Użytkownik "Adam" <a.g@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:pojrl5$p22$1$Adam@news.chmurka.net...
W dniu 2018-09-28 o 00:56, HF5BS pisze:
Użytkownik "Sebastian Biały" <heby@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:pojf5e$vku$1@node2.news.atman.pl...
(posektorowo)
Oczywiście to działa kiedy dyski mają ten sam rozmiar lub docelowy jest
większy.
Da się i na mniejszy, sam tak robiłem. Warunek - obkurczenie partycji na
źródle tak, aby ostatnia kończyła się wcześniej, niż kończy się dysk
docelowy. Nie ma siły nie przejść. Oczywiście, gdy cel jest taki sam, lub
większy, odpada kłopot ze wstępnym p...niem się z obkurczaniem w źródle.
Gorzej, jak ktoś zapomni później ustawić wielkość partycji na dysku
docelowym i system radośnie zacznie coś zapisywać poza obszarem nośnika.
Ale partycje są już ustawione i niczego poza, system nie zapisze!
To już od dawna nie są czasy CHS (cylinder[prawie alias
ścieżka]/głowica/sektor.
Teraz pisze się przez LBA i to, czy cokolwiek zapomnialem, bądź nie, ustawić
po kopiowaniu, poskutkuje jedynie mniejszą, niż oczekiwana pojemnością
woluminu. Wiele razy pisałem bez ustawienia potem czegokolwiek (oczywiście,
na końcu ustawiałem), a JEDYNYM skutkiem było to, że obszar, poza zakresem
źródła, leżał odłogiem. I należy w NTFS uważać, przy "resize" rozszerzane są
dwie rzeczy, wolumin i system plików. Jeśli się tu zaniedba (zwykle
partycjonery pilnują tego), to w rezultacie możemu otrzymać, załóżmy, że
pierwotnie było 100 giga, a teraz jest 300 giga, trzystugigowy wolumin,
gdzie do dyspozycji będzie nadal tylko 100 GB, a 200 giga woluminu będzie
psu na srakę. Ale można to ruszyć, dobrym sprawnym partycjonerem wykonać
ponownie resize (może potrwać) (teraz wiecie, czemu unikam systemowego
DISKPART, gdy mam rozszerzyć wolumin...). Czasem tak chwilę podziałam, jeśli
czas goni, albo trzeba zrobić odzysk, a źródło zbolałe, np. spadaczony dysk,
przewalony posektorowo na nowy. Pewnie zapytacie, że spadaczony, a chcę mu
partycję obkurczać przed faktem. Ano, ale nie dokładnie tak, nigdy nie
ruszam felernego dysku (w sensie pisania), jeśli nie jest to absolutnie
niezbędne, zanim nie dokonam backupu, czyli jeśli mam miejsce na cel, lub
choćby tymczasowe, to najpierw obrazek, a potem choćby dzieciom do zabawy w
bule. A niuansów sytuacji bywa tyle, że trudno je zwięźle ująć.
Rzeczywiście, może się pojawić problem, gdy zrobimy kopię BEZ pierwej
obkurczenia partycji, aby się zmieściły na celu, wtedy może się okazać, że
jakieś metadane (choćby i kawałki MFT) zostały poza zakresem docelowym i
brak ich przeniesienia poskutkuje różnymi smiesznymi (zwykle mało, lub
bardzo mało) sytuacjami. System odwoła się do struktury, która się nie
zmieściła... pecet w tej sytuacji zastopuje 0x50... a system, jak np., nie
wczyta np. sterownika dysku... ITP. (Tak, niuansów jest wiele)
Analogicznie, jak (lata temu) czasem ktoś się cieszył, że kupił w
nieznanym źródle tani pendrive o jakiejś ogromnej pojemności. Tak się
cieszył, dopóki nie zaczął na nim zapisywać nieco więcej danych.
