Re: Piętnuję wszystkich złodzieji oprogram owania

Autor: Sergiusz Mitin (sergium_at_ld.onet.pl)
Data: Mon 09 Nov 1998 - 08:15:17 MET


Marcin Wieczorek napisał(a) w wiadomości:
<36607001.33572164_at_news.lodz.pdi.net>...

>OK. Czyli "grunt to nie myśleć". Róbmy swoje. Tak też można.

W stosunku do programów komputerowych właśnie tak robię i dalej zamierzam.
Dlaczego - wydaje mi się, że uzasadniłem wystarczająco przejrzyście, jeśli
do kogo nie trafiło - sorry.
Zresztą nikogo nie zmuszam podzielać moje zdanie, wolność poglądów to
jeszcze jedno prawo którego (na mój gust) usiłują pozbawić nas monopoliści
od komputerów.

[...]

>Niekoniecznie. Wystarczyło wstrzymać się z zakupem kilka tygodni.
>Zaraz o premierze programu czytałem testy, z których jednoznacznie
>wynikało, że jest to oszustwo. Jeśli masz znajomych, którzy kupują
>takie programy mogłeś zapytać ich o wrażenia. No ale jeśli musisz mieć
>najnowszą wersję to nic innego Ci nie poradzę.

SoftRam wymieniłem tylko jako skrajni przykład otwartego oszustwa i
ignorancji, najczęściej zdarzają się znacznie bardziej zakamuflowane próby.
Poza tym żaden program nie jest na tyle dobry jak twierdzi reklama.
A co do testów to nie ma co się oszukiwać, ci co udostępniają redakcjom
programy do testów są REKLAMODAWCAMI, od ich przychylności każda gazeta jest
uzależniona w znacznie większym stopniu niż od wpływów ze sprzedaży.
Wiedząc o tym wierz nu bez opamiętania takim testom.

[...]

>Ja sądzę inaczej. Ale jeśli do innych przepisów i umów podchodzisz
>analogicznie to nie wróżę Ci długiej kariery na tym świecie. Zrozum,
>nikogo nie obchodzi czy Ci się podoba Kodeks Karny, Prawo o Ruchu
>Drogowym, Ustawa o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych itd. Jeśli
>nie będziesz ich przestrzegał trafisz do więzienia lub będziesz płacił
>grzywnę.

Absolutnie nie masz podstaw rozciągać to co pisze o przestrzeganiu praw
autorskich producentów software'u na inne dziedziny życia społecznego. Chyba
że chcesz żeby nasza dyskusja straciła jakikolwiek kształt i zamieniła się
we wszechświatową pyskówkę, co już w znacznym stopniu obserwuję.

>To są prawa narzucone przez społeczeństwo aby takich
>oszołomów co to sami sobie są szeryfami wyeliminować zanim narobią
>szkód.

Nie mam pewności, że ochrona praw autorskich producentów programów
komputerowych jest narzucona przez społeczeństwo. Cały czas mam wrażenie że
wszystko co związane z oprogramowaniem (i komputerami w ogóle) raczej jest
narzucano społeczeństwu.
Podkreślam, że tu, przed tym i dalej chodzi mi WYŁĄCZNIE o przestrzeganie
praw autorskich producentów oprogramowania komputerowego. Zwróc uwagę, że
przestrzeganie wszystkich pozostałych praw autorskich nie budzi w ludziach
takich chorych skojarzeń, przynajmniej "odstrzału" za zkserowanie książki
nikt na razie nie proponował.

>Co to ma wspólnego z tym co napisałem? Powtarzam: nieznajomość
>licencji nie jest usprawiedliwieniem. Do tego zdania się ustosunkuj.
>Opuściłem komentarz aby było Ci łatwiej się skoncentrować na głównej
>treści.

Do umów licencyjnych w tej dyskusji ustosunkowałem się już wielokrotnie, nie
będę tego powtarzał.
Natomiast wszelkie gadania na temat "ucinania rąk", "odstrzału" czy
"zabijania" przytaczane w tej dyskusji budzą we mnie głębokie obrzydzenie.
Nawet jeśli są używane tylko jako ilustracja.
Ciekaw jestem, czy gdyby komuś z was dali topór i powiedzieliby: "Zabieraj
się do roboty i to w majestacie prawa" ilu by się zgodziło?
A skoro nikt to nie ma co o tym gadać...

