PC LAND Story... (cykl opowiści z krypty) b.długie

Autor: Bankowy (arpad_at_polbox.com)
Data: Fri 16 Jul 1999 - 23:49:56 MET DST


            Witam...

    Jak na studenta PW dosyć długo broniłem się przed komputeryzacją w domu,
bo aż do czwartego roku. Jednak przyszła i na mnie pora, postanowiłem kupić
komputer. Przez dwa tygodnie zbierałem informacje o cenach, na giełdzie i po
firmach, aż wreszcie wybrałem firmę PC LAND. Wybrałem firmę zamiast składać
komputer samemu ponieważ nie chciałem mieć kłopotów z egzekwowaniem
gwarancji na części, a także brałem pod uwagę to że samemu trudno jest
zlokalizować czasem uszkodzoną część. Myślałem w swojej naiwności, że tak
będzie łatwiej (tak, tak, przerwę na chwilę pośmiejcie się). Nic to jednak
zamówiłem sprzęt w następującej konfiguracji:
    Aopen Ax6BC, C366(bo oferowali w cenie C333), Viper550, SBLive!, Fujitsu
MPC6400,Zoltrix Spirit, LG x40 (lepiej jak by go nazwali piecyk).
    Termin realizacji wyznaczyli mi na za trzy dni, ale powiedziałem im od
razu (bo wyjeżdżałem), że zgłoszę się po niego za pięć dni (piątek). Przed
przyjazdem do fIRMY postanowiłem jednak zadzwonić, dobrze zrobiłem,
dowiedziałem się bowiem że komputer jest w proszku bo niema części.
Powiedzieli jednak, że będzie na następny dzień (sobota). Ok, nauczony
dobrym doświadczeniem, przedzwoniłem rano, dowiedziałem się sprzęt już jest
proszę przyjechać o 14. Radość była wielka, a jako że zepsuł mi się akurat
samochód, poprosiłem znajomego żeby pojechał ze mną (jestem spoza Warszawy).
Punkt 14 jestem na miejscu, i co zgadnijcie drodzy grupowicze... tak, tak
macie racje oznajmiono mi że w zasadzie komputer już jest tylko szef jeszcze
nie dostarczył z giełdy płyty głównej. No cóż pomimo mojej wrodzonej
uprzejmości powiedziałem wtedy kilka niecenzuralnych słów, co zaowocowało
tym że przysięgnięto mi iż w poniedziałek (czyli za dwa dni!) komputer
zostanie dostarczony mi pod drzwi domu. W poniedziałek odwołałem wszystkie
popołudniowe zajęcia (uprawiam wyczynowo sport) i czekałem z
niecierpliwością na komputer (akurat załatwiłem sobie Unreala i
zastanawiałem się jak Viper go strawi). Niestety chyba nie jestem zbyt
wytrwały w czekaniu bo już przed północą położyłem się spać, niedoczekawszy
się wizyty ludzi z PC Landu, ani nawet telefonu od nich. Oczywiście po
szkole stawiłem się w siedzibie firmy (czyli znów zawaliłem trening), może
już nawet nie będę opisywał co tam się działo, powiem jednak że bezczelność
szefa tej firmy tylko nieznacznie ustępowała bezczelności polityki
zagranicznej Rosji (a potem ZSSR). Okazało się bowiem że należy zmienić cenę
bo ktoś pomylił się we wcześniejszych ustaleniach, a na dodatek C366 akurat
wyszedł jest tylko C333. Zgodziłem się na C333, obiecano mi że komputer
będzie na wieczór i że zainstalują mi system (stwierdziłem bowiem że ja na
to w tygodniu czasu nie mam). Wieczorem komputer rzeczywiście przyjechał,
zapłaciłem pieniążki i mimo wszystko podziękowałem.
Podłączyłem komputer do monitora (Samsung SyncMaster 710s) i co ...
Zobaczyłem tylko napis Sync out of Range. Trochę czasu zajęło mi uzyskanie
obrazu, a potem...
Przez TRZY TYGODNIE walczyłem żeby uzyskać stabilnie pracujący komputer
instalując kilkadziesiąt razy win98 (różne wersje działające na innych
komputerach) i w najlepszym wypadku udało mi się uzyskać sprzęt który w 80%
przypadków uruchamiał się w trybie zgodności z MS DOSEM z powodu pierwszego
kontrolera (podwójna kolejka fifo).
Zdarzało się również, że (przy okazji kolejnych reinstalacji Win98):
- przy każdym restarcie systemu uruchamiał się Scan Disc (kiedyś sprawdzał
mi powierzchniowo dysk twardy przez 21 godzin),
- kilka razy bios nie widział dysku twardego, należało wył. i wł. komp.,
- wiele razy nie mógł odnaleźć pliku KRNL.EXE,
- komputer sam się wyłączał w końcowym etapie inst. win98 (wyłączał a nie
restartował),
- zdarzyło mi się dwa razy, że nie mógł odnaleźć pliku WIN.COM (nawet
reinstalacja nie pomaga, tylko format twardy dysk i instalacja),
- po instalacji, po ostatnim restarcie, stwierdza że dysk jest
nieprawidłowy,sprawdzam pod Nortonem w Dos-ie dwie pierwsze litery katalogu
WINDOWS zeżarte (zostało tylko ndows),

