"Atlantis" efh3u5$j2t$1@nemesis.news.tpi.pl
> > Ja mam Athlona slotowego (pierwsze wersje) z półgigowym zegarkiem. :)
> Tzn. desktopa?
Tak.
> Ja mam teraz Semprona 2500+, wersja jeszcze 32 bitowa.
> Wcześniej miałem odpowiednio Cyrixa 6x86 PR166+ i Durona 700.
Wcześniej miałem PII200MMX :) -- Digitala (DEC) PeCetowego.
Kupiłem takie trzy -- sobie, siostrze i ówczesnemu
mojemu przełożonemu, który jak się okazało, jest zbrodniarzem. :)
Szef markowym PeCetem pogardził i wymienił go na coś innego,
w czym nie mógł (z braku sterowników) ustawić DMA dla dysku. :)
Człowiek, u którego kupił tego bezmarkowego utrzymywał, że
DMA ustawiane w Windowsie i DMA ustawiane w BIOSie to zupełnie coś innego:
-- jedno (nie pamiętam, które, bo i jak zapamiętać coś bezsensownego)
to ominięcie procesora
-- drugie natomiast, w przeciwieństwie do tego pierwszego, to
bezpośredni dostęp do pamięci...
Wyśmiewał się także (i ów przełożony i jego znajomy, handlujący
sprzętem PeCetowym) z tego co mówiłem o MTBF -- że wielkość ta określa
naprawdę spodziewany czas, po którym dysk ulega awarii... W sukurs im przyszli
ludzie z czasopisma 'Komputer Świat Expert', którzy też snuli spiskowe teorie. :)
Niestety twardo na nogach stali inni ludzie i zauważyli, że termin ten istnieje
niezależnie od dysków i oznacza to, co oznacza. :) (rozwinięcie skrótu chyba każdy
zna -- MTBF to Mean Time Between Failure)
Stosuje się go i do dysków, i do napędów optycznych, i do drukarek,
i do wszystkiego, :) a jego historia jest dłuższa niż historia PeCeta
i komputera w ogóle. :)
Wikopiedia nadal pokazuje jedną ze spiskowych teorii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/MTBF
Niestety idąc tym tropem -- wydłużamy życie dysku, zamiast
je skracać do ,,prawdopodobnego'' (uznawanego za możliwy) pułapu: :)
http://www.leszekc.w.tkb.pl/sysy/dyskkkk.png
i inne tam zamieszczone; ten akurat jest opisany słowami.
Wykresy (jeden z nich) zawierają drobny błąd -- śmiesznie
wygląda, gdy ktoś chce się dobrze przyjrzeć, ale nie jest istotny. :)
O tym, że MTBF oznacza rzeczywisty (średni rzecz jasna) czas życia dysku
mówią na przykład ci, którzy odzyskują dane z dysków -- czyli na przykład
słynna Ibas, o czym pisałem wielokrotnie. :)
MTBF (Mean Time between Failures)
Średni czas (wyrażany w godzinach), w którym komponent
funkcjonuje bez uszkodzenia. Używana także w celu wyrażenia
ilości godzin pracy, po których użytkownik może się spodziewać
pierwszych uszkodzeń urządzenia.
http://www.ibas.com.pl/oibas/dictionary/view?searchterm=mtbf
Ja od paru lat nie wyłączam prawie wcale komputera i dysków także nie wyłączam,
a jednak pracują bez zarzutu. :) Seagate nawet proponuje niektóre dyski jako 24x7,
a rozsądek podpowiada, że do niektórych/zdecydowanej_większości_serwerów :) mamy
dostęp właśnie 24x7... (24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu) ...a przecież
hybrydy istnieją od niedawna i raczej nie do serwerów :) są dedykowane...
A ci, którzy opiekują się sieciami, wiedzą o tym, że sieci funkcjonują
poprawnie przez niemal 100 procent czasu życia. :) Kilka godzin awarii
na cały rok -- to wcale niemało. :)
Niestety wiedza ta POWOLI trafia pod strzechy... :)
Już raczej częste włączanie i wyłączanie jest padogenne, choćby z uwagi
na większe prądy płynące w czasie startu czy wahania temperatur, ciągnące
ze sobą ,,oddychanie'' dysku. :)
BTW -- mało kto wie :) i o tym, że zmiana długości ogniskowej czy ustawienie
ostrości w obiektywie także powoduje ,,oddychanie'', a wraz z nim -- brudzenie
wewnętrznych soczewek obiektywu... (może wie o tym każdy, ale nie każdy z tego
sobie zdaje sprawę na co dzień)
> Pierwszy odszedł na emeryturę dopiero gdy pojawiły się DivXy (teraz służy mi do
> eksperymentów z Linuksem - nie pozbyłem się go),
Bo i po co, skoro jest nadal przydatny. :) Komputer ma służyć człowiekowi, nie
zaś być najszybszym na świecie. :)
> drugiego wymieniłem
> niedługo po zakupie karty DVB, kiedy okazało się, że nie może sobie za
> bardzo poradzić z odtwarzaniem strumienia kanałów z nieco lepsza
> jakością obrazu - pojawiają się zacięcia, kwadraciki itp.,
Znam. :) Przykre.