>W tym wypadku jest to to samo. Przestrzeganie prawa jest uważane
>POWSZECHNIE za cechę pozytywną. Nieliczne jednostki uważają inaczej
>ale to ich problem.

Nie jest to samo. Jeśteś programistą i udowadniasz jedynie uzależnienie
punktu widzenia od punktu siedzenia.
Czy już trafiło, że tu wypowiadam się TYLKO o programach komputerowych czy
mam to powtarzać w każdym zdaniu?

>Przeprowadzałeś jakieś badania co do tych procentów? Możesz podać skąd
>masz te dane?

Nie muszę, inni to robią. Wszystkie niemal gazety komputerowe (inie tylko)
na okrągło twierdzą, że zdecydowana większość ludzi na całym świecie używa
na komputerach domowych nielicencjonowane oprogramowanie. W niektórych
krajach (przeważnie biednych) ten udział sięga nawet 90% i więcej.

>Przy okazji: demokracja, lobbikracja, kasokracja.

To w końcu demokracia czy kasokracia? Chyba nie będziesz twierdził, że to
jest to samo?

>Producenci swój produkt kierują do tych którzy chcą go kupić. Podobnie
>jak sprzedawcy na bazarach. Nikt nie produkuje dla złodziei. Oni tylko
>wcinają się w normalną kolej rzeczy.

Widocznie że z programami komputerowymi sprawy się mają inaczej. Przcież już
pytałem co lepiej: sprzedać 10 Wind po 300 zł czy 100 - po 50 zł? Nikt na
razie rozsądnie na to pytanie nie odpowiedział...
Pomijam odpowiedzie z gatunku "ich własność, za ile chcą za tyle sprzedają",
w ten sposób nikt z nikim o niczym się nie dogada.
A ja (choć i oszołom wg. Ciebie) uważam że mimo wszystko marny pokój
(czytaj - porozumienie) jeszt lepszy od dobrej walki...

>Skoro tak sądzisz.

Ano sądzę. W ogóle nie dołączałbym się do tej i podobnych dyskusji bo
doskonale zdaję sobie sprawę, że piractwo to żadna chluba, zresztą pisałem o
tym wielokrotnie.
Ale wkurzają mnie tacy trawożercze moraliści którzy proponują lek gorszy od
choroby i jeszcze tak przy tym śliną tryskają, że kapie mi ekranu z
monitora...
Trochę więcej szacunku do ludi, nawet (a może w szczególności) tych z
którymi się nie zgadzasz.

Jeszcze jedną historyjkę opowiem jeśli pozwolisz.

Niejaki facet, w przeszłości oficer-komandos zdecydował się napisać książkę
o swoich popisach (a trzeba mu przyznać, że było o czym). Powod prosty -
zapotrzebowanie na taki rodzaj literatury i co za tym idzie - spora kasa.
Nic nie
stało na przeszkodzie: nazwiska, daty, nazwy krajów i miejscówości zostały
pozmieniane, państwo któremu ten gość składał przysięgę dawno nie istnieje.
Wstydzić się nie miął czego bo najemnikiem nie był.
Na rozcięczenie mózgu gość też nie chorował, może właśnie dlatego przeżył.
Na reszcie książka była gotowa, wydawca już od niecierpliwości parkiet
rozgrzebywał tylnymi nogami.
Ale facet jeszcze raz przeczytał swoje dzieło, jeszcze raz pomyślał... i
sformatował dyskietki z książką.
Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że póki pisał do końca uświadomił sobie to o
czym chaotycznie zastanawiał się od czasu do czasu. Mianowicie, że ci goście
krtórym w starciu z nim zabrakło siły, umiejętności, odwagi, chłodnej głowy,
a
może po prostu szczęścia wcale nie byłi sqrw... synami, du...kami ani czymś
podobnym. Najprzwdopodobniej to byli całkiem porządne ludzie, tyle że "po
drugą stronę jego roboty". I z szacunku do nich tę książkę zniszczył.
Tak że widzisz - nie zawsze kasa ponad wszystko...
Mam nadzieję, że nie zapytasz co to ma do piractwa komputerowego?

No to co - EOT?

--
Pozdrawiam.
Sergiusz Mitin
sergium_at_ld.onet.pl


To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 17:48:52 MET DST