Re: - !!! PIRATOW ZA JAJA !!! --

Autor: Juliusz (juliusz_at_wyscigi.multi-ip.com.pl)
Data: Mon 06 Jul 1998 - 01:08:05 MET DST


slawomir wrote in message <01bda851$057f7b60$a04e7a80_at_mycomp>...
>
>
>Vindex <vindex_at_friko.onet.pl> wrote in article
><359fb41c.15412675_at_news.polsl.gliwice.pl>...
>> On Sun, 05 Jul 1998 11:13:38 GMT, "Peter Mitrenga"
>
>> Widze ze masz srednie pojecie na ten temat - porownaj sobie stosunek
>> ceny oprogramowania na zachodzie do srednich zarobkow - i wyciagnij
>> wnioski. Czy sadzisz ze pakiet typu office sprzedalby sie za 2000$ w
>> stanach? To nie jest sport - w niektorych wypadkach to poprostu
>> koniecznosc.

Zgadzam sie z toba w zupelnosci ! Sam pisze oprogramowanie w assemblerze ale
nie na PC ale na mikrokontrolery jednoukladowe gdzie assemblery sa za DARMO
na stronach producentow polprzewodnikow. Zreszta pisanie w C nie ma sensu
dla takich zastosowan. Cale szczescie, ze to wszystko jest darmowe czego
uzywam, ale sa firmy co chca za ich assemblery kolosalne sumy pieniedzy. W
moim przypadku nawet nie widze potrzeby piracenia tamtego softu bo nie ma
logicznego wytlumaczenia na stosowanie windowsowych z wodotryskami
programow. Jak ktos nie umie napisac to i tak soft za 3000$ mu nie pomoze.

Sam stoje wielokrotnie przed problemem piracenia mojego softu, ale jest na
to metoda - mikroprocesory sa w 200% zabezpieczone przed zgraniem
oprogramowania z ich wewnetrznej pamieci wiec zawsze 10 razy sprawdzam, czy
wszystkie lock bity sa ustawione.
Nimniej jednak nie uwazam sie za TWORCE czy innego palanta artyste, co
bedzie wolal bajonskie sumy za oprogramowanie. Jak sie robi cos na
zamowienie to kod sie oddaje i odpowiednio wiecej kasuje forsy, ale jak sie
rozlicza z klientem za sztuke to nie mozna brac bog wie ile bo klient mnie
oleje i tyle. Jedynie brak konkurencji w sofcie, a szczegolnie w systemach
operacyjnych powoduje taki stan rzeczy.

Ceny ustalam na poziomie przystepnym dla kupujacego, a nie opowiadam jakie
to wielkie koszty ponioslem podczas pisania programu. Gdybym byl swinia, to
zostawilbym kompa z moim sowtem a potem pozwalbym do sadu tego co mi cos
podegral.

Jest wiele programow z branzy elektronicznej, ktorych i tak bym nie kupil
nigdy wiec opowiadanie, ze np. skopiowanie ich do obejrzenia to kradzierz.
Wiec sama idea prawa - karania za posiadanie to idiotyzm. Firma i tak nic
nie traci, bo ten co kopie zrobil to i tak by tego nie kupil wiec nikt nic
nie stracil.
A nie kupil bo albo go nie stac, albo wg. niego to szajs i tyle.

Jedynym lekarstwem na piractwo w polsce jest dostosowanie cen do realiow
rynku i zarobkow szarych obywateli. Tak samo nie mozna rozgraniczac firm od
ludzi bo jasne, ze wielkie firmy maja kase, ale 90% to mali przedsiebiorcy.
Ceny na powszechne oprogramowanie takie jak system operacyjny, arkusz
kalkulacyjny, edytor tekstow itp. powinny byc w okresie przejsciowym
ustalane legislacyjnie. Tworzenie kryminogennego prawa przez laikow
doprowadzilo w naszym kraju to takiego wlasnie stanu rzeczy jaki mamy.
Wiadomo, ze znajda sie oponenci co napisza, ze mamy wolny rynek - OK fajnie,
ale zadna inna branza nie ma plecow w postaci prawa autorskiego gdzie
wlasciwie sprzedajacemu wszystko wolno.
Sam jak napisalem wczesniej walcze z piractwem wlasnych rzeczy, ale w
rozsadny sposob - cenami, podstepem :) a nie sila.

Kiedys ktos dawal przyklad nart.. Jak kogos nie stac to trzeba ukrasc --
POMIJAM to milczeniem, ale mam inny przyklad - Leki ! Czy jesli jedna firma
wynalazla lek i sprzedaje go za 1000$ za tabletke, a inna firma to samo
zrobila bez licencji to co jest spolecznie uzasadnione:
Czy powolywanie sie na prawo autorskie, patentowe, czy na dobro spoleczne ?
A moze tych smiertelnie chorych wieszac za to, ze jedza pirackie tabletki? -
zawsze mniej cierpien niz bic sie w piersi, ze zlamano prawo. Jak wiadomo
synteza organiczna tez jest do podrobienia. Chorzy z braku kasy kupowaliby
pirackie tabletki, a nie "licencjonowane" z hologramem na opakowaniu czy nie
? W takiej sytuacji presja spoleczna bylaby tak ogromna, ze pewnie w
gabinetach ministerialnych skorygowanoby ceny i zapewne nagietoby prawo do
rzeczywistosci.

W obecnej naszej sytuacji gospodarczej nasze prawo jest kryminogenne. To
prawo stawia nas w obliczu przestepstwa i robi z nas kryminalistow. Gdyby
zamiast abolicji w chyba 1993 roku wprowadzic ceny maksymalne na software
powszechny, to z pewnoscia nie mielibysmy takich cen i piractwa dzisiaj.
Jedynie dlugofalowa polityka rzadu z tamtych czasow mogla nas przed tym
uchronic. Tylko kto w rzadzie sie na tym zna - to jest problem, ale wsadzac
potrafia. Sejm uchwalic ustawe moze zawsze i tyle i nic nie pomoze nikomu. A
w imie dobra spolecznego mozna byla taki wyjatek zrobic. Ceny softu w
stosunku do sredniej placy w kraju i np. Unii Europejskiej i zamrozic to na
10 lat lub do 2000 roku. Nie sadze, ze dystrybutorzy od 1 stycznia 2000 roku
nagle by podniesli ceny o 500 czy 1000% - Nie na pewno nie, bo sprzedaz
spadlaby pewnie do zera.

Hmm... Ciekawe czy tego akapitu nie chce ktos wydrukowac w gazecie zamiast
pisac pierdoly o nagannosci piractwa. Nie roszcze sobie zadnych praw do tego
postu. Kto chce niech go cytuje za darmo lub za pieniadze.

Nastepna kwestia to bezblednosc programu. Powinno sie to tak samo traktowac
jak np. zelazko co sie zepsuje lub zle dziala od dnia zakupu.

Juliusz

PS. Ale prosze o konkretna polemike, a nie glupie docinki



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 17:24:09 MET DST