Re: Laczenie sie z internetem przez cudzy otwarty ruter bez jego wiedzi to kradziez ?.

Autor: Mikaichi <mikaichi_at_vp.pl>
Data: Sun 16 Mar 2008 - 23:46:37 MET
Message-ID: <frk806$ofe$1@news.onet.pl>
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed

Użytkownik Andrzej Lawa napisał:
> Mikaichi pisze:
>
>>> A to już według twojego gustu. Może być i metrowa furteczka z kilku
>>> desek, zamknięta na supermarketową kłódkę za złotówkę.
>>
>> No to jest biala linia oddzielajaca moj teren prywatny od chodnika, a
>> do tego tabliczka teren prywatny wbita na kijku...
>
> Mało.

Co? Slepy jestes? A to sorry.

> Musi być ogrodzenie - choćby jakieś symboliczne w postaci palików i
> drutu z jakimiś powiewającymi wstążkami.

Po co?

> To po pierwsze.

Bedzie po pierwsze, jak bedzie do tego podstawa prawna...

> Po drugie samo oznajmienie, że teren prywatny, nie oznacza, że
> właściciel sobie nie życzy wejścia.

Ale sobie nie zyczy.

W ameryce po wejsciu na prywatny teren albo do domu czy innego
prywatnego obszaru wlasciciel moze zabic z dubeltowki kolesia a potem
pytac po co przyszedl.

> Po trzecie nawet jeśli będzie napisane "wstęp wzbroniony", to
> przechodzień może być krótkowidzem, analfabetą albo obcokrajowcem
> nieznającym języka.

Ch.. mnie to obchodzi. Nieznajomosc prawa nie jest wytlumaczeniem. Jak
slepy czy nie umie czytac - niech chodzi z osoba, ktora widzi i umie
czytac.

> Więc albo nie rób furtki, tylko ciągłe ogrodzenie, albo ją zamykaj na
> jakiś klucz lub coś, żeby intruz musiał przełamywać jakieś (choćby
> symboliczne) zabezpieczenia.

Ale ja tu wcale nie mowi eo wlamaniu. Ja mowie o wejsciu z butami osoby
nieproszonej na prywatny teren.

> Ewentualnie waruj 24 godziny na dobę, żeby
> osobiście nakazywać opuszczenie _ogrodzonego_ terenu.

Tabliczka "waruje". Moge do niej podczepic lampke.

>> Ale ja mu nie odmawiam. Bo on nawet nie zapytal. On wparowal do mojego
>> ogrodu, do mojego tojtoja i trzasnal tam kupsko. Po czym wyszedl
>> trzasnal drzwiami.
>
> Śpieszył się, a ciebie w okolicy nie było.

A ch.. mnie to obchodzi. Moj teren. Moj sracz. To on jest gosciem
(nieproszonym). Nie ja.

>> Masz jakis paragraf _zakazujacy_ "mania pretensji" :>
>
> Przez "pretensje" miałem na myśli pretensje prawne, tzn. grożenie
> konsekwencjami karnymi.

Pogubilem sie - czemu grozisz i komu konsekwencjami karnymi?

> Prawo jest po stronie przestrzegających prawa.

Nie, prawo jest po stronie tego, ktory ma prawomocny wyrok sadu.

> Osoba, która skorzysta z twojej tojki bez łamana jakichś zabezpieczeń
> (typu kłódka) żadnego prawa nie złamie.

Ale proces moze przegrac. ;)

> A ty oczywiście możesz zażądać pokrycia kosztów, ale najpierw musisz je
> jakoś w miarę racjonalnie wyliczyć i udowodnić - bo w takim przypadku
> to, jak to się mówi, piłeczka jest po twojej stronie (ten, kto ma
> roszczenie, musi wykazać jego zasadność).

2 złote za uzycie prywatnego tojtoja bez wiedzy i zgody wlasciciela i 3
tysiace pokrycia kosztow procesu. Oraz przeprosiny ustne za wejscie
nieproszonym na teren prywatny.
Lub ugoda na 1500. No i przeprosiny.

> W takiej hipotetycznej sytuacji, jeśli jakiś świr domagałby się opłaty
> najpierw musiałby wezwać tego, który skorzystał, do zapłaty - i to
> jakiejś uzasadnionej sumy. Bo gdyby np. od razu poszedł do sądu lub
> domagał się irracjonalnej sumy (po uiszczeniu jakiejś racjonalnej przez
> "klienta") to wprawdzie sąd zasądziłby pokrycie kosztów skorzystania,
> świr zostałby obciążony kosztami postępowania.

Aha, czyli mozliwe jest "zatrzymanie obywatelskie" - i zazadanie 2
zlotych. Jesli odmowi mam prawo przytrzymac i wezwac policje.

> Dodatkowe ryzyko: urząd skarbowy mógłby podejrzewać, że prowadzisz
> niezarejestrowaną działalność usługową w tym zakresie ;-> A potem by się
> mógł jeszcze sanepid zainteresować...

Chyba, ze prowadze taka dzialalnosc, a na moim podworku stoi 10 tojtoji
przeznaczonych na obsluge festynu wielkanocnego :>

>> Ale mnei tu wcale nie chodzi o pieniadze, tylko chyba nie potrafisz
>> tego pojac.
>
> Potrafię, ale to ty się awanturujesz o "obyczaje" - a normalnym
> obyczajem jest nie domagać się pokrycia pomijalnych kosztów.

A dlaczego?

Jak dla mnie to noimalnym obyczajem jest nie wchodzic na prywatny teren,
i nie srac tam. A jak si enasra czy uzyje czegokolwiek - to tez
normalnym obyczajem byloby podziekowac i/lub zaplacic/odwdzieczyc sie.

No ale na razi emamy moj teren, mojego tojtoja i jakiegos chama co bez
pytania i bez slowa dziekuje sra bez pytania nieproszony w moim tojtoju.
Received on Sun Mar 16 23:50:08 2008

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Sun 16 Mar 2008 - 23:51:08 MET