Re: Stan wojenny ACTA i Basia daje czadu.

Autor: kamil <kamil_at_spam.com>
Data: Mon 30 Jan 2012 - 14:04:59 MET
Message-ID: <jg64hr$7ef$4@inews.gazeta.pl>
Content-Type: text/plain; charset=UTF-8; format=flowed

On 30/01/2012 12:36, Eneuel Leszek Ciszewski wrote:
>
> "kamil" jg60as$pi1$1@inews.gazeta.pl
>
>> Dlaczego tylko studia, a średnia edukacja już nie? Przecież nie
>> potrzeba nam tylu maturzystów do pracy w sklepie i fabryce.
>
> Masz rację -- debili (bo znaczna część sprzedawców to
> ludzie ograniczeni umysłowo) w sklepie nam nie potrzeba. :)
> W fabryce jest jeszcze gorzej... Tu trzeba kadry jeszcze
> lepiej szkolonej, także na stanowiskach (zdawałoby się?)
> najniższych...
>
>
> Ale jeśli profesor Szabłowski szkoli dziewczęta swym prąciem -- tak
> wyszkolone nie będą zbyt przydatne nigdzie, nawet/także w burdelach. :)
> A ja tego profesora znam osobiście i na moich oczach kleił się dosłownie
> do każdej kobiety. :) Do Niny Siemieniuk -- także. A krewnej owej Niny
> zaproponował sponsorowanie nauki -- pod warunkiem wspólnego ,,zwiedzenia''
> pobliskiego Tykocina. :)
>
> Choć krewna Anna była wówczas mężatką z dorastającym synem i nie
> miała wydatnych piersi
> (chyba wcale nie miała -- oczywiście nie sprawdzałem,
> ale z tego, co oboje (ona i jej mąż -- bo żyją stale
> razem, na dodatek zdumiewająco zgodnie, co być może
> zawdzięczają słabej kondycji finansowej i konieczności
> stałego zarabiania, a więc i wspólnego mądrego pracowania)
> mówili otwarcie, że tak zwana natura skąpo ją zaopatrzyła
> w aparaturÄ™ do oddychania)
> profesor Szabłowski sprawę postawił jasno i kategorycznie. :)
> No i dziewczyna nie skończyła u niego (i u swej krewnej, Niny
> Siemieniuk, którą wiele lat wcześniej dotowała rodzina owej Anny)
> studiów. :)
>

Gdy kotek Szaruś obudził się tego dnia nic nie było takie samo jak
zwykle. Świat za oknem wyglądał absolutnie magicznie. Pierwsze co
rzuciło mu się w oczy to był blask. Wszystko było tak białe i jasne, że
aż musiał mocno przymknąć oczka. To było tak jakby tysiąc słońc świeciło
na niego na raz ze wszystkich stron. Do tego wirujÄ…ce barwy i odblaski
na szybie. Kotek był tak oszołomiony, że tylko siedział nieruchomo z
mocno zmrużonymi oczami. Wydawało mu się, że jeszcze śni. Dopiero po
dłuższej chwili oczy przyzwyczaiły mu się do blasku i mógł je szerzej
otworzyć.

- Wygląda na to, że zaczęła się zima. Nie widziałeś jeszcze nigdy
śniegu? – usłyszał obok spokojny głos kota Mruczka

- Tak to się nazywa? – zapytał oszołomiony Szaruś. Po namyśle stwierdził
jednak, że ta nazwa pasuje – czuł się rzeczywiście jak we śnie.

Wyglądając przez okno z całkiem już otwartymi oczami zobaczył, że z
nieba spadają białe płatki. Wyglądały jakby przed chwilą urwały się
prosto z jakiś kwiatów. Było ich jednak na to o wiele za dużo. Nie mógł
tego sprawdzić bo widział je tylko przez szybę z ciepłego domku. Na
szczęście po chwili podeszła Magda i otworzyła im drzwi. Zwierzaki tylko
na to czekały i zaraz Szaruś, Mruczek i piesek Kropka wyszły na zewnątrz.

Kropka, jak to ona, zaczęła natychmiast biegać dookoła jak szalona.
Dobiegła najpierw do ogrodzenia z jednej strony podwórka. Potem z
wielkim pędem przemknęła obok nich by zaraz popędzić z powrotem.
Wzbudzała tumany białego pyłu i zamiatała go zaraz swoimi długimi
uszami. Zatrzymała się wreszcie przy nich – zziajana i cała ubielona,
ale bardzo szczęśliwa.

Szaruś tymczasem oglądał z bliska białe płatki. To na pewno nie były
części kwiatów. Były zimne i mokre. Gdy przyjrzało się im z bliska widać
było, że to są całe skomplikowane konstrukcje zbudowane z błyszczących
kryształków. Dotknięte łapką lub językiem rozpuszczały się i zostawała
po nich zwykła woda. Było ich dookoła całe mnóstwo – leżących wszędzie
na ziemi i wirujących w powietrzu. Wiele z nich zdążyło już opaść na
Szarusia i przyczepiło się do jego puszystego futerka.

