Re: Nieczytelna naklejka licencyjna, a kontrola czy legalność ?

Autor: Dominik & Co <chwilowy_at_brak.maila.invalid>
Data: Mon 07 Mar 2011 - 20:01:15 MET
Message-ID: <il3a27$l5g$1@news.onet.pl>
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed

Skrypëk pisze:

> Po pierwsze: nie jest napisane "do użytku wyłączenie z gazetą w rękach", po
> drugie: pożyczać płyty i książki znajomym ustawa zezwala.

To teraz zmień płytę z filmem na płytkę z softem- od Cipa czy innego
Entera. Czy "kontrola legalności oprogramowania" w wydaniu BSA
powinna się przypieprzyć, jeśli będę miał gołą płytę?
Mogłem kupić z Cipem, a mogłem "ukraść własność intelektualną"
kupiwszy płytkę luzem...

> Byłbyś, gdybyś w kiosku sprzedawał te płytki wydarte z czasopism. Bo to Viva
> lub Wyborcza zapłaciła za możliwość ich włączenia do swojego produktu, a nie
> ty kupiłeś te płytki u dystrybutora. Sprzedawanie rozszabrowanych
> niekompletnych produktów jako nowe w sklepie nie brzmi legalnie. Ale we
> wtórnym obrocie być może można takie rzeczy sprzedawać w kawałkach.

A co to ma do brzmienia? To nie orkiestra. Albo jest nielegalne,
albo nie jest. Nie może być "trochę legalne", tak jak nie można być
"trochę w ciąży". Jeśli uważasz za nielegalne (niezgodne z prawem)-
podaj paragraf.

> Nie, nie wymyśliłem. Tak zawsze działała ochrona praw autorskich i
> licencjonowanie na zgniłym kapitalistycznym zachodzie. I umożliwia ona

Nie "na kapitalistycznym zachodzie", a w USA. Tam mają pierdolca
na punkcie "własności intelektualnej" i patentują zabawianie kota
wskaźnikiem laserowym. Rozmawiamy o legalności (zgodzie z prawem)
w Polsce i ewentualnie Unii Europejskiej (prawo wspólnotowe).

> uczciwą konkurencję w produkcji i sprzedaży funkcjonalnych odpowiedników (co
> się nie podoba oszustom/komuchom, którzy wszystko by chcieli mieć za darmo).

Się Waść czepiasz, komu nie po drodze z Waści zdaniem, ten komuch,
oszust i pijak. Rozmawiamy (w każdym razie ja się staram)
o uwarunkowaniach _prawnych_, nie wnikając w motywację.
Byłbym wdzięczny, gdyby powstrzymał się Waść z tymi adpersonami.

> Ale w kanale OEM producent nie wypuszcza krążków tylko udziela licencji na
> użycie oprogramowania w danym egzemplarzu urządzenia.

Mnie tam kanały nie obchodzą- szambonurkiem nie jestem.
Mam w ręku egzemplarz softu, o którym mam mniemanie, że z dużym
prawdopodobieństwem jest oryginalny (tłoczona płyta z hologramem).
Uważam, że obrót wtórny takim egzemplarzem jest dozwolony.

>> Więc analogicznie producent softu do komputera
>> samochodowego może określić "warunki licencji", które mówią,
>> że _używać_ softu może wyłącznie pierwotny nabywca auta,
>> a "prawa do używania" nie można przenieść sprzedając auto.
>> No to jak, panie specjalisto od licencjonowania, może, czy nie?
>> A jeśli może, to jak się zabezpieczasz, czy kupując auto
>> nie zostałeś "złodziejem oprogramowania"?
>
> Ale po co się wgłębiasz w te samochody? Rynek pecetów jest wystarczająo

Przykład. Więc jak się upewniasz?

>> Pytam, czy producent
>> softu może sobie określić, co nabywcy wolno z już rozpowszechnionym
>> egzemplarzem robić.
>
> Z egzemplarzem możesz sobie w domu z rodziną robić cokolwiek, tak samo jak z
> książkami lub płytami. Ale fakt nabycia albumu z muzyką nie uprawnia cię do
> odsprzedawania na allegro pojedynczych tracków ani składanek. Fakt nabycia

Ależ to akurat reguluje precyzyjnie prawo. Najkrócej mówiąc- nie wolno
rozpowszechniać.
A ja uważam, że mogę kupić Cipa z krążkiem z softem, a potem sprzedać
znajomemu krążek a sobie zostawić Cipa. Takoż mogę wziąć krążek
Windowsa OEM ze złomowanego sprzętu i zainstalować na innej maszynie.

>> Nie może- regulacje OEM są OKDR,
>> może -możesz zostać "złodziejem oprogramowania" kupując używane
>> auto, o ile producent softu tak określi warunki licencji.
>> Tertium non datur.
>
> Sratum pierdatum.

Bardzo przepraszam, że użyłem słów, które przekraczają poziom pojmowania
Waszmości. Więcej nie będę.

