Re: Jaki system operacyjny? - o edukacji

Autor: Andrzej Lewandowski (lewando_at_ibm.net)
Data: Thu 29 Jan 1998 - 14:48:43 MET


pawelp_at_rodan.rodan.pl (Paweł Paroń) wrote:

>On Mon, 26 Jan 1998 01:58:06 GMT, Andrzej Lewandowski <lewando_at_ibm.net> wrote:

>>No i dobrze - nie widze roznicy. Tak jak nie kazdy MUSI miec prawo
>>jazdy, tak nie kazdy MUSI byc informatykiem, powiedzmy. W wiekszosci
>>znanych mi krajow za edukacje sie placi - pieniedzmi. Za wyklady,
>>ksiazki, pomoce naukowe, komputery i programy. I to sie placi wcale

>Albo niewiele krajow jest ci znane, albo masz na mysli Azje i Ameryke
>Lacinska.

Rzeczywiscie, niewiele krajow znam. Pare europejskich i USA. W Ameryce
Lacinckiej, w odroznieniu od Pana Paronia, nie bylem. Chcialem jednak
zauwazyc ze:

W USA za studia wyzsze SIE PLACI. Gotowka wylozona na stol. W takim
sobie uniwersytecie 10 tysiecy rocznie, w dobrym 20 do 30 tysiecy.
Tez rocznie. Nie liczac kosztow pomocy naukowych i utrzymania (na
ogol, czasem na pierwszym roku mieska sie na kampusie i wtedy jest
wliczone). Komisje rekrutacyjne zanim sie zdecyduja na kandydata
badaja dokladnie zarowno kondycje umyslowe kandydata jak i kondycje
finansowe tatusiow. To drugie bardziej dokladnie. Oczywiacie, mozna
dostac rozne stypendia itp. ale jest ich bardzo malo i spora czesc
jest zwrotna. Mozna tez dostac pozyczke or rzadu, ale malo kto sie
moze zakwalifikowac. Albo z banku. Efekt jest taki ze ludzie skladaja
cale zycie na edukacje pociech, albo zadluzaja sie w banku i splacaja
przez pol zycia.

Edukacja w szkole sredniej jest publiczna, albo prywatna. Za prywatna
sie placi - ok 5 tyssiecy rocznie w New Yorku (mam tam rodzine), a
publiczna za darmo. Teoretycznie, bo jest specjalny "podatek szkolny"
ktory trzeba placic czy sie chce czy nie.

Jezeli idzie o zarobki ktore "pzwalaja" to chcialbym pouczyc Pana
Paronia (ktory, mam nadzieje bedzie pamietal o nie przekrecaniu mojego
nazwiska), ze najwyzszy dochod na gospodarstwo domowe jest w stanie
Connecticut i wynosi 37 tysiecy przed podatkiem. Prosze to sobie
zestawic z kosztami edukacji. Dodam tylko, ze w stanie Alabama gdzie
mieszkalem jakis czas, tenze dochod wynosi 11 tysiecy.

Znam edukacje we Francji i Austrii. Za mojej bytnosci w Autrii
studenci dwukrotnie strajkowali. Dlaczego? Ano dlatego ze sale
wykladowe nie mogly pomiescic nawet polowy studentow. Laboratoria
odbywaly sie na okraglo, rowniez w nocy. Studenci zamykali sie na noc
w kiblu aby byc rano pierwszymi w ogonku do laboratorium
komputerowego.

Podobnie jest we Francji, tylko ze gorzej.

W obu wymienionych krajach edukacja jest "za darmo". Tylko ze podatki
ktore sie placi zapieraja dech w piersiach.

>A jesli nawet gdzies tam trzeba za nauke zaplacic, to i tak:
>a) pozwalaja na to tamtejsze zarobki

O tym juz bylo

>b) zwykle placi sie pozornie, bo bogaty system socjalny zawsze zwraca to w
>jakiejs postaci

Dlatego w Ameryce sie placi. Uwaza sie bowiem, ze koszty edukacji sie
zwroca, a wiec jest to "inwestycja". Nie ma zatem zadnych powodow aby
prywatna inwestycja byla finansowana przez kogokolwiek innego niz
przez zainteresowanego.

A.L.



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 16:58:13 MET DST