Użytkownik "Andrzej P. Wozniak" <uszer@poczta.onet.pl.invalid> napisał w
wiadomości news:5c28c5a5$0$491$65785112@news.neostrada.pl...
Zaskoczyleś mnie. Wiele razy czytałem, również na tej grupie, rady
skorzystania ze SMART gdy z dyskiem coś jest nie tak.
SMART jest przydatny, bo daje ogólną orientację o stanie dysku. Jednak ta
Ano właśnie, trochę, jak diagnoza lekarska jedynie na podstawie wywiadu...
orientacja może być lepsza lub gorsza, zależnie od producenta i
pochodzenia
dysku.
A pacjent nie zawsze musi się do wszystkiego przyzznać.
Kiedy kupiłeś nowy dysk, informacja ze SMART jest wiarygodna, kiedy jednak
kupiłeś dysk regenerowany (refurbished) lub używany, informacja może być
przekłamana.
Wiem, że terminalem zerują odpowiednie wskaźniki (jeśli tylko nie padnie
sektor, który te dane przechowuje) na liście błędów i dysk po zakupie
wychodzi czyściutki, jak rzopcia niemowlęcia.
Z kolei producenci w zależności od modelu dysku mogą nie rejestrować
części
parametrów dostępnych przez SMART, więc informacja może być niepełna.
Albo rejestrować je w jakiś absurdalny sposób (gdzie np. może wyjść, że dysk
jest w użyciu jakieś 40 miliardów lat), z czym nie wszystkie programy sobie
radzą, umiejąc odsiać plewy.
Pełniejszy obraz stanu dysku może dać pełny skan jego powierzchni. Może
się
okazać np, że:
- Jedyny uszkodzony sektor nie daje się remapować, a jest w takim miejscu,
że dysk nie nadaje się do użytku.
Nie inaczej, sektor na MBR, niby można oprogramować, że się go ominie, no,
bo jak dysk się zgłosi przzy starcie, to teoretycznie mógłby posłużyć nawet,
jako magazyniak na backup, wystarczy MBR zapisać gdzie indziej. Ale to mi
przypomina pudrowanie nieboszczyka. SMART? Pewnie pokażze po 1 sektorzze
czekającym, remapowanym i zaistnienie jednego zdarzenia realokacji, które to
wartości, wlaśnie, niekoniecznie muszą odpowiadać prawdzie. Teoretycznie FW
dysku powinno zremapować taki sektor, ale czesto gęsto nie robi tego,
godzinami obracałem takie przypadki i niby są wolne miejsca na remap, a tu
kicha, sektor do dupy. MBR też miałem taki, raz się zgłaszał, a 5 razy dawał
błąd odczytu. I nikuta remap, mimo dostępności zapasu. Wiele, nawet
współczesnych dysków, przyz problemie z zapisem, wpada w jakąś nirwanę,
zakleszczając się na zapisie do tego stopnia, że dopiero power-off-reset,
powoduże że dysk wraca do świata żywych. Po tym zachowaniu sądzię, że
podprocedury odpowiedzialne za utrzymanie listy, mapy, obsługi błędnych
sektorów, od dawna, śjakieś 20 lat nawet (już w '98 macałem sie z takimi
dyskami, choćby Caviar 2425) nie zostały poprawione, czy tym bardziej,
napisane na nowo. W tym wycinku dyski zacchowują się identycznie, jak 20 lat
temu.
- Dysk ma dużo słabych sektorów zgromadzonych w jednym miejscu, a po
zostawieniu tego miejsca poza partycjami służy długo i bez przeszkód.
O ile słabizna nie jest np., spowodowana ukruszzeniem nośnika i nie
rozsypuje się na pozostałe obszary.
Czy można to pakowanie robić "w trakcie" gdy nie ma się takiej ilości
miejsca?
Wszystko zalezy od danych przechowywanych na kopiowanej partycji. Filmów,
zdjęć czy muzyki raczej mocno nie skompresujesz. Poza tym obraz robiony
posektorowo słabo się kompresuje, bo nieużywane sektory zawierają losowe
dane ze skasowanych plików, a kompresja w locie jest jeszcze słabsza.
Cóż, koszt pewności odzysku, bez tego może nawet w ogóle nic?
Duże pliki można pociąć na kawałki i pakować każdy kawałek oddzielnie, ale
do pracy z obrazem partycji zazwyczaj jest wymagany cały plik. Odpowiedź
ostateczna brzmi zatem: TAK, do ratowania partycji możesz potrzebować
nawet
3 razy więcej miejsca niż wynosi jej wielkość.
Nauczony doświadczeniem, dążę do tego, aby pracować na KOPII obrazu i z niej
dopiero robić wszelkie odzyski, rekonstrukcje, itd. Poza tym, na dysku z
hardlinkami, odzysk może natworzyć struktur katalogów na kilkakrotnie
więcej, niż odzyskiwane dane. Właśnie takie coś przerabiam.
Na moje oko, aby bezpiecznie odzyskać dane, potrzzebuję nawet 4 razy tyle
miejsca, ile początkowo zajmowały. System, na którym piszę, jest mocno
uszkodzony, dysk dupnął dość szybko, w ostatniej chwili złapałem możliwość,
bo parę(naście) dni później, dysk już nie wstał. Najpierw długo świeciła się
kontrolka, ale wszystko chodziło. Za jakiś czas pojedyncze problemy z
odczytem (już dało mi znak, że "bekap panie, raz dwa") w miarę korygowane,
aż narosło na tyle, że system stał się nieużzywalny, w ostatniej chwili
obraz i sklejałem z 5 różnych metod odzysku to, co mam teraz i przeduszę
się, aż jakiś SSD kupię, a to później, bo teraz ważniejsze mam wydatki.
--
Łapy, łapy, cztery łapy,
A na łapach pies kudłaty.
Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może ty? Może ty? Może jednak ja...?
|