Spojrzał na Mruczka – rudy kot był już rudy tylko na brzuszku. Cały
grzbiet miał ubielony w śniegu. Tylko jego oczy pozostały tak zielone
jak zawsze.

- No to teraz już wiesz co to jest śnieg – powiedział uśmiechając się.

- Nie wiesz jednak skąd się on wziął. A powinieneś się tego dowiedzieć.
– dodał – Wróćmy jednak najpierw do domu, bo tutaj zmarzniemy.

Szaruś dopiero teraz poczuł jak zimne ma łapki. Przejęty swoim pierwszym
w życiu dniem zimy nawet nie zauważył jak mroźne było powietrze dookoła.
Cała trójka z przyjemnością wróciła do ciepłego domku. Ułożyli się
wygodnie i przytulili do siebie. Mruczek siedział na początku w ciszy z
lekko przymkniętymi oczkami. Wreszcie przeciągnął się powoli i zaczął
opowiadać.

Dawno, dawno temu, ziemię zamieszkiwały pradawne koty. O nich
opowiadałem Wam już dużo. Niewiele jednak opowiadałem, o tym jak świat
ten wtedy wyglądał. A warto, bo był on przewspaniały. Spodobałby się
szczególnie Tobie Szarusiu bo wiem, że bardzo lubisz pić ciepłe mleko z
miseczki.

W tamtych czasach nikomu go nie brakowało. Gdy tylko ktoś zgłodniał to
spadało ono kropelkami prosto z nieba. Wystarczyło się położyć bez
ruchu, otworzyć pyszczek i można było nawet zamknąć oczy. Mleczko samo
wpadało do buzi, rozgrzewało brzuszek i całe ciało.

Słuchając Szaruś przymknął oczka i rozmarzył się. Mleko kapiące prosto z
nieba do pyszczka. Niesamowite… A Mruczek tymczasem opowiadał dalej.

To wszystko było możliwe dzięki mądrości króla kotów, który ze wszelkimi
zwierzętami żył w zgodzie i przyjaźni. Wszyscy sobie pomagali i dzielili
się chętnie z innymi tym co sami posiadali. Mleko spadające tak obficie
z nieba pochodziło oczywiście od krów, których w dawnych czasach było na
świecie bardzo wiele.

Pojawił się jednak pewien złośliwy szczur, który postanowił zwierzęta ze
sobą skłócić.. Na początek zabrał się za krowy, które tak wspaniale
obdarowywały wszystkich mlekiem. Zaczął je przekonywać, że niczego od
innych zwierząt nie otrzymują ani nie potrzebują. Jedzą przecież tylko
trawę z pól i łąk oraz piją czystą wodę ze strumieni. Skoro tak to po co
w takim razie dzielą się swoim mlekiem z innymi. Tak im w głowach
zakręcił, że w końcu postanowiły przestać być takie dobre dla innych.

A niedługo po nich i inne zwierzęta. Każdy zaczął patrzeć tylko na to co
od innych otrzymuje, a nie na to co może dać. Zwierzęta myślały – Skoro
krowy mleka nie dają to dlaczego ja mam dzielić się tym co mam z innymi.
No i właśnie wtedy z nieba przestało lać się prawdziwe mleko. Po tych
dobrych czasach została pamiątka. Dalej co jakiś czas coś białego pada
na ziemię, ale to już zupełnie nie to samo. Wcale nie jest takie ciepłe
jak kiedyś, tylko zupełnie lodowate. No i jak się weźmie je do pyszczka
to zmienia się w zwykłą wodę. My koty przekazujemy sobie tę historię i
cały czas o niej pamiętamy. Mamy nadzieję, że przyjdzie taki dzień kiedy
w końcu z nieba spadnie ciepłe, wspaniałe mleczko. Będzie to oznaczało,
że znowu wszystkie zwierzęta żyją w pełnej zgodzie i przyjaźni. –
dokończył uroczystym głosem Mruczek.

Krowy oczywiście nadal mają mleko, ale zachowują je tylko dla swych
dzieci – cielątek. Tylko ludzie potrafią tak się z nimi ułożyć, że tego
mleka część dostają. Ale wcale nie jest to takie proste i muszą się przy
tym nieźle natrudzić. Na szczęście zdarzają się dobrzy ludzie, którzy i
nas mlekiem poczęstują od czasu do czasu. Tacy jak Mama, szczególnie
wtedy gdy poocierasz się o jej nogi i pomruczysz. – dodał z uśmiechem.

Szaruś leżał zwinięty w kłębek i przytulony do Kropki wspominając
historię opowiedzianą przez Mruczka. Mimo zamkniętych oczu wciąż widział
przed sobą krople ciepłego mleka spadające prosto z chmur. Tuż przed
zaśnięciem pomyślał jeszcze, że tą historię trzeba koniecznie pamiętać i
często opowiadać. Niech wszyscy pamiętają o tych dawnych dobrych
czasach. Może szybciej wtedy do nas wrócą… I zasnął…

       45 GÅ‚osy

-- 
Pozdrawiam,
Kamil
http://bynajmniej.net
Received on Mon Jan 30 14:05:02 2012

To archiwum zosta³o wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 30 Jan 2012 - 14:51:04 MET