W dniu 2016-03-08 o 15:09, Stregor pisze:
W dniu 2016-03-08 o 14:58, Jacek Maciejewski pisze:
Dnia Tue, 8 Mar 2016 14:53:00 +0100, Chris napisał(a):
A czemu laptop w szkole to przegięcie?
"czasem" go będzie zabierała :) Nie wiem, po co go będzie zabierała, z
tego co wiem, raczej rzadko. Może ma jakieś okienko raz w tygodniu i
czeka na zajęcia dodatkowe?
Dziś analfabeta może pisać pięknym, kaligraficznym pismem, zaś ~betą
czyni go brak umiejętności kompowania. Howgh! Szkoła powinna wspomagać
uczenie się obsługi, a że nie stać jej na wyposażenie pełnej klasy w te
20 maszyn, to niech chociaż nauczyciel na nim coś wyświetla, i
rzutnikiem na duży ekran. Do tego Wi-Fi dla tych uczniów, co przyniosą,
ale i się... podzielą z koleg/żanką!
Bo w efekcie otrzymasz absolwenta nie umiejącego pisać ręcznie i nie
znającego tabliczki mnożenia.
Tabliczka ważną jest, ale jeśli ktoś jej nie zna, a za to potrafi
rozpisać sieci neuronowe, to już nie jest źle, a nawet jest świetnie!
Choć oczywiście przeginam...
To się już niekiedy zaczyna od maleńkości, tzw. "tabletowe dzieci".
I z tych tabletów dzieciaki w wieku 2,5 roku (sic!) uczą się literek, a
nawet (już nieco później) czytać, i to w miarę _płynnie_ ! Dlatego Jacek
swymi zastrzeżeniami trafił jak kulą w płot.
A co do tego, "jaki laptop", to właśnie dźwięknęła mi reklama w radiu,
jakiejś sieci handlowej, z ofertą m.in. kompów. A wśród wymienionych był
jakiś Lenovo: lapek, z funkcją tabletu, w cenie 899 złotych. Gdyby nie
ostatnie wydatki, to bym łyknął z miłą chęcią. No ale nie podali
szczegółów, pewnie dość cienkie miał parametry. Ale sama koncepcja
odłączanego ekranu (bezprzewodowy), który może wtedy stać się sporym
tabletem - baaardzo do mnie przemawia!
--
Powiedzenie w mojej rodzinie, autorstwa pradziadka:
Dobre rady nic nie kosztują
i przeważnie warte są
swojej... ceny!
|