Witam,
Mam na Windows 10 zainstalowanego VMware Workstation 10, do tej pory
działał bez problemu, dziś chciałem odpalić wirtualną maszynę i dostałem
komunikat, że VMWare nie jest kompatybilny z Hyper-V i że mam usunąć z
systemu Hyper-V, żeby móc odpalać maszyny na WMware. Prawdopodobnie jakaś
aktualizacja doinstalowała mi tego Hyper-V, bo sam tego nie robiłem.
Znalazłem oczywiście rozwiązanie problemu, czyli jak wyłączyć Hyper-V,
ale... poczytałem trochę o nim i okazuje się, że Microsoft odrobił przez
ostatnie lata zadanie domowe i Hyper-V stał się mocno konkurencyjny dla
rozwiązań VMware. Ale materiały jakie znalazłem dotyczą wirtualizacji na
szeroką skalę czyli do zastosowań w serwerowniach, a ja używam po prostu
kilku wirtualnych maszyn w celach testowania oprogramowania.
I teraz pytanie. Czy sama wirtualizacja w wykonaniu Microsoftu jest na
podobnym poziomie co u VMware? Pytam o fizyczną emulację komnputera PC, w
szczególności o wydajność i elastyczność rozwiązania.
Obecnie posiadam VMware Workstation 10, aby przejść na najnowszą wersję
musiałbym znowu płacić, zatem rozważam opcję zmigrowania na rozwiązania
Microsoftu, które są w tym zakresie darmowe. Czy dużo stracę z
funkcjonalności? Czy np. maszyny Microsoftu oferują w przypadku wirtualnych
dysków twardych coś takiego jak "nonpersistent mode", czyli pracę bez
utrwalania danych na dysku (po restarcie dysk wraca do stanu sprzed
uruchomienia maszyny)? To dla mnie bardzo przydatna funkcja.
Podsumowując: czy warto migrować z maszyn VMware do Hyper-V w kontekście
pracy desktopowej?
--
howgh
szemrany
"Zrozumienie umożliwia zastąpienie nieracjonalnych działań lub bezradności
przez działania racjonalne." M.Mazur, ojciec polskiej szkoły cybernetyki
|