Re: Laczenie sie z internetem przez cudzy otwarty ruter bez jego wiedzi to kradziez ?.

Autor: Andrzej Lawa <alawa_news_at_lechistan.SPAM_PRECZ.com>
Data: Mon 17 Mar 2008 - 00:53:15 MET
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Message-ID: <bfo0b5-pri.ln1@ncc1701.lechistan.com>

Mikaichi pisze:

>>> No to jest biala linia oddzielajaca moj teren prywatny od chodnika, a
>>> do tego tabliczka teren prywatny wbita na kijku...
>>
>> Mało.
>
> Co? Slepy jestes? A to sorry.

Nie o to chodzi.

>> Musi być ogrodzenie - choćby jakieś symboliczne w postaci palików i
>> drutu z jakimiś powiewającymi wstążkami.
>
> Po co?

Żeby móc się powoływać na 193KK.

>> To po pierwsze.
>
> Bedzie po pierwsze, jak bedzie do tego podstawa prawna...

Patrz wyżej.

>> Po drugie samo oznajmienie, że teren prywatny, nie oznacza, że
>> właściciel sobie nie życzy wejścia.
>
> Ale sobie nie zyczy.

Ale nie oznacza tego prawidłowo. A ludzie nie są telepatami ani
jasnowidzami.

> W ameryce po wejsciu na prywatny teren albo do domu czy innego
> prywatnego obszaru wlasciciel moze zabic z dubeltowki kolesia a potem
> pytac po co przyszedl.

Może, ale mu nie wolno. Mniej westernów oglądaj.

>> Po trzecie nawet jeśli będzie napisane "wstęp wzbroniony", to
>> przechodzień może być krótkowidzem, analfabetą albo obcokrajowcem
>> nieznającym języka.
>
> Ch.. mnie to obchodzi. Nieznajomosc prawa nie jest wytlumaczeniem. Jak

Twoja tabliczka nie jest prawem, ignorancie. Od stanowienia prawa są w
państwach prawa stosowne instytucje i procedury.

> slepy czy nie umie czytac - niech chodzi z osoba, ktora widzi i umie
> czytac.

Nie ma takiego obowiązku. W państwie prawa na wszelkie zakazy i nakazy
monopol mają stosowne przepisy - w Polsce są to ustawy uchwalone przez
parlament i podpisane przez prezydenta.

Wszelkie inne zapisy - włącznie z rozporządzeniami ministrów czy
uchwałami samorządów - muszą się powoływać na konkretną, obowiązującą
ustawę. Czyli np. mogę nakazać komuś obcemu opuszczenie mojego
mieszkania, a nawet zmusić go do tego siłą, jeśli odmówi, ale tylko
dlatego, że istnieje Art.193 KK.

>> Więc albo nie rób furtki, tylko ciągłe ogrodzenie, albo ją zamykaj na
>> jakiś klucz lub coś, żeby intruz musiał przełamywać jakieś (choćby
>> symboliczne) zabezpieczenia.
>
> Ale ja tu wcale nie mowi eo wlamaniu. Ja mowie o wejsciu z butami osoby
> nieproszonej na prywatny teren.

>> Ewentualnie waruj 24 godziny na dobę, żeby osobiście nakazywać
>> opuszczenie _ogrodzonego_ terenu.
>
> Tabliczka "waruje". Moge do niej podczepic lampke.

Sama tabliczka "teren prywatny" oznacza tylko tyle, że ktoś się chwali,
że ma teren. I tyle. Gdyby jeszcze było dopisane "wstęp wzbroniony" to
można by falandyzować i naciągnąć, że ktoś wchodzi na teren i wbrew woli
właściciela go nie opuszcza - ale to bardzo naciągane i intruz zawsze
może się bronić, że nie zauważył i póki sam osobiście mu nie powiesz,
żeby sobie poszedł, to możesz mu nafiukać.

A'propos tabliczek - popatrz sobie czasem np. na tabliczki, pozawieszane
przy śmietnikach na terenach spółdzielni mieszkaniowych, zakazujące
parkowania przy nich. Pod nimi drobniejszym drukiem co bardziej świadome
spółdzielnie dopisują podstawę prawdą (dziennik ustaw, pozycja, rocznik).

>>> Ale ja mu nie odmawiam. Bo on nawet nie zapytal. On wparowal do
>>> mojego ogrodu, do mojego tojtoja i trzasnal tam kupsko. Po czym
>>> wyszedl trzasnal drzwiami.
>>
>> Śpieszył się, a ciebie w okolicy nie było.
>
> A ch.. mnie to obchodzi. Moj teren. Moj sracz. To on jest gosciem
> (nieproszonym). Nie ja.

Sorry winnetou, ale teren prywatny nie jest eksterytorialny i prawo
nadal obowiązuje.

>>> Masz jakis paragraf _zakazujacy_ "mania pretensji" :>
>>
>> Przez "pretensje" miałem na myśli pretensje prawne, tzn. grożenie
>> konsekwencjami karnymi.
>
> Pogubilem sie - czemu grozisz i komu konsekwencjami karnymi?

