Re: [OT] Czy nie sądzicie, że studia są beznadziejne?

Autor: Proximus <proximus84_at_NOSPAMwp.pl>
Data: Wed 11 Jan 2006 - 15:54:11 MET
Message-ID: <dq366v$l17$1@atlantis.news.tpi.pl>
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed

Arek napisał(a):
> W ostatnim czasie miałem wiele przemyśleń na temat studiów i studentów w
> Polsce i zapragnąłem się z Wami nimi podzielić. Postaram się zrobić to w
> sposób ciekawy, pisząc zwięźle i na temat.

A jednak nie było ciekawie. Nuuudaaa.

> Ogólnie rzecz biorąc uważam, że świat stanął na głowie. Na studia nie idą
> już, jak niegdyś, ludzie którzy naprawdę chcą studiować (czyli zdobywać
> wiedzę i poszerzać swoje horyzonty pod okiem doświadczonych profesorów),
> lecz każdy "jak leci". Zarówno młodzi, ambitni, przebojowi ludzie, jak i
> osoby, które jeszcze dziesięć lat temu nie miałyby żadnych szans, żeby się
> na nie dostać, nie mówiąc już o ich skończeniu. Z jednej strony jest to wina
> samych uczelni, które z roku na rok obniżają poziom, z drugiej wygórowanych
> oczekiwań pracodawców, którzy już nawet do przysłowiowego "lizania znaczków"
> chcieliby zatrudniać wyłącznie kandydatów po studiach. Nie zastanawiając się
> zupełnie, czy wiedza wyniesiona ze studiów jest do tego w ogóle przydatna.

A co Ty myslałeś? Każdy chce się kształcić. Skoro jest okazja i
tendencja do kształcenia, to każdy, kto może wykorzystuje okazję.

> Niewielu młodych ludzi wie, co dokładnie chce w życiu robić. Dlatego często
> decydują się pójść na uczelnię "bo wszyscy idą", "bo bez papierka ani rusz",
> "bo rodzice karzą", "bo tak trzeba", "bo nie chcę iść do wojska", "bo można
> tam znaleźć fajnego kandydata na męża (autentyk)", itd. Słowem śmiem
> twierdzić, że na każdym kierunku studiów na danym roku można znaleźć góra
> kilkanaście osób, które naprawdę interesują się daną dziedziną i chcą
> rozwijać się w obranym przez siebie kierunku. Reszta skończy dostanie
> papier, oprawi go w ramkę i będzie pławić się w samozachwycie. Do skończenia
> studiów wystarcza tak naprawdę jedynie wytrwałość. Nikt nie wymaga od
> kandydatów szczególnej bystrości umysłu. Problem i wielkie rozczarowanie
> pojawi się w momencie pójścia do pracy. Nagle okaże się, że taki osobnik tak
> naprawdę bardzo niewiele umie (niezależnie od tego, co mu się wydaje).

Nie wiem czy wiesz, ale ludzie młodzi i tak będą musieli zmieniać pracę
kilka razy w życiu.
Piszesz o osobach, które kończą jakieś prywatne uczelnie typu "Wyższa
Szkoła Gotowania Jajek na Twardo" itp. Wiedz jednak, że grono ludzi uczy
się na dobrych (państwowych i prywatnych) uczelniach. I wiedzą, co chcą
robić w życiu.

> Znając tę smutną prawdę, skończyłem studia. Jestem inżynierem po
> Politechnice. Wielu ludziom to imponuje. Ja wiem, że to jeden pic.

Piszesz o inzynierach robiących błędy ortograficzne, a sam lepszy nie
jesteś. "Jestem inżynierem po *politechnice*." Słowo "politechnice"
powinno być małą literą pisane, bo nie podajesz konkretnej uczelni. To
taki mały szczegół...
Nie studiuję polonistyki.

> Ludzie myślą, że gdy ktoś ma tytuł doktora czy profesora, to jest alfą i
> omegą. A to wszystko jeden pic. Tak naprawdę żaden profesor informatyki nie
> jest w stanie równać się z nastolatkiem, który całe swoje młode życie
> poświęcił, dajmy na to, hakerstwu czy grafice 3D.

U mnie wielu profesorów i doktorów to specjaliści z dziedziny
informatyki. Gdyby taki nastolatek był specem z hackingu, to zajmowałby
się zabezpieczaniem ważnych danych rządowych itp.
Zobacz kto pracuje w jakimkolwiek dziale IT wielkiej firmy. Czy ludzie
ci mają średnie wykształcenie i ewentualnie tytuł technika? czy są to
osoby z ulicy, które można przeszkolić w dwa tygodnie?

> Podsumowując chcę powiedzieć, że studia są beznadziejne. Nie uczą prawie
> niczego. No, chyba że ktoś w ogóle nie interesował się daną dziedziną zanim
> poszedł na studia. Wtedy te banały, które tam prawią, mogą mu się wydać
> "odkrywcze". I oczywiście będzie opowiadał wszystkim, na jak bardzo trudnym
> jest kierunku. To ciekawe, że "trudne" są zarówno studia studentów medycyny,
> informatyki, cybernetyki, czy prawa, jak i zaocznych studentów mniemanologii
> stosowanej na prywatnej uczelni. Z reguły im prostszy kierunek, tym
> "trudniejszy" jest w oczach swoich studentów.

Niektóre studia są naprawdę beznadziejne. Na innych są tylko
beznadziejne *niektóre* przedmioty lub wykładowcy!

> Człowiek zastanawia się wtedy czego oni w ogóle uczą na tych studiach?
> Tym bardziej nie mogę zrozumieć pracodawców, którzy tak przy nich obstają.
> Na Boga, już nawet do rozwożenia gazet do kiosków wołają magistrów. Słowem
> studia się spauperyzowały. Tym, czym kiedyś był inżynier, teraz jak
> doktorat. Ale nie można dać się zwariować i siedzieć na uczelni do 30-tki.
> Kiedyś trzeba wejść w prawdziwe życie i zacząć zarabiać.

Wielu doktorantów zajmuje się poważną pracą, a doktorat stanowi
uzupełnienie ich pracy zawodowej.

> Ciekaw jestem ile osób podziela moje spostrzeżenia? Tylko ... co to zmieni.
> Każdy przeczyta i powróci grzecznie do studiowania "bo tak trzeba", "bo bez
> papierka ani rusz", "bo wszyscy studiują", itd.

Zmień system. skoro jesteś zwolennikiem wolnego rynku, to dostosuj się
do niego albo... zgiń.

Ogólnie bardzo OT. Nie podzielam Twojej opinii, zamiast narzekać, weź
się do pracy lub nauki. Określ swoją życiową drogę, swój cel, a innymi
się nie przejmuj. Na pewno dadzą sobie radę i bez Ciebie.

-- 
Proximus
Received on Wed Jan 11 15:55:19 2006

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Wed 11 Jan 2006 - 16:51:08 MET