Re: Odp: Dlaczego pognebilem ICM....

Autor: Marcin Jagodzinski (marcinj_at_webcorp.com.pl)
Data: Thu 26 Aug 1999 - 11:55:36 MET DST


On Thu, 26 Aug 1999 10:54:00 +0200, Grzegorz Staniak <gstaniak_at_zagiel.pl>
wrote:

>Dobrze, ale to w praktyce jest postulat wyjęcia Internetu spod
>prawa. I jeśli tzw. środowisko będzie argumentować w tym kierunku,
>prędzej czy później skończy się to żałośnie. Tzn. ktoś inny "zrobi
>porządek". To nie jest kwestia ocen moralnych, to jest kwestia
>paragrafów. Prawo jest prawem. W tej chwili przy dobrej
>reprezentacji środowiska pewnie dałoby się jeszcze wpływać na
>rozwiązania prawne tak, by przynajmniej brały pod uwagę specyfikę
>konkretnych usług etc. Ale jeśli my będziemy "bronić Usenetu jak
>niepodległości", zamiast współpracować przy jakiejś tam nad nim
>kontroli, to zrobi to grono starszych panów z jakiegoś szacownego
>ciała w taki sposób, że bokiem nam to wyjdzie.

Bo trzeba przyznać, że w praktyce Internet umożliwia działania powiedzmy na
granicy prawa. To nie jest postulat, taka jest praktyka. Jeżeli w państwie
A zakazane są pewne treści, a państwie B nie, łatwo można skorzystać z
serwerów państwa B. Tak już ten Internet zbudowano. Prawo jest prawem. So
what? Internet jest Internetem. Prawo działa w granicach danego państwa,
Internet je w dużym stopniu ignoruje. To zasadnicza sprzeczność i ona
istnieje, niezależnie od szumnych deklaracji.

>> Podsumowując - to, co administrator trzyma na serwerze jest wyłącznie
>> jego prywatną sprawą i nikt (może z wyjątkiem właściciela) nie powinien
>> mieć tu prawa ingerencji.
>
>Nawet w przypadku łamania prawa?

Tak (tzn. nie wiem, czy "trzymanie" może być niezgodne z prawem). Chyba, że
chodzi Ci o "udostępnianie". Jeżeli zaczyna to udostępniać i jest to
sprzeczne z prawem, to od tego jest policja.

>Ja tak sobie myślę, że ta złota wolność jest przede wszystkim
>zabezpieczeniem przed naciskiem/manipulacją ze strony reszty
>Usenetu. Nie ma centralnego komitetu, nie ma kar, etc. Jest swobodna
>współpraca odpowiedzialnych osób. Ale to nie oznacza, że jakimś
>cudownym sposobem te osoby nagle są wyłączane spod lokalnego
>prawodawstwa, zależności służbowych, stosunków własności etc. I to
>one mają pierwszeństwo przed zasadami pracy Usenetu.

To są dwa różne światy. Zasady pracy Usenetu są jakie są, a prawodawstwo
jest jakie jest. Osoby owszem -- podlegają prawu, ale Usenet? A jak go w
ogóle zdefiniować?

Marcin Jagodziński
Portfolio: http://portfolio.art.pl/ [update: 08.08.1999]
"More than 700 chemicals are used to manufacture a PC,
 about half of them toxic." Joan Lowy



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Wed 19 May 2004 - 16:24:01 MET DST