Leży u mnie stary pecet sprzed mniej więcej 15 lat, z procesorem
AthlonXP 3000+. Nie jest to co prawda jakiś ważny element "kolekcji", bo
daleko mu do statusu "zabytku techniki", jednak trzymałem go w celu
odpalenia od czasu do czasu którejś gier, w które grało się w czasach
liceum (współczesny sprzęt/Windows nie koniecznie prawidłowo radzi sobie
ze wszystkimi tytułami).
Wczoraj próbowałem odpalić go po dłuższej przerwie i zauważyłem, że
hałasuje dużo bardziej niż powinien (przywracając go do stanu
użyteczności parę lat temu wymieniłem wentylator w zasilaczu i
chłodzenie). Na normalny szum wiatraków nakłada się jeszcze
charakterystyczne "syczenie", które nie ustępuje ani nie zmniejsza się
po chwilowym zatrzymaniu wentylatorów. Źródłem nie jest także dysk
twardy, ponieważ dźwięk dobiega raczej z okolicy procesora/zasilacza, a
po odpięciu HDD jest nadal słyszalny.
Po chwili działania komputer zaczął się resetować - objaw typowy dla
puchnących kondensatorów. Żaden na płycie głównej nie pokazuje objawów
spuchnięcia, wszystkie od góry są idealnie płaskie.
Otworzyłem więc zasilacz. W środku widać jeden minimalnie spuchnięty
kondensator - trzeba się naprawdę dobrze przyjrzeć, żeby to zauważyć.
Niemniej próba odpalenia komputera przy zdjętej pokrywie zasilacza nie
pozostawiła żadnych wątpliwości - dźwięk dobiega z jego wnętrza.
Stąd kilka pytań:
1) Źródłem problemu jest ten powoli puchnący kondensator, czy to jedynie
objaw współtowarzyszący innej, poważniejszej przyczynie?
2) Warto próbować naprawiać ten zasilacz, czy szukać innego na Allegro?
3) Jeśli szukać innego, to jakiego. Bo coś mi się wydaje, że współczesne
nie bardzo nadają się do komputerów z tamtej epoki - w międzyczasie
zmieniło się zapotrzebowania na prąd na poszczególnych liniach zasilających.
|