Autor: Marek J. Battek (battek_at_pwr.wroc.pl)
Data: Tue 15 Apr 2003 - 23:01:33 MET DST
Ja z kolei pojechałem do Głuszycy, gdzie też (za stacją
kolejową) była
kopalnia uranu (złoże "Grzmiąca"). Niestety, dojazd jest
tylko do baraków,
zapewne mieszkali tam pracownicy, natomiast dalej było takie
błoto, że
ani pieszo, ani samochodem nie miałem ochoty się pchać
(pieszo - bo buty
miałem marne, samochodem - bo szkoda mi było na opłacanie
traktora lub
pary koni do wyciągania).
Przy okazji co do St. Julianowa, to prawdopodobnie główna
część wydobywcza była
położona nieco dalej na południe od miejsca które zwiedzałem
(w kierunku Dziećmorowic).
Co do Poniatowa (miejsce z mapy g. Wałbrzyskich), to jednak
coś tam
podobno było, mam wstępne namiary, będę tam chyba w środę po
świętach.
Stwierdzam natomiast konieczność szybkiego wskrzeszenia
mojego samochodu
terenowego, co wprawdzie wymaga kasy i wysiłku, ale jest
niezbędne.
Pozdrawiam mjb
PS. Na Allegro ktoś licytuje licznik GM Bielvar 104, ale
cena
chyba przesadzona (kup teraz 250 zł, cena wyjściowa 200 zł)
"Andrzej Pełka" napisał(a):
> A ja donoszę, że byłem tam dzisiaj. Urwałem się z pełnego zajęć tygodnia
> niczym pies z łańcucha i już około 9 rano ryłem :-) Wyryłem z pięć kilo
> różnego uranowego badziewia i kiedy już pomyślałem, że tym razem nie
> trafi mi się nic szczególnego na podmokłym terenie nad strumieniem
> trafiłem na dwa radioaktywne głaziory. Jeden składał się jakby z warstw.
> Na przemian biały kwarcyt i jakaś czerwonawa skała, a pomiędzy nimi
> różnej grubości warstwy blendy. Niestety nie przydał mi się, bo za wielki,
> a rozbijanie młotkiem kompletnie dewastuje warstewki uranowe.
> Za to drugi okazał się być zacnym i gęstym kęsem blendy z zielonymi
> i żółtymi nalotami. Bardzo ładnie wyglądał po umyciu w strumieniu, ale
> co by tego szczęścia nie było za wiele ujawniły się przy okazji pęknięcia.
> One to właśnie spowodowały, że w końcu postanowiłem kamień rozbić.
> Tym sposobem mam kilka dość dobrych okazów, a przy okazji blenda
> jak żadna z moich dotychczasowych zdobyczy ładnie prezentuje swój
> muszlowy przełam. Pewnie nawet nieco ją "przytępię", bo na obrzeżach
> tej muszlowatości jest bardzo ostra. Zabawny w tej sytuacji fakt -
> dotąd wielokrotnie i bezskutecznie przemierzałem wspomniane miejsce
> z licznikiem. Jest więc pewne, że nie wywiozłem z Zalesia wszystkiego.
> Wnet dokonam pewnie kolejnych nowych i ciekawych "odkryć" :-)
>
> Andrzej.
-- Marek J. Battek tel. 0-601 722945, ++48/71 3484173
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Thu 04 Mar 2004 - 21:41:21 MET