Re: Wq*wiłem się... Czyli W2k i sprawdzanie dysku.

Autor: Konrad Kosmowski <konrad_at_kosmosik.net>
Data: Mon 09 Apr 2007 - 03:53:25 MET DST
Message-ID: <20070409035325.2404336f@localhost.localdomain>
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2

** Lawrens Hammond wrote:

>>> Wziąłem do sprawdzenia starego HDD z przywalonym filesystemem. Ten
>>> pier... w2k zamiast zapytać się przy starcie, czy zgadzam się na
>>> jakiekolwiek naprawy, on mi od razu, bez pytania, zabrał sie za
>>> sprawdzenie tego dysku,

>> Widocznie był tak ustawiony. Nie wiem czy jestem pierwszym ale
>> poinformuję Cię, że system operacyjny jakim jest Widnows 2000 to nie
>> jest narzędzie specjalizowane do naprawy systemu plików. To jest

> Nie był tak ustawiony. Wszystkie inne dyski to najpierw pyta -
> obrobić, czy nie obrobić.

Szczerze mówiąc nie wiem czemu tak zrobił (spece z grupy - czemu?) ale
nadal uważam, że Windows nie jest zbyt dobrym narzędziem do dotykania
uszkodzonych/dysków/partycji itp. Właśnie z tego powodu, iż ZANIM
zrobisz kopię danych (bit po bicie) to ten Windows coś będzie próbował
z tym dyskiem motać. Zrozum, że filozofia Windows polega na tym aby
zawsze podnieść się (nawet w niesprzyjających ku temu warunkach) za
wszelką cenę. :)

(...)

>> Więc dobór narzędzia do naprawiania uszkodzonego systemu plików
>> cokolwiek błędny. Praktyka jest taka, że:

> Nie chciałem dobierać zadnego narzędzia. Chciałem TYLKO I WYŁĄCZNIE
> sczytać pliki, które sczytać się dadzą, a resztę wyciąć.

Ale to piszesz dopiero teraz. I czemu pliki? Da się różnymi metodami
wyciągnąć DANE z rzeczy gdzie ciężko mówić o plikach. :)

(...)

>> - POTEM robimy DRUGĄ kopię tego co zostało z systemu plików bit po
>> bicie, z tej pierwszej kopii
>> - na drugiej kopii uruchamiamy narzędzia odzyskiwania - jak coś się
>> nie uda to przywracamy z pierwszej kopii

> Nie było absolutnie takiej potrzeby.

Czyli w ogóle nie chciałeś tych plików przywracać?

>> głupie bo to są kopie po prostu - chodziło o kolejność działania)

> W moim przypadku akurat, jak wspomniałem, potrzebne było jedynie
> wrzucenie dysku w szufladę, zaznaczenie całości, klawisz F5 (albo i
> F6 lepiej) i jedziemy, co się da, to przecisnąć, co nie, w czeluść
> niebytu.

A to super. Ale nie rozumiesz, że w momencie kiedy system plików jest
uszkodzony to nie da się na im operować w ten sposób?

>> No wymaga to nieco przestrzeni dyskowej ale nikt nigdy nie
>> obiecywał, że odzyskiwanie takich rzeczy jest łatwe, tanie i
>> przyjemne. O wiele

> Nie oczekiwałem, aby odzyskiwanie było lekkie łatwe i przyjemne,
> zwłąszcza, wobec kilku tysięcy kopii Kleza-H.

Odzyskiwać zdaje się chciałeś DANE (nie wiem, zdjęcia, dokumenty,
cokolwiek).

>> łatwiej, taniej i przyjemniej jest mieć sensowne procedury backupu
>> niż bawić się w naprawianie systemów plików. Żadna tam Ameryka w
>> konserwach.

> Taaa... zwłąszcza, gdy to czyjś dysk i ma sie za zadanie odzyskać
> jedynie dokumenty.

W momencie kiedy system plików jest padnięty i nie wiesz jak się
nazywają pliki (nie widzisz *.DOC na przykład) to skąd wiesz czym
(jakim kawałkiem zer i jedynek) są dokumenty?

(...)

>>> Chcę się uprzejmie zapytać, czyżbym coś schrzanił,

>> Zasadniczo tak - nie zrobiłeś kopii Ważnych Danych.

> Czyli, w tej sytuacji jaka zaszła, musiało by się to przełożyć na to,
> że musiałbym metodą jasnowidzącego wróżenia odgadnąć, ze dnia
> określonego w kartach Tarota przyjdzie do mnie od osoby określonej
> mniej, lub bardziej dokłądnie w kartach tarota, niedziałąjący
> komputer z dyskiem, z którego trzeba sczytać dane.

Nie. No właśnie nie trzeba Tarota. Wystarczy robić kopie Ważnych
Danych, wtedy można powiedzieć "O dysk mi padł! A ja mam kopię i mnie
to nie obchodzi!".

> A jedynym problemem tego dysku była obecność BADów, które system
> zaczął przy starcie łatać w ogóle nie zapytawszy, czy sobie takiego
> naprawiania życzę.

No właśnie te kopie to między innymi takie problemy rozwiązują. Dysk
się wyrzuca, a dane nadal istnieją. :)

>>> Chyba przejdę na Linuxa, jest bardziej przewidywalny...

>> Se przechodź, Linux nie jest zbawieniem jak się nie robi backupów -
>> jak go szlag trafi to tak samo jak z czymkolwiek.

> Oj rany, albo ja jestem taka pizda i nie dopisałem, albo nie
> doczytałeś (stawiam na to pierwsze), ze to nie mój dysk, stan jego
> nieznany, i żeby w ogóle rozpocząć jakiekolwiek procedury wobec
> niego, to trzeba go do czegośkolwiek podłączyć i cokolwiek uruchomić.

O zaczynasz łapać o co chodzi. Ale nie Windows. Trzeba podłączyć
cokolwiek i zrobić kopię tego co zostało, ale nie na poziomie systemu
plików (bo taka operacja może wręcz zaszkodzić) tylko bit po bicie. Z
resztą już to opisałem.

> Zatem szuflada, kluczyk, start i zonk, rozpoczęcie naprawy bez
> żadnego sygnału uprzedzającego.

Moim zdaniem nie rozumiesz tego co ja Ci tutaj staram się powiedzieć.
Staram się powiedzieć, że każda operacja naprawy może zasadniczo
bardziej zepsuć. Dlatego pierwszą rzeczą jaką robimy to nie naprawa ale
kopiowanie tego co zostało na inny nośnik, potem drugie kopiowanie i
potem DOPIERO naprawa na tej drugiej kopii (w sensie trzeciej).

-- 
    +                                 '                      .-.     .
                               ,                         *    ) )
  http://kosmosik.net/                     .           .     '-'  . kK
Received on Mon Apr 9 03:55:08 2007

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 09 Apr 2007 - 04:42:01 MET DST