Re: laptop a zewnetrzna klawiatura

Autor: GLaF <glaf_at_niema.takiego.numeru.pl>
Data: Sun 20 Feb 2011 - 17:47:39 MET
Message-ID: <28lr32td1rgp.10kove5o6kzu8$.dlg@40tude.net>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

Dnia Sun, 20 Feb 2011 15:56:09 +0100, Radosław Sokół napisał(a):

> W dniu 20.02.2011 15:42, GLaF pisze:
>> Po co kupować stacjonarny, jak już jest laptop? Teraz już taniej nie
>> wyjdzie.
>
> Nie będę tutaj się już po raz kolejny wdawał w argumentację
> co lepsze,

Też nie miałem takiego zamiaru. Bo i nie ma jednego rozwiązania optymalnego
dla każdego.

> ale obalę Twoje powyższe zdanie. Nie uwzględniasz
> bowiem w ogóle całkowitego kosztu utrzymania sprzętu oraz
> kosztów wynikających z jego użytkowania. Ot, choćby poten-
> cjalnych kosztów naprawy i rozbudowy przez 6 lat używania
> komputera. Oczywiście, nie da się tego przewidzieć, ale moż-
> na by zrobić - na bazie statystyki - oszacowanie kosztów na-
> prawy i rozbudowy przeciętnego domowego komputera stacjonar-
> nego i przenośnego przy tych samych wymaganiach użytkownika.
>
> W skrajnym przypadku może się okazać, że kupno drugiego
> komputera zaowocuje takim zmniejszeniem kosztów, że inwe-
> stycja się zwróci :)

Jak słusznie zauważyłeś: w skrajnym przypadku.
 
> W zasadzie należałoby też jeszcze uwzględnić np. koszty
> opieki zdrowotnej koniecznej do usunięcia ewentualnych
> efektów pracy z komputerem przenośnym w warunkach nieergo-
> nomicznych.

Ergonomia jest dla mnie najważniejsza. Dlatego o ile mógłbym (choć nie
zamierzam) wymienić jednostkę centralną na laptopa, to zostawiłbym monitor,
klawiaturę i myszkę.

O ile na grupach dyskusyjnych dygresje i alternatywne rozwiązania są jak
najbardziej dopuszczalne, to ta sytuacja jest nieco groteskowa.
Wątkotwórczyni pyta się, czy da się podłączyć klawiaturę do laptopa, a wy
jej wciskacie, żeby sobie kupiła drugi, stacjonarny komputer. Zupełnie jak
sprzedawca z tego kawału:

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef
przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego
żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do
siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A
właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk.
Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu
trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem
gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ.
W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne
spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na
brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go
jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku
z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić
jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony.
Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby
przynajmniej na ryby...

-- 
GLaF
Received on Sun Feb 20 17:50:02 2011

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Sun 20 Feb 2011 - 17:51:03 MET