Autor: Andrzej Pełka (U238_at_wp.pl)
Data: Fri 22 Nov 2002 - 01:09:25 MET
Użytkownik <kdrozdo_at_poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
> news:6dad.00000962.3ddce3ee_at_newsgate.onet.pl...
> Gdzie to znalazłeś, możesz zdradzić? Kowary? Kletno?
Zalesi k. Travna czeska część Gór Złotych - Rychlebskie Hory. To dotychczas moje podstawowe "eldorado" Tyle, że uranowe. Do Kowar wciąż się wybieram i wybrać nie mogę :-) W Kletnie, wbrew moim wcześniejszym wyobrażeniom, długo trzeba szukać. Dotychczas pozostał mi stamtąd tylko jeden dość ładny przykład podwójnej "żyły" blendy w skale. Większość tego co tam znalazłem to albo małe bryłki, albo bardzo drobne (średnicy 2 - 5 mm) okrągłe skupienia blendy w skale i trochę uranofanu na fluorycie. Poza hałdą przy drodze, jedno z miejsc gdzie zawsze warto było szukać, (okolice charakterystycznie obudowanego cegłą wejścia do sztolni na zalesionym stoku) po przejściu spychacza znalazło się już chyba pod asfaltem. Mam także parę drobiazgów z rejonu Bilej Vody k. Złotego Stoku. Julianów, podobnie jak Kowary i parę innych miejsc pozostaje wciąż nie zrealizowaną pokusą. Ciekawym "odkryciem" ostatnich dni stały się dla mnie informacje z Czech. Wygląda na to, że kraj ten to niemal uranowe zagłębie, nie ograniczone bynajmniej tylko do słynnych kopalni Jachimowa.
> Ja miałem trochę ciekawych kamieni znalezinych na zwałach byłych kopalń
uranu w
> Kletnie i Julianowie, ale sie ich pozbyłem. Przyznaje się że ze strachu
przed
> trzymaniem w domu czegos co promieniuje. Nie mam zadnego licznika więc nie
> mogłem określić jakie to promieniowanie. Więc na wszelki wypadek pozbyłem
sie
> tego (nie zalezy mi szczególnie na trzymaniu okazów, liczy się tak
naprawdę
> sama przyjemność szukania, zdobyta w te sposób wiedza i wspomnienia). A Ty
> trzymasz to w domu? Myślisz że to bezpieczne? (radiofobem nie jestem, ale
> jednak...)
Zapewne może być niebezpieczne. Jak choćby szklanka gorącej herbaty. Na początku także byłem mocno wystraszony. To co tu i ówdzie publikują na ten i pokrewne tematy może czasem podnieść włos na głowie. Jakkolwiek trafiają się tam kompletne bzdury, nie lekceważę tematu i nie ryzykuję więcej od faceta skaczącego na łeb do sadzawki. Prostym i skutecznym środkiem ochrony jest zachowanie przyzwoitego dystansu i ograniczenie czasu przebywania w bezpośredniej bliskości. Oczywiście chętnie i dość często przeglądam moje kamienie, ale np. nigdy nie zostawię ich w pobliżu łóżka na noc. Warto zadbać aby nie ulegały wykruszaniu i myć ręce po kontakcie, bo powstawanie osadu radioaktywnego z radonu jest faktem (polietylenowy pojemnik opróżniony z kamieni i nawet umyty, wewnątrz jeszcze przez parę dni ma około 0.1 mR/h tj. tło podniesione 4 - 5 razy). W jakimś poradniku dla kolekcjonerów czytałem coś o osłonach z ołowiu, ale u mnie próba wykazała, że 15 mm warstwa ołowiu obniża dawkę na zewnątrz ledwie o 1/3 pierwotnej wartości. Można by spróbować z grubszą warstwą, ale zazwyczaj po paru dniach trzymania kamieni w domu moja żona wysiada nerwowo i wówczas razem (dzięki wam bogowie - ja z prawem powrotu) jesteśmy wyrzucani na strych. No i jak wtedy targać ten ciężar po schodach? :-) Wszak nie od dziś wiadomo, że ołów podobnie jak uran, także jest niezdrowy. Nawet na kręgosłup! :-)
Pozdrawiam także !
Andrzej.
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Thu 04 Mar 2004 - 21:02:06 MET