Re: Artykul w Gazecie

Autor: Andrzej Eilmes (eilmes_at_cyber.ict.pwr.wroc.pl)
Data: Sun 16 Jul 1995 - 15:20:23 MET DST


andy_at_crab.mimuw.edu.pl (Andrzej K. Brandt) wrote:

>To tylko pokazuje, ze ludzie piszacy w GW na te tematy znaja sie na sieci
>jak kura na pieprzu. Moze jak teraz beda podpieci do sieci, to sami troche
>pouzywaja i za rok-dwa zmadrzeja.
>
>Co ciekawe, o ile w dodatku Biuro-Komputer okazow lamerstwa jest znacznie
>mniej, to robi wrazenie, ze to co idzie do kolorowej wkladki nie przechodzi
>przez rece tej redakcji. Skutki - widac.
>
>--
>
Pozwalam sobie dorzucic moje 3 grosze:

Najpierw w nawiazaniu do powyzszego listu: oczywiscie, ze to co idzie do
kolorowych wkladek w weekendowych magazynach malo ma wspolnego z rzetelna
informacja. W koncu tygodnia drukuje sie sensacyjne wiadomosci pod publiczke
- zeby zarobic na zwiekszonym nakladzie. Ze GW zdecydowala sie dolaczyc do
pisemek drukujacych z luboscia sprawozdania z co "ciekawszych" morderstw i
gwaltow - jej sprawa. Przy okazji mala informacja dla tych, ktorzy artykul z
GW widzieli tylko na newsach: Jest tam taki fragmencik brzmiacy z grubsza:
"dziewczyny przetrzymywane sa przez tydzien". Otoz na poczatku magazynu jest
spis tresci zawierajacy krotkie cytaty z artykulow. No i coz sie dowiaduje
czytelnik po otwarciu gazety? Czyta sobie: "Seks w Internecie" a pod spodem:
"dziewczyny przetrzymywane sa przez tydzien" (bo akurat ten fragment wybrano).
I juz wie do czego naprawde sluzy Internet - jego ukochane pisemko mu to
wyjasnilo. (z drugiej strony sprawny pismak dodalby tu jeszcze cos o gwaltach
(no bo w koncu gwalci sie te prawa autorskie - czyz nie?) i zrobilby to na tyle
cwanie, zeby czytelnik sie latwo nie zorientowal co jest gwalcone).

W sumie mozna by bylo powiedziec: no coz, chce sie GW kompromitowac - prosze
bardzo. Jest jednak pewien problem: Mimo wszystko czyta ja sporo ludzi, ktorym
teraz przedstawiono pewien obraz Internetu. Od razu uprzedzam komentarze typu:
"to przeciez nie jedyny tekst GW o Internecie". No i co z tego? - czytelnicy
korzystajacy z Internetu raczej nie musza sie dowiadywac do czego on sluzy z
"Wyborzczej". A ci co nie maja don dostepu zapamietaja tylko pikantne kawalki
a nie jakies tam metne stwierdzenia np. o informacji naukowej czy czyms
podobnym.
Wracajac wiec do rzeczy: coz sie czytelnik dowiedzial z "GW" o Internecie.
Ano jest to takie cos (dokladnie nie wiadomo co), co sluzy nierobom z roznych
uczelni do rozpowszechniania pornografii. I dzieje sie to oczywiscie za ciezko
zarobione przez podatnika grosze, wydarte mu przez zbirow Kolodki. (nota bene:
na samym poczatku artykulu dowiadujemy sie,ze w "Wyborczej" oglada sie
rozebrane panienki sluzbowo! - za pieniadze czytelnika oczywiscie ).
Jaki moze byc stad wniosek: Oczywiscie tylko jeden:caly ten Internet zamknac,
a jak sie nie da zamknac to chociaz ocenzurowac. (akurat zreszta bedzie to
chyba podatnika drozej kosztowalo - cala armia cenzorow, cenzorskiego
hardware'u
i software'u) - obibokow z uniwersytetow i politechnik do lopaty!
 O jednym chyba tylko "GW" zapomniala - ze tez kiedys byla cenzurowana. Wiec
moze lepiej niech nie wywoluje wilka z lasu nieodpowiedzialnymi publikacjami.
                
                                          Andrzej Eilmes

PS. (Dla uganiajacych sie w sezonie ogorkowym za wierszowkami Redaktorow
"Wyborczej")
 Jak Panstwo widza mam taka nie calkiem cenzuralna nazwe domeny: ch.uj.edu.pl
To moze tez by Panowie tych swintuchow z chemii UJ wydali na zer opinii
publicznej? Pare groszy honorarium wpadnie, redaktor naczelny pochwali i moze
sie nawet jacys czytelnicy oburza.



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Wed 19 May 2004 - 15:52:01 MET DST