> nie mówiąc o tym, że nie dało się wtedy działać w innych programach. Nie wiem kiedy
> będzie następna zmiana, ale NA PEWNO nie spowoduje jej to, że pisać pod VISTĄ się nie
> będzie dało.
:)
> Gry to trochę inna sprawa, rozumiem jeszcze taki powód wymieny sprzętu,
> ale dla mnie komputer nigdy nie był konsolą (przynajmniej nie w pierwszym
> rządzie) i poprzednie kompy zostały wymieniona na długo po tym, jak stały
> się niezdolne do grania w nowsze tytuły.
Ja nie mam gier. To znaczy jakieś szczątkowe mam, ponadto czasami zagram w coś on-lineowego. :)
Na przykład w kolapsa: http://www.by-art.com/games.htm
> Zresztą w tym nowym i tak ciągle siedzi stara GF2MX200. :)
Ja spaliłem kartę i wstawiłem jakąś starą za 10 złotych, którą uszkodziłem
(rozgniotłem w niej kondensatorek i spaliłem kilka drobniutkich ścieżek)
po czym wstawiłem inną za 10 złotych. BTW -- ten komputer gościł u siebie
pięć kart grafiki. :)
> > Po to, aby nakręcać koniunkturę, dzięki której masa ludzi ma pracę
> > (przy projektowaniu i budowaniu nowego sprzętu) i wszystko tanieje. :)
> > Dzięki temu bogaci ludzie czynią automagicznie miłosierdzie wobec
> > ludzkości i wobec biedoty, która może kupować tani sprzęt. :)
> Szkoda tylko, że jeszcze nie wpadli na pomysł wypuszczenia budżetowego
> procesora o niskim taktowaniu do zastosowań mobilnych. Niski pobór
> prądu, niewielkie koszty, a do pisania wystarczy.
A nie wpadli? Wydawało mi się, że tego też jest sporo.
> Tymczasem obecnie ktoś, kto chce mieć laptopa nówkę do pisania musi kupić
> i tak dosyć drogi sprzęt, który ma o wiele większe możliwości, często
> niewykorzystywane.
A -- to to tak. :) Sam bym kupił jakiegoś przestarzałego notebooka, ale nieużywanego. :)
U mnie klawiatura od stukania paluszkami wygląda jak popalona :) ogniem -- ale widać, że
nie ogniem, bo sąsiadujące ze sobą klawisze są poniszczone w różny sposób -- na przykład
Q jest czyste, a A jest podtopione, :) choć sąsiadują obok siebie. :)
Poza tym sprzęt u nie wytrzymuje raczej długo, choć jest mocno obciążany.
Ale gdy widzę komputery z (; sekendhendu ;) -- ,,płakać'' mi się chce. :)
To znaczy raczej śmiać niż płakać, ale w każdym razie sprzęt używany
jest zazwyczaj w stanie opłakanym :) i raczej notebooka bym używanego
nie chciał kupić, :) chyba że z dobrych rąk. :)
> Jeśli ja w końcu zdecyduję się na laptopa, to pewnie
> coś koło P2, do tego Linux i do wszystkich spodziewanych zastosowań
> idealny. Do czegoś cięższego mam desktopa. Nie ma przecież potrzeby
> kompresowania materiału wideo w trasie. :)
W trasie to raczej tylko się przegląda strony, pisze i czyta m@ile, no i czasami gra. :)
I do tego wszystkiego PII w zupełności wystarcza. :) Do pisania wystarcza nawet 486. :)
Gdy pracowałem na uczelni -- starałem się ludziom wytłumaczyć, że przy pisaniu nie jest
istotna szybkość procesora, ale umiejętności :) piszącego i stabilność :) samego komputera,
bo i co po demonicznej ;) szybkości czegoś, co się zawiesza z częstotliwością jednego herca? ;)
Dla mnie tak zwany zwis -- to głębokie przeżycie. :)
W zasadzie znam je jedynie z opowieści innych osób. :)
I nawet pobawiłem się w budowanie czegoś, co byłoby idiotoodporne, czyli
tuż po zwisie (spowodowanym wirusem czy innym zwisogennym programem) by
dawało się natychmiast :) (czyli bez czasochłonnego ściągania zghostowanej :)
partycji systemowej z płyty czy z innego miejsca) odpalić system przez kogoś,
kto nie ma pojęcia o tym, jak to coś reperować. :) W WXP jest to proste, ale
jak na przykład odpalać WME z niepodstawowej partycji bez bootmanadżerów? :)
Okazało się to także proste: DOS się czyta z bootsektora ukrytej partycji,
ale partycji takiej nie literkuje. :) Tak więc stosownie ukrywając partycje
można odpalać W9x z partycji niepodstawowej, :) o ile nie ulega uszkodzeniu
BS aktywnej partycji. :) No a ,,reperacja'' BS trwa tak zwaną chwilę. :)
BTW -- u mnie WME pracował stabilnie. :) Problemem było nagrywanie w Nero6
i długo (dokładnie 60 sekund lub 120 sekund) się odnajdowały wirtualne napędy,
gdy był zainstalowany Nero6, :) dlatego też w pewnym momencie zrezygnowałem
z boga Nero w ogóle. Z WME zrezygnowałem po ostatniej (latem tego roku)
zmianie karty graficznej -- nie chciało mi się szukać do niej stabilnych sterowników...
