Re: doktorat

Autor: Monika K. Pawelec <monika_katarzyna_at_wp.pl>
Data: Fri 20 Jun 2008 - 14:48:06 MET DST
Message-ID: <002c01c8d2d3$e4b88710$a101a8c0@ichp.waw.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

> "my nigdy nie będziemy w stanie nic nowego wymyśleć". Dobijające
> nie ?

Ale prawdziwe.
A tak na serio. Jeśli ktos myśli o pozostaniu w Polsce, to nie opłaca sie
robić doktoratu z wielu dziedzin. Ekonomia, informatyka, medycyna, prawo -
to ok, na to jest u nas popyt. Ale chemia? Większość nauk technicznych?
Eeee....

Z moich obserwacji problem nie tylko tkwi w "my nigdy nie będziemy w stanie
nic nowego wymyśleć", ale też w naszym narodowym ego. "Co??? Mój podwładny
będzie miał wyższy tytuł ode mnie???" To zresztą zostało potwierdzone przez
jednego gościa, kiedy szukałam pracy: "wie pani, ale ja mam tylko
licencjat...". Żeby nie było, do doktoratu wtedy się nie przyznałam.
A więc, jak zauważam, jesli ludzie często już po licencjacie tracą chęci do
studiowania i kusi ich kasa, trudno oczekiwać, że zatrudnią w przyszłości
kogoś z wyższym od nich tytułem, bo będą odczuwac kompleksy.

Z tego, co słyszałam, za granicą jest troszkę inaczej. Uważa się często, że
wysokie tytuły pracowników podnosza prestiż firmy. No cóż, u nas do tego nie
dojrzeli.

MdG napisał: "i zastanawiam się czasem, czy oni dobrze wiedzą co robią.
Część z nich zdaje się przedłużać sobie zwyczajnie żywot w którym nie mają
większych trosk."
Mój kolega poszedł na doktorat po kilku latach pracowania w zawodzie. I co?
I po doktoracie rozczarowanie.

Moim zdaniem clue rzeczy tkwi w tym, z kim ma kontakty dany wydział i,
przede wszystkim, promotor. Ważna jest też obrotnosć promotora i jego chęci
do pomocy doktorantowi, nie tylko w robieniu doktoratu, ale też w planowaniu
przyszłości. Jesli ktos trafi na dobrego promotora (a śmiem mniemać, że tacy
w Polsce są w mniejszości), to również gdy doktorat został zaczęty tuż po
studiach, w przyszłości może mu się dobrze ułożyć.

Tak więc uważam, że nie ma recepty na to, kiedy iść na doktorat i jak
znaleźć pracę w Polsce. Wszystko zależy od danego przypadku.
A mimo że doktorat, poza nielicznymi dziedzinami, to w Polsce nieopłacalna
sprawa, to zawsze znajdą się "młodzi, naiwni", którzy na ten doktorat pójdą.
A potem, chcąc nie chcąc, większość wyjdzie za granicę. I pozostanie rozpacz
wielu obywateli, że "polskie mózgi wyjeżdżają za granicę". A co mają robić?
No, ale często ci ludzie nigdy doktoratu nie robili i nie wiedzą, jak to z
tą polską nauką tak naprawdę jest.

Ja sama poszłam na doktorat, bo chciałam. Nigdy nie chciałam być postrzegana
przez pryzmat doktoratu, ale zauważyłam, że "tak se ne da". Po doktoracie
chciałam być... sekretarką. Nic z tego nie wyszło, po roku szukania pracy
wylądowałam w jednym instytucie. W zasadzie mogłabym tu siedzieć za marne
grosze, odwalać chałturę i się uwsteczniać, ale moja ambicja cierpi. Dlatego
szukam stażu za granicą, gdzie, gdyby wszystko dobrze szło, być może
chciałabym zostac na stałe.

Polska nauka? Ok, ale nie w tym dziesięcioleciu.

Poniekąd dlatego sceptycznie podeszłam do pomysłu EIT we Wrocławiu. Idea
szczytna, pieniądze zawsze potrzebne, ale wiadomo, jak to bywa. "Szansa dla
młodych naukowców". Już widzę, jak radośnie zatrudniają ludzi po doktoracie.
Zaraz będą wymagania, a to staż naukowy, a to doświadczenie. A konkursy
pewnie okazałyby się fikcją, jak to w Polsce. Dlatego ja nie głosowałam za
EIT. Niech sobie będzie za granicą, w Polsce "układy" w nauce jeszcze nie
dorosły do takiego instytutu.
Received on Fri Jun 20 14:47:48 2008

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Fri 20 Jun 2008 - 15:12:01 MET DST