Re: 2 osoby skazane za piractwo komputerowe (z GW)

Autor: Slawomir Marczynski (slawek_at_arcadia.tuniv.szczecin.pl)
Data: Wed 12 Mar 1997 - 12:38:45 MET


  Odnosnie "piractwa komputerowego" sugerowalbym co nastepuje:

1. Nie uzywac terminu "piractwo", gdyz jest zostal on stworzony do
   okreslania procederu uprawianego przez rabusiow morskich. Zwykle
   zaczynalo sie od wyrzucenia kapitan za burte... Piraci istnieja
   i wspolczesnie, o czym jako mieszkaniec portowego miasta mam pelna
   swiadomosc. (Anglicy szczegolnie okrutnie karali piratow, nic wiec
   dziwnego, iz szukajac terminu ktory odstraszylby ew. przestepcow
   nielegalnie kopiujacych software uzyli slowa "piracy").

2. Nie sprowadzac wszystkiego do kategorii "kradziez". Przypominam,
   ze jest mozliwa kradziez oprogramowania jako taka - np. z magazynu
   sklepu z softwarem itd. Z drugiej strony, korzystanie z oprogramowania
   niezgodnie z warunkami licencji i inne praktyki nalezy nazywac po
   imieniu - tzn. lamaniem warunkow licencji (i tym samym nielegalnym
   uzywaniem programu).

   Etyczne watpliwosci, czy mozna postawic znak rownowaznosci pomiedzy
   uzywaniem nielegalnie pewnego dobra a jego kradzieza, moga uswiadomic
   dlaczego nie jest rownie napietnowana spolecznie kradziez radia z samochodu
   i nieautoryzowane kopiowanie programu. W tym pierwszym wypadku mamy
   jasno okreslonego poszkodowanego. W tym drugim szkode ponosi jakoby
   firma, ale (ze wzgledu na bajonskie ceny programow!) istnieje _bledne_
   przekonanie, iz jej straty z tego powodu sa dla niej niezauwazalne.

3. Pamietac, ze w Polsce obowiazuje polskie prawo. Dlatego tez wszelkie
   umowy obowiazuja tylko w tym stopniu i zakresie, w jakim nie sa sprzeczne
   z aktami wyzszego rzedu. Warto przypomniec, ze prawo stanowi Sejm i Senat
   - a nie firmy software'owe. Jezeli warunki licencji sa nieodpowiednie
   dla nas - to nalezy nie kupowac produktow danej firmy. Paranoja zaczyna
   sie wtedy, gdy zaczynamy cyt. "sluchac na bacznosc salutujac", gdyz tak
   pisze na okladce (byla taka plyta zespolu Big Cyc, dokladnie z takim
   napisem na okladce jak zacytowany). I tak np. w miesieczniku CHIP jeden
   z Panow Redaktorow we wstepniaku napietnowal "uzywanie programow
   kupionych nie za wlasne pieniadze". Tu nasuwa sie pytanie - czy np.
   ksiegowy ma prawo uzywac np. arkusza Excel jezeli nie kupil go za
   wlasne pieniadze, lecz licencja na uzytkowanie tego programu zostala
   zakupiona (100% legalnie; na dany komputer etc.) przez zatrudniajaca
   go firme? Zacietrzewienie w walce nielegalnym kopiowaniem i
   uzytkowaniem programow jest doprawdy wielkie. Niektore z pomyslow juz
   zreszta realizowano, np. w ramach rozlicznych rewolucji...

4. Ceny programow sa ustalane przez mechanizmy rynkowe a nie koszt
   produkcji.

 a. Cena 1 CDROM z software'm - przy masowej produkcji plus dystrybucja,
   to jest okolo 600 MB (moze byc w tym podrecznik on-line), bez kosztow
   reklamy, bez kosztow "supportu", bez serwisu itd. - wynosi _ponizej_
   
                                 4 PLN

   Suma ta bierze sie z prostej obserwacji - tyle kosztuje 1 CDROM do
   jednego z popularnych na polskim rynku magazynow, a trudno jest
   przypuszczac, ze ludzie ow wydajacy doplacaja do interesu z powodow
   charytatywnych. (Uwaga: mowa jest o cenie CDROM'u a nie software'u
   ktory jest na nim!)

 b. Cena biletu do kina wynosi gdzies okolo 10 PLN. Filmy nie sa produkcja
   nie przynoszaca zyskow (przynajmniej - amerykanskie filmy. Nota bene:
   wiekszosc programow komputerowych tez jest made in U.S.A.)
   Aby zrobic film potrzeba zatrudnic wysoko kwalifikowanych specjalistow,
   w tym aktorow (dobro rzadkie!) i specjalistow od animacji komputerowych.