Kolega się tak naciął. Był u rodziny w Kanadzie i w jednym z tamtejszych
lokalnych sklepów, zanabył po c.a. 3 CAD sztuka, dwa penisy po 1 gigu.
Ochoczo skopiował porobione wtedy zdjęcia (dobrze, ze źródła nie
skasowano...) i mocno się zdziwił, jak tu w Warszawie, udało się odczytac
tylko kawałem miniatury w marnej rozdzielczości (bo w pliku JPG zapisywało
też miniaturę fotki, może byc inna, niż główne zdjęcie). Przy kopiowaniu,
jak pytałem, nie zauważył niczego złego (chodziło mi o bardzo wolną pracę
kopiowania - o tym za chwilę), nie pamietam, czy sprawdzi.l, czy zdjęcia się
czytają.
No, wziąłem peny na warsztat odpowiednim programem (Victoria też ta do HDD
miała swój udział) i tylko sobie pomyślałem, dzieci zatkać uszy, kto kogo
chciał tu w chuja zrobić, dzieci odetkać uszy. Z pewnością nie rodzina
kolegę, ani kolega mnie, ani w odwrotną stronę. Okazało się, że na
jednogigowych penach, użytecznej pamięci jest tylko ok. 130 kB, na początku,
ale w nieciągłym obszarze, starczyło na MBR, bootblok i obie FAT, oraz
kilkadziesiąt kB danych. Najlepsze, ze obszary te, choć w podobnych
miejscach, każdy był w innych. Rozebrałem, nic tam wizualnie nie wskazywało
na syf. Lampka migała, pen się zgłaszał, tu, charakterystyczne było to, że
transfer ze zdrowymi sektorami, na USB2, był ledwie 1 MB. Ale za to z
chorymi, szło jeszcze gorzej, bo zaledwie 250 kBps (tak, KILObajtów na
sekundę), odczyt tych sektorów a jakże, nie kończył się błędem (pewnie w
firmware zablokowane), lecz jedynie zwracał pełnozerowa zawartość,
niezależnie od tego, co było wcześniej zapisane.
Podpowiadałem, aby zareklamować to gówno, ale kolega się nie zdecydował,
widocznie taniej było stracić te 3 dolce per sztuka, niż ruszać korowód w
Kanadzie.
A szkoda, bo peny całkiem ładne wizualnie, porządnie w blisterku
zapoakowane...
Terazz o tym, co ja chcę świadomie zrobić...
Widziałem kiedyś na Allegro, jak ktoś spylał peny 512 GB (gigabajtów), za
cenę coś koło 50 PLN. Wiedziałem, że to wałek i chciałem kupić, by potem
jawnie obsmarować sprzedawcę w komentarzu. Oczywiście, najpierw nastąpio by
dokładne sprawdzenie, że słusznie, a może wymyślił coś, że rzeczywiście
takie tanie, a jednocześnie dobre? Bo jeśli by działało, to komentarz byłby
pozytywny :P
Mnie z tym bigpenem szczerze interesowało, czy, jak w SciPhone, ilość
dostępnej pamięci będzie maleć proporcjonalnie. Tej pamięci zamiast 32 GB,
dawał ok. 10 MB. Ale za to, jak ubyło 5 MB, to proporcjonalnie, ze wskazania
ubywało 16 GB... Kartę SD-mikro widział normalnie.
Czy zmaleje proporcjonalnie... Czy zacznie zapisywać "na okrągło" i jak to
się potem objawi.
Jak tylko się taka aukcja pojawi, to chcę np. w jakimś internetowym
pamietniku (wybaczcie, słowo "blog" kojarzy mi się z "błe"/"bue") opisać,
jak nabywałem, jak badałem i co z tego wyszło.
A do swojego lapa kupić 240 SSD, jest za ok. 170 zyla... Będę uważać...
--
Łapy, łapy, cztery łapy,
A na łapach pies kudłaty.
Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może ty? Może ty? Może jednak ja...?
|