o 14:31, MF pisze:
Dzieciaki oprócz komputerów miały też życie w realu. Jeszcze nie było
niczym niezwykłym, że gra się w piłkę – do tego coraz częściej można
było grać na boisku szkolnym czy zabezpieczonym placu zabaw, gdzie nie
groziły przykre konsekwencje, gdy gała zeszła z buta i poleciała prosto
w okno, tłukąc szybę – albo gania się po podwórku. Jak się młody
człowiek pokłócił z kumplem, to zwykle najpóźniej na drugi dzień
wszystko było wybaczone i zapomniane. W najcięższych wypadkach można
było sobie dać po razie i było spoko. Najważniejsze było, by starzy się
nie dowiedzieli, bo daliby w tyłek bez dochodzenia, kto winny czy kto
zaczął. W ogóle jakoś nie było wtedy tych wszystkich parasoli ochronnych
ani kloszy, jak ktoś się przewrócił, to wstał, jak sobie obtarł kolano
czy się skaleczył, to się zagoiło, jak się napił wody z kałuży, to w
najgorszym razie dostał sraczki, starzy od czasu do czasu zerkali na
podwórko przez okno, zwłaszcza jak robiło się podejrzanie cicho, nie
siedzieli na ławkach na podwórku i nie drżeli, że zaraz coś strasznego
się stanie ich pociechom. I jakoś nie było fali śmiertelnych czy
ciężkich wypadków.
ehh.. to były czasy...
Pięknie w skrócie to podsumowałeś.
Zdrówko
--
Irokez
|