     Wiekszosc gier na rynku polskim kosztuje w granicach 100-200 PLN. Ergo,
   programisci je piszacy powinni zarabiac wiecej niz gwiazdy filmowe... :-)
   i podobnie jak one sie cenic... :-)

     Tak jednak nie jest - ceny ustalane sa dla zyskow firm i dystrybutorow,
   a nie dla tego, zeby programiscie zylo sie lepiej a jego dzieciom
   dostatniej.

 c. Cena pakietu Microsoft Plus! for Windows waha sie od 140 PLN (brutto,
   w TTS) do 240 PLN (sklep Bilang w Szczecinie; rowniez cena bez VAT).
   Owe 100 PLN (czyli $30) jest brane przez posrednika, ktory absolutnie
   nic nie wie o programowaniu, komputerach itp. sprawach. On tylko
   sprzedaje... z marza okolo 50%. (Ciekawe, ilu jeszcze ludzi, calkowicie
   zbednych do wytworzenia danego programu, utrzymuje sie z pracy ludzi
   ktorzy napisali MS Plus!...)

   Jak widac, cena pakietu MS Plus! w sklepie nie ma nic wspolnego z jego
   kosztem produkcji.

 d. Majac gwarancje prawne firmy nigdy z wlasnej woli nie obniza cen swoich
   wyrobow. To jest trywialne. Jedynym mechanizmem moglaby byc konkurencja
   rynkowa. Moglaby byc, gdyz z drugiej strony czynione sa liczne starania
   o monopolizacje rynku (pamietacie proces Apple-Microsoft?) Jestesmy
   nauczeni, ze dobry program musi kosztowac i to kosztowac duzo. Tymczasem
   mozna przezyc szok: np. Linux i GCC.

 e. Nie mozna wliczac kosztow serwisu - tzw. "pirackie oprogramowanie" z
   pewnoscia z serwisu nie korzysta, stad mozna by wysnuc ze powinny byc
   dwa rodzaje licencji: "full" (z serwisem) i "limited" (bez serwisu)
   - w tym drugim przypadku, cena programu mogla by wynosic okolo 100 PLN
   (kilka dobrych filmow plus koszt CDROM jako nosnika). Serwis ma zawsze
   na celu (tak jak i wszystko inne) pomnozenie zyskow firmy!

5. Z calym szacunkiem dla firm software'owych, wszystcy musimy przyznac,
   ze mozliwe byloby obnizenie cen wielu programow i to w bardzo znacznym
   stopniu. Wiele produkow zamortyzowalo sie juz na rynku amerykanskim
   i nie mozna twierdzic, ze prosta lokalizacja jest rownie kosztowna jak
   napisanie programu od podstaw. Jezeli zas taki np. Microsoft Office
   kosztowalby na rynku polskim 100 PLN, to "pirat" musialby brac za
   nielegalna kopie mniej (np. 50 PLN), co przy kiepskiej technologi
   (jego koszt wlasny to moze jakies 20 PLN) i _realnej_ grozbie
   aresztowania czyniloby caly "interes" po prostu nieoplacalnym.
   Ale kiedy firmy lupia skore cenami wyssanymi z palca (!), to stwarzaja
   niejako "nisze ekologiczna" dla pokatnego obrotu oprogramowaniem.

6. Czy ktos pamieta historie z Mojzeszem i Izraelitami? Bo moim zdaniem
   dopiero gdy wymrze pokolenie, ktore pamieta czasy braku ochrony prawnej
   programow komputerowych (do ktorego i ja sie zaliczam), tak dlugo nie
   bedziemy mieli poszanowania dla licencji na software we krwi...

7. Czytaliscie nowele "Janko Muzykant"? Nie? To przeczytajcie raz jeszcze.
   

YS

--
Slawomir Marczynski (Mr) 
Institute of Physics, Technical University of Szczecin
Al. Piastow 48/49, 70-310 Szczecin, Poland
slawek_at_arcadia.inter.tuniv.szczecin.pl, tel:+(048-91)-494056 


To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 15:58:15 MET DST