W dniu 2019-10-24 o 20:19, Mateusz Bogusz pisze:
On 24.10.2019 10:52, Adam wrote:
Miałem klientów z komputerami w chłodniach głębokiego mrożenia
(bodajże poniżej -27°C). Komputery działały bez problemu pod jednym
warunkiem: musiały działać non-stop. Dotyczyło to zwłaszcza dysków
MFM, które już przy kilku stopniach mrozu po włączeniu nie były w
stanie wystartować. W nowszych problem nie występował. Natomiast
ostatniego takiego klienta miałem jakieś siedem lat temu, ale go
przenosiłem ze zwykłego PC na komputer przemysłowy, dla którego żadne
warunki nie są straszne.
Ano jakby poza wentylatorem wywiewnym był też w obudowie np. duży
wentylator nawiewny, to pewnie przewiew zabierał by wilgoć zanim by się
wykropliła. Ale tak jak piszesz, do pierwszej awarii ;-)
Kompy w chłodniach "zwykłych" (kilkanaście stopni) i "głębokich" (-27)
stały i pracowały po kilka lat. Pierwsze, to jeszcze klony IBM-XT,
ostatnie to jakieś dwurdzeniowce.
Jak wchodził nowy komp do chłodni, to zalecałem komuś, aby komputer
włączyć w ciepłym pomieszczeniu na pewien czas, a potem szybko do
chłodni i od razu ponownie włączyć do pracy.
Najgorzej miały terminale na "widlakach" - bo od kilku minut do godziny
w mrozie i analogiczny czas na zewnątrz, czasem w upale. Niektóre
widlaki pracowały non-stop, przez całą dobę. Ale nie było problemów z
terminalami, tylko z kruszącymi się kablami zasilającymi i sygnałowymi.
Trzeba je było wymieniać co kilka tygodni. Dopiero zamówienie jakichś
lepszych, z miękką izolacją (silikon?) i z bardzo drobną linką
rozwiązało problem. Kable dość drogie, z USA czy może Kanady, ale dla
klienta opłaciło się.
--
Pozdrawiam.
Adam
|