    Niemniej w końcu jednak komputer zaczął pracować jak pisałem na początku
wyliczanki (80 % tryb zgodności z Ms Dos-em), co było dość uciążliwe, ale co
tam, chociaż pracował. Bo jak już się uruchomił poprawnie to nie było z nim
najmniejszych problemów. Postanowiłem jednak zainstalować sobie oprócz
Win98, także Linuxa. podzieliłem więc twardy na partycje i dopiero zaczęła
się komedia (tyle że z tych czarnych). Wszystkie powyższe przypadłości
wzmogły swoje postępowanie, nie było mowy nawet o instalacji samej windy.
Wiec postanowiłem zainstalować samego Linuxa (dystrybucja Red Hata), gdy
jednak ten zawiesił się po logowniu, to się poddałem, i postanowiłem zawieźć
go do serwisu (było to już dwa miesiące od daty zakupu, bo po drodze
wyjeżdżałem na zgrupowanie). Wyobrażacie sobie że nie były to miłe miesiące,
zwłaszcza gdy niezbyt zamożny student wywala 50 baniek na komputer, bo
akurat dostał kredyt studencki. Sporządziłem więc opis usterek który zajął
mi kartkę podaniowego, linijka pod linijką, i udałem się do serwisu. Tam
komputer przyjął ode mnie sam szef i zapoznawszy się z listą usterek
stwierdził że to pewnie płyta gł. Powiedział że odezwą się do mnie.
Zadzwonili za dwa lub trzy dni i co powiedzieli ... tak tak moi drodzy drugi
raz się nie mylicie stwierdzili że reklamacja jest nieuzasadniona, wszystko
działa, i muszę im zapłacić 80zł +vat za ich zmarnowany czas. Oczywiście
jeżeli im udowodnię że komputer nie działa poprawnie to nie muszę płacić.
Pojechałem tam następnego dnia rano, włączają sprzęt no i faktycznie działa,
restartuje go kilka razy i też działa, żadnych tam trybów zgodności i innych
ciekawostek. Zainstalowałem nawet coś, bo zwykle po instalacji coś się
kaszaniło, ale gdzie tam też dobrze. Co miałem robić wyłożyłem pieniążki,
powiedzieli że nic nie robili tylko sformatowali twardy i zainstalowali
system.
    Od tego czasu minęło dwa tygodnie i wiecie co sprzęt działa idealnie,
wszystko działa, wcześniej jakakolwiek próba podkręcenia procesora, nawet
odrobinę kończyła się natychmiastowym zawieszeniem systemu (z powodu
krytycznych wyjątków) (podkręcać próbowałem tuż przed oddaniem do serwisu
wcześniej nie to było mi w głowie, chciałem tylko uruchomić sprzęt). Teraz
bez problemu pracuje na 417MHz, nawet nie jęknie. Choć podkręcam go tylko
gdy gram, czyli rzadko.

    Piszę tą historię po to by ostrzec innych przed podobnymi przygodami
(nie życzę nikomu), a być może to ja coś źle robiłem (choć trudno coś
spieprzyć przy instalowaniu windy). Mam poczucie że kolesie z Pc Landu
zrobili ze mnie wała, choć nic im nie mogę udowodnić. Napiszcie proszę co
myślicie na ten temat.

    Przepraszam jeśli historia ta jest zbyt długa jak na grupę dyskusyjną,
ale chciałem się z Wami nią podzielić.

                                                Pozdrawiam Bankowy.



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 18:46:37 MET DST