> Pośrednim złodziejem własności intelektualnej przy zakupie auta zostałbyś
> wtedy, gdyby producent tego auta "podpierdalał" własność intelektualną, za

Gościu: prosto, jak do cepa: jeśli "kradzież własności intelektualnej"
to naruszenie licencji, to jak producent softu powie, że prawo do
używania ma wyłącznie pierwotny użytkownik, to kupując używany- jesteś
"złodziejem". Jeśli nie rozumiesz, trudno- nie potrafię już bardziej
łopatologicznie.

>>> Nie wiem co miał na myśli ustawodawca, ale ja bym głosował za wersją
>>> iż dopiero instalacja/użycie powoduje odpowiedzialność. Bo jaki niby
>>> możesz
>> Czyli mam krążek, ale nie "uzyskałem oprogramowania bez
>> zgody"? Dopiero instalacja powoduje "uzyskanie"? Coś Waść motasz...
>
> Albo jedno albo drugie. Wolisz stać się przestępcą (wg KK, miej pretensje do
> posłów, nie do mnie) już w momencie dostania płyty w ręce? Ja bym wolał
> później.

A zbój mnie obchodzi, co Ty byś wolał. Ja się pytam o _prawo_
Polskie. Nie hamerykańskie.

> (ja działający program uzyskuję dopiero po jego zainstalowaniu, płyta z
> instalatorem lub jej obraz to dla mnie jeszcze żaden program. A szczególnie

Patrz pan, szkoda, że tylu powielaczy płyt nie znało tej świetlanej
koncepcji... Za co ich skazali- przecież płyta instalacyjna Windows to
żaden program...

> To niech ci przynajmniej ta bliska osoba ten krążek da, a nie sprzeda, żeby
> uniknąć zarzutów nielegalnego rozpowszechniania. W takim przypadku

A to bo ponieważ paragraf?

> faktycznie możesz być czysty z punktu widzenia dozwolnego użytku osobistego
> wg prawa autorskiego.Że ponieważ kolaże i montaże w domu sobie możesz robić

Misiu drogi, dozwolony użytek nie dotyczy oprogramowania.
Nie kompromituj się...

> Gorzej z tym nieszczęśnie napisanym przez (p)osłów paragrafem KK - nie wiem
> jak do tego podchodzą te mafie jak BSA, ich niedouczeni zakłamani prawnicy
> potrafiący ino używać wyszukiwarki w LEXie i wkuwać na pamięć przepisy bez
> głębszego zastanowienia oraz sędziny zupełnie nie rozumiejące o co się
> rozchodzi w temacie którym się nigdy nie ineteresowały, bo to tumanistki.

Polski prokurator potrafi napisać, że używanie legalnego, darmowego
programu jest "działaniem na szkodę GNU Free Software Foundation",
a siedziba Internetu znajduje się w Warszawie. Trzeba więcej? :-)

>>> Nie ma nic za darmo. Tak świat działa od stu lat. I twoim dziełom
>>> należy
>> Patrz pan. A ja nic nie płaciłem za Debiana. Znaczy złodziej ze
>> mnie. I pijak...
>
> A czy autor Debiana zgodził się na to, żeby mu za niego nie zapłacić?

Nie ma jednego autora, ma wielu. I tak, zgodzili się
(czy wpisanie "Debian" do wyszukiwarki poważnie jest dla Waści
takim wyzwaniem intelektualnym?). Więc jak- nie ma nic za darmo,
czy jednak nie zawsze?

> (jak tak kochasz tego Debiana, to powinno ci zależeć na tym, by ludzie
> bulili za Windowsy i nie zawyżwali swymi oszustwami jego konkurencyjności -
> jak mówi stare przysłowie: windows jest za darmo a do linuksa trzeba kupować
> jakieś głupie gazety).

Mnie to wali, czego używają inni. I nie zależy mi, żeby ludzie używali
więcej tego czy tamtego. Zależy mi (trochę), żeby ludzie znali
obowiązujące prawo i nie dali się zastraszać.

> A po co w ogóle płacić producentowi, skoro można taśmowo produkować
> setki/tysiące/miliony komputerów z oprogramowaniem przegranym z zepsutego
> komputera sąsiada? No przecież już raz komuś zapłacono. Nie, w ten sposób
> nie usprawiedliwisz żadnego lewego kopiowania oprogramowania OEM. Albo
> przestrzegamy zasad albo nie przestrzegamy, trzeba się zdecydować.

Przestrzegamy polskiego prawa.

> (a co będzie, jak ci się nie uda aktywować tych guzi.. windowsów? kupisz czy
> będzie crackował?)

Wszystko zależy, jak bardzo mi (a raczej dziecku) będą potrzebne.
Jeśli bardzo- kupię, jeśli nie- kopnę MS w dupę...

Dla mnie EOT, zresztą od początku to powinno iść na pl.soc.prawo
(FUT dopiero teraz IMHO bez sensu).

-- 
Dominik & Co (z domku)
Mundus vult decipi, ergo decipiatur.
Received on Mon Mar 7 20:05:03 2011

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 07 Mar 2011 - 20:42:01 MET