Re: Odp: Dlaczego pognebilem ICM....

Autor: Grzegorz Staniak (gstaniak_at_zagiel.pl)
Data: Thu 26 Aug 1999 - 15:49:55 MET DST


Marcin Jagodzinski wrote:
 
[...]
 
> Bo trzeba przyznać, że w praktyce Internet umożliwia działania powiedzmy na
> granicy prawa. To nie jest postulat, taka jest praktyka. Jeżeli w państwie
> A zakazane są pewne treści, a państwie B nie, łatwo można skorzystać z
> serwerów państwa B. Tak już ten Internet zbudowano.

To nie jest tylko specyfika Internetu, to samo mozna powiedzieć o TV
satelitarnej czy nawet naziemnej, radiu...

> Prawo jest prawem. So
> what? Internet jest Internetem. Prawo działa w granicach danego państwa,
> Internet je w dużym stopniu ignoruje. To zasadnicza sprzeczność i ona
> istnieje, niezależnie od szumnych deklaracji.

Z tym się zgodzę, ale przecież mozna zastosować choćby i skromne
środki, by przed napływem śmiecia z zagranicy się bronić. I akurat w
przypadku Internetu będzie to łatwiej zrobić niż w przypadku radia
czy telewizji.
 
> >> Podsumowując - to, co administrator trzyma na serwerze jest wyłącznie
> >> jego prywatną sprawą i nikt (może z wyjątkiem właściciela) nie powinien
> >> mieć tu prawa ingerencji.
> >
> >Nawet w przypadku łamania prawa?
>
> Tak (tzn. nie wiem, czy "trzymanie" może być niezgodne z prawem). Chyba, że
> chodzi Ci o "udostępnianie". Jeżeli zaczyna to udostępniać i jest to
> sprzeczne z prawem, to od tego jest policja.

Hm. Poniekąd racja - jak mówiłem, nie sądze bynajmniej że admin
odpowiada za nielegalne treści przepływające przez jego serwer
newsów. Ale czułbym się lepiej, gdybym wiedział, że w przypadku
naruszenia prawa będzie miał _obowiązek_ skasowania konkretnej grupy
czy postu. Niezależnie od wolności dawanych mu przez zasady pracy
Usenetu.
 
> >Usenetu. Nie ma centralnego komitetu, nie ma kar, etc. Jest swobodna
> >współpraca odpowiedzialnych osób. Ale to nie oznacza, że jakimś
> >cudownym sposobem te osoby nagle są wyłączane spod lokalnego
> >prawodawstwa, zależności służbowych, stosunków własności etc. I to
> >one mają pierwszeństwo przed zasadami pracy Usenetu.
>
> To są dwa różne światy. Zasady pracy Usenetu są jakie są, a prawodawstwo
> jest jakie jest. Osoby owszem -- podlegają prawu, ale Usenet? A jak go w
> ogóle zdefiniować?

Pytanie za 100 punktów. Gdyby można było to w miarę precyzyjnie
określić i sformułować prawniczym językiem, byłaby szansa na realny
wpływ na powstawanie prawa stosującego się do sieci. Językiem
ustawodawcy zredagować przepisy uzwględniające specyfikę konkretnych
usług i zasady przeciwdziałania nadużyciom (na poziomie np.
miedzynarodowej policji, w tym zasady przekazywania danych dla
potrzeb śledzrtwa itp.). Myślę, że aktywne wyjście z takimi
propozycjami byłoby dużym zwycięstwem użytkowników polskiego
Internetu, ale to wymagałoby osiągnięcia pewnego konsensu co do
tejże specyfiki i zasad - patrząc jak wygląda tzw. środowisko,
szczerze watpię.
 
> Marcin Jagodziński

--
Grzegorz Staniak <gstaniak_at_zagiel.pl>


To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Wed 19 May 2004 - 16:24:02 MET DST