Re: GB a GiB [zrobiło się straszliwie OT] :)

Autor: Eneuel Leszek Ciszewski <prosze_at_czytac.fontem.lucida.console>
Data: Sun 15 Oct 2006 - 17:13:03 MET DST
Message-ID: <egtj62$lfg$1@inews.gazeta.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

"raf" egsklu$4an$1@atlantis.news.tpi.pl

> a jak przeczytasz Kubusia Puchatka co 3-ci wyraz i co 3-cia literę to
> otrzymasz cytaty z pisma swietego - cud

Problem w tym -- że to ,,odwieczna'' argumentacja ludzi, którzy skazali
mnie na śmierć_lub_płacenie_im_sporych_pieniędzy_z_,,rodzinnej_firmy''. :)
Dziwi Cię to, że rozmawiam z nimi ich językiem? :)

Ich najwyraźniej nie -- bo nieco ;) ustąpili. :)

Zwłaszcza zasmucił ich dźgnięty papież (w czasie swej bodajże 104 pielgrzymki)
zaś później nieco przedwcześnie zabity. Śmierć maturzystów także przemówiła do
rozumu duchownych. :)

Niektórzy cieszą się, albowiem wrzesień minął, październik mija -- i nic...
Tylko nieliczni ;) wiedzą, że tym razem ma to być nie przełom września
i października, ale nieco inna data... ...choć niby rok akademicki się
zaczyna październikiem...

Japończycy po bombardowaniu jądrowym w Hirosimie też uważali, że Amerykanie
nie zdołają już zbudować kolejnej bomby atomowej. Tymczasem mieli Amerykańce
ją już w zanadrzu i zrzucili w parę dni po Hirosimie. Na ewentualne kolejne
bomby atomowe też nie trzeba by było długo czekać...

Ale trochę racji Japońce mieli -- Amerykanie nie zdołali ;) już zrzucić bomby
uranowej, znanej Japończykom z badań (nad Hirosimą wybuchła bomba zbudowana
z uranu, który podarowanego Japończykom przez Niemców -- Japończycy prowadzili
zaawansowane badania nad swoją bombą uranową) i ze smutnego, a raczej tragicznego
doświadczenia. Na Nagasaki spadła bomba plutonowa,nie uranowa. O większej sile
rażenia, choć wywołała mniejsze straty z uwagi na ukształtowanie terenu i problemy
nawigacyjne -- Nagasaki było miastem zapasowym, nadto i miejsce zrzutu w Nagasaki
chyba miało być nieco inne. Na szczęście po drugim wybuchu cesarz Japonii zrezygnował
z doradców wojskowych i zgodził się na kapitulację, oszczędzając tym samym swoich rodaków.

E. :)

Postscriptum: Dzięki za odpowiedź. :) Mogłem przy jej okazji pochwalić się tą ,,inną'' datą. :)
              Miałem też przy okazji wprowadzić merytoryczne poprawki tego, co pisałem z pamięci,
bez sięgania do źródeł (a pisałem tak, albowiem już nie miałem sił na sprawdzanie) ale na szczęście
pamięć mnie nie zawiodła. (przynajmniej w tych miejscach, o które się obawiałem) No i uwypukliłeś
to, co tak istotne. :) (za co też dziekuję od serca) :)

-=-

Ciekawe, czy to odwet? :)

Ja wiosną ubroku czekałem końca mego życia i doczekałem się śmierci, ale nie swojej, a papieża,
po czym znowu czekałem na wybór nowego papieża, kontynuatora ,,sposobu na życie'' Jana Pawła II,
którym miał być od wielu lat przygotowywany do tego kardynał Joseph Ratzinger i doczekałem się,
ale na szczęście Ratzinger nie przybrał imienia Jana Pawła III (imię wyznacza kierunek, osobowość)
ale nawiązał imieniem do Benedykta XV -- papieża I Wojny Światowej i co gorsza (: dla moich
przeciwników :) -- na samym początku swego pontyfikatu niemiecki papież złamał ,,linię życia''
naszego rodaka, zabraniając używania przemocy, o czym wielokrotnie pisałem. :)

Tym razem ,,szlachta'' czekała mojego upokorzenia (z przełomu września i październik
ubroku) gdy odmówiono mi przyjęcia do pracy, ale doczekała się śmierci swych ukochanych
dzieci -- rozpaczano po nich w wielu kościołach Białegostoku przez wiele miesięcy.

I znowu ,,szlachta'' zatriumfowała, gdy październik br. zaczął się spokojnie, podczas
gdy ja nadal jestem bezrobotny. Czy i tym razem ,,szlachtę'' czeka rozczarowanie
i podobna tragedia do tej sprzed roku? Czas pokaże. :)

A może to mnie spotka coś złego? Na razie ocieram się o śmierć bardzo często, ale mnie
ze śmiercią jest całkiem przyjemnie -- oswoiłem się z nią, gdyż towarzyszy mi od kiedy
tylko sięgam pamięcią swoją i tych, którzy mi opowiadają o tym, jak wyglądało moje życie
w czasie, którego nie pamiętam, łącznie z tak zwanym życiem płodowym,kiedy to przeznaczono
mnie do kasacji, której jednak uniknąłem. :)

Na razie niestety płacę gardłem ;) -- łykam aspirynkę, piję ,,hektolitry'' soków, ;)
wzbogacam dietę w witaminę C jak tylko mogę, unikam przeziębień i przeciągów, ale
gardło wciąż chore... Gardło za gardło -- jak to się mówi językiem Starego Testamentu...
(oko za oko itd. -- łącznie z łokciem i nie tylko łokciem) Problem w tym, że moje chore
drogi moczowe, moje chore gardło, moje chore kości i stawy (czasami kolana bolą mnie tak,
jakby mi w nie ktoś wbijał sztaby metalowe szerokości dziesięciu centymetrów i długości
około pół metra) i wiele innych moich chorób nie powodują mojego zgonu... Chłodne
i wilgotne dni pogarszają sprawę nieprawidłowo zrośniętego wskazującego palca
prawej ręki. :) Ale i t nie prowadzi do zgonu... Aby było jasne -- nasz papież
też miał kłopoty z drogami moczowymi, gardłem i kośćmi...
Received on Sun Oct 15 17:15:06 2006

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Sun 15 Oct 2006 - 17:51:13 MET DST