WXP i W98 czy WME mogły istnieć obok siebie bez zgrzytów od dawna.
(obojętne z którego bym odpalił komputer -- miałem dostęp do tych
samych danych i programów (niektóre/nieliczne niesty nie chcą z definicji :)
pracować i pod W9x, i WNT), w szczególności mogłem zacząć pisanie
postu pod jednym systemem, a skończyć czy wysłać go pod innym)
Aby wiedzieć od razu, z którego systemu korzystam
(komputera raczej nie wyłączam, a jedynie wyłączam monitor,
gdy nie jest mi potrzebny, tak więc po jakimś czasie
niekoniecznie pamiętam, co było odpalone, gdy odchodziłem)
inaczej pokolorowałem oba systemy. :)
(na przykład WXP miał niebieskie kursory, a WME takie same, ale pomarańczowe)
> > (ciekawe, czy można świadczyć miłosierdzie wobec kogoś -- zapytam na polszczyźnie) ;)
> > Ponoć Vista ma dać pracę pół setce tysiąca ludzi w samej tylko Europie.
> Już sam fakt, że MS robi system, który wymusza od użytkownika zmianę
> sprzętu bardzo źle o nich świadczy,
Tak było od samego początku istnienia M$ i standardu IBM PC.
I to właśnie Gates wymyśli nabiurkowe bydle ;) o takiej mocy obliczeniowej...
Uważano wówczas, że mocy tej nie uda się wykorzystać przez wiele lat,
a tym bardziej ,,drzemiących'' w IBM PC możliwości adresowych...
Jak wiadomo FATalna partycja okazała się ciasnawa już po kilku latach...
Niegraficzne GUI -- tym bardziej...
PC miał przemawiać do mas -- dlatego starano się go zwdodotryskować bezgranicznie...
Programy miały desktopy/pulpity, obracające się kartki książek czy zeszytów, ikony
przedstawiające śmietnik czy pióro do pisania itd... Wszystko w tym celu, aby
pokazać światu, że to ma jakiś sens...
Było to marzenie Gatesa, które spełnił. :) Zapewne za jakiś czas obudzi się ogólnoludzka ;)
świadomość potrzeby i przydatności komputerów. :) Na razie na przykład bardzo dobry chirurg
(przyszył skutecznie :) na przykład obciętą całkowicie rękę) niezupełnie jest przekonany do
potrzeby istnienia osobistego komputera, który po prostu wg niego jest złodziejem czasu,
a dobra dentystka (która mi łatała ostatnio kilka zębów) celowo nie podłączała się do
,,internetu'', aby nie narazić swoich dzieci na niebezpieczne treści...
> ja się dziwię, że tylu ludzi znosi
> to do dzisiaj... Tak było w czasach XP - wyszedł system, a na sprzęt,
> który mógłby wycisnąć z niego maksimum trzeba było czekać...
Do dzisiaj ludzie korzystają z WinDosów. :) (Win. opartych o DOSa)
> Teraz wygląda na to, że historia się powtórzy.
Oj tak. :) Szczególnie w biednych krajach. :)
> A czy tak trudno byłoby wziąć przykład z Linuksa i zrobić inne, lekkie
> środowisko graficzne i pytać użytkownika przy instalacji czego chce?
:) Trudno -- bo klient nie wie zazwyczaj, czego chce. :)
> Oczywiście, że by się dało, tylko wtedy użytkownik nie musiałby kupić
> nowego komputera. :)
:) I dzisiejsze komputery istniałyby dopiero w połowie XXI wieku...
A tak -- koszty postępu pokrywają głupkowaci, goniący za nowinkami...
> A motyw z wymaganymi dyskami hybrydowymi w laptopach, to moim zdaniem
> największe przegięcie ostatnich lat...
Mam podobne zdanie. :) Ja uważam -- albo dysk, albo kość. :)
A nie jakaś hybryda. :) A energia? :) Jeden Fcośtam, startujący jeden raz
z lotniskowca z udziałem/pomocą dopalaczy :) pochłonie jej