W dniu 2020-11-08 o 12:31, heby pisze:
On 08/11/2020 03:20, Krystek wrote:
Rozumiem po co ta mapa. Czyli, że gdy będę wykonywał krok po kroku to
program zerknie w mapę co już było zrobione, w obraz - do jakiego
miejsca dysku doszedł oraz co z niego zapisał i będzie leciał dalej?
Tak to się zachowuje, z moich obserwacji.
W ogóle to zacząłem - tak z ciekawości - szukać dystrybucji z GUI dla
ddrescue
Po co GUI? SystemRescueCD załatwia temat.
Jeśli koniecznie potrzebujesz ddrescue-gui to mam inną opcję:
Ściągasz Ubuntu Live iso, bierzesz jakiś rufus czy inny program do
robiena persisten usb linux, tworzysz persisten Ubuntu na usb.
I od ter pory masz normalny, botujący się z usb, system, który pamięta
zmiany. Dorzucasz sobie do niego ddresue i ddrescue-gui i jedziesz.
https://askubuntu.com/questions/1141682/how-to-do-i-install-gddrescue-and-ddrescuegui-on-ubuntu-mate-18-04-2
O tym samym pomyślałem. Obejrzałem film na YouTube, w którym gość
bootuje Ubuntu, potem doinstalowuje sobie ddrescue, bo go nie ma w
domyślnym zestawie pakietów aplikacji i rozpoczyna operacje kopiowania
dysku.
W nocy pobrałem sobie ISO Ubuntu 20.10 Desktop, ale już nie miałem czasu
potestować. Zostawiłem to sobie na ten dzień.
W ogóle to korzystam z fajnego rozwiązania do bootowania obrazów. Nazywa
się Ventoy - <https://www.ventoy.net/en/index.html>
Przygotowuje się w nim pendrive albo dysk zewnętrzny. Program formatuje
partycje pod bootowanie, tworzy bootloader i czystą przestrzeń na obrazy
ISO. Wystarczy podłączyć taki pendrive do komputera (pod Windows
wyświetli się pusta zawartość partycji pena), skopiować na niego obrazy
ISO i bootować z pendrive / dysku zewnętrznego. Po zabootowaniu
bootloadera mamy możliwość wybrania wgranego obrazu do uruchomienia. Gdy
chcemy dodać kolejną dystrybucję ISO to kopiujemy ją na partycję
pendrive i automagicznie pojawi się ona przy kolejnym bootowaniu z tegoż.
Tak więc nie muszę za każdym razem Rufusem kasować całej zawrtości
pendrive'a i przygotowywać go pod konkretną dystrybucję.
Przed chwilą odpaliłem Ubuntu i gdy instalator doszedł do ekranu -
<https://ubuntu.com/tutorials/try-ubuntu-before-you-install#4-choose-your-preferred-language>
to nie działało nic- ani mysz, ani klawiatura i nie dało się wybrać
opcji ;) Trzeba było wyłączyć komputer przyciskiem na obudowie. Ogarnął
mnie śmiech, bo dawno, dawno temu miałem podobne problemy, gdy zamówiłem
płytki z Canonical z Ubuntu to ten super-, hiperprzyjazny dla nowicjuszy
system nawet nie doszedł do etapu ekranu propozycji instalacji, czy
uruchomienia. Zresztą, nie przepadam za Ubuntu.
Potem uruchomiłem drugi komputer, na którym teraz pracuję i zobaczyłem
Twój post z sugestią.
SysRescue(już nie CD) działa bez problemów, tak samo jak CAINE - bardzo
fajna. Wiele narzędzi dyskowych i sieciowych, ale ddrescue-gui w starej
wersji i nie udało mi się jej zaktualizować do nowszej.
Przy okazji wydedukowałem problem z siecią WiFi mojego routera, z którym
od pewnego czasu mam problem.
Warto też zauważyć Kali-Linux - ma tyb persistence, i od groma narzędzi
(choć, przyznaje, głównie do hackingu i analizy sieci).
Kali (Kalego) znam jeszcze z czasów, gdy nazywał się Backtrack. Tak, czy
siak na system z persistent storage będę musiał specjalnie zakupić jakiś
pendrive. Na razie działam na tym, co mam.
Gdy się bawiłem DDRescue-GUI to po wybraniu opcji "Set to best recovery"
zasugerował czytanie 2 razy problematycznych sektorów i 32-óch klastrów
podczas jednego odczytu (normalnie jest 128).
Spróbuję w linii komend uruchomić ddrescue. Tylko muszę ogarnąć
składnię, żeby ustawić czytanie dysku jak powyżej.
K.
--
http://www.krystek.art.pl/
|