To ty chcesz komuś grozić konsekwencjami prawnymi (choćby "ujmowaniem")
za wejście na nie zamknięty teren prywatny.

>> Prawo jest po stronie przestrzegających prawa.
>
> Nie, prawo jest po stronie tego, ktory ma prawomocny wyrok sadu.

Jedna cholera.

>> Osoba, która skorzysta z twojej tojki bez łamana jakichś zabezpieczeń
>> (typu kłódka) żadnego prawa nie złamie.
>
> Ale proces moze przegrac. ;)

Niekoniecznie. Wystarczy, że np. poprosi o podanie numeru konta i
wyliczenia kosztów. Jeśli tego nie zrobisz lub twoje wyliczenia będą
bezzasadnie wysokie, gość sam sobie policzy, a sumę przekaże do depozytu
sądowego.

Wtedy on jest kryty, bo po wytoczeniu powództwa ty dostaniesz kasę z
depozytu (złocisza... no, może dwa - zwracam uwagę, że tyle to biorą w
płatnych toaletach np. na stacjach metra, a tam dochodzą im koszta
personelu i dzierżawy), a potem sąd od ciebie zażąda pokrycia kosztów
sądowych. Ba! Jeśli jeszcze tamten gość będzie przez sąd ciągany i
weźmie prawnika, to jeszcze ty będziesz musiał za to zapłacić.

Nominalnie wygrasz, ale finansowo będziesz do tyłu nawet tysiąckrotnie.

>> A ty oczywiście możesz zażądać pokrycia kosztów, ale najpierw musisz
>> je jakoś w miarę racjonalnie wyliczyć i udowodnić - bo w takim
>> przypadku to, jak to się mówi, piłeczka jest po twojej stronie (ten,
>> kto ma roszczenie, musi wykazać jego zasadność).
>
> 2 złote za uzycie prywatnego tojtoja bez wiedzy i zgody wlasciciela i 3
> tysiace pokrycia kosztow procesu. Oraz przeprosiny ustne za wejscie
> nieproszonym na teren prywatny.
> Lub ugoda na 1500. No i przeprosiny.

ROTFL

Przy takich roszczeniach to jeszcze sąd uzna, że sobie z sądu jaja
robisz. Albo wyśle na badania psychiatryczne.

Albo uzna, że celowo zostawiłeś teren otwarty, żeby wyłudzić od kogoś
szantażem grubszą sumkę.

>> W takiej hipotetycznej sytuacji, jeśli jakiś świr domagałby się opłaty
>> najpierw musiałby wezwać tego, który skorzystał, do zapłaty - i to
>> jakiejś uzasadnionej sumy. Bo gdyby np. od razu poszedł do sądu lub
>> domagał się irracjonalnej sumy (po uiszczeniu jakiejś racjonalnej
>> przez "klienta") to wprawdzie sąd zasądziłby pokrycie kosztów
>> skorzystania, świr zostałby obciążony kosztami postępowania.
>
> Aha, czyli mozliwe jest "zatrzymanie obywatelskie" - i zazadanie 2
> zlotych.

Przecież wyraźnie piszę, że nie jest to ani przestępstwo, ani wykroczenie.

A zatrzymanie obywatelskie jest możliwe wyłącznie w przypadku
bezpośredniego ujęcia po dokonaniu przestępstwa lub wykroczenia (a w tym
drugim przypadku tylko jeśli nie masz możliwości ustalenia tożsamości
sprawcy).

> Jesli odmowi mam prawo przytrzymac i wezwac policje.

Nie.

>> Dodatkowe ryzyko: urząd skarbowy mógłby podejrzewać, że prowadzisz
>> niezarejestrowaną działalność usługową w tym zakresie ;-> A potem by
>> się mógł jeszcze sanepid zainteresować...
>
> Chyba, ze prowadze taka dzialalnosc, a na moim podworku stoi 10 tojtoji
> przeznaczonych na obsluge festynu wielkanocnego :>

Jedna starczy. Z fiskusem nie ma żartów ;)

>>> Ale mnei tu wcale nie chodzi o pieniadze, tylko chyba nie potrafisz
>>> tego pojac.
>>
>> Potrafię, ale to ty się awanturujesz o "obyczaje" - a normalnym
>> obyczajem jest nie domagać się pokrycia pomijalnych kosztów.
>
> A dlaczego?
>
> Jak dla mnie to noimalnym obyczajem jest nie wchodzic na prywatny teren,
> i nie srac tam. A jak si enasra czy uzyje czegokolwiek - to tez
> normalnym obyczajem byloby podziekowac i/lub zaplacic/odwdzieczyc sie.

Jasne, ale to trochę trudne do wykonania, jeśli właściciela nie ma
gdzieś pod ręką.

> No ale na razi emamy moj teren, mojego tojtoja i jakiegos chama co bez
> pytania i bez slowa dziekuje sra bez pytania nieproszony w moim tojtoju.

Załóż kłódeczkę - nie będzie problemu.
Received on Mon Mar 17 01:20:21 2008

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 17 Mar 2008 - 01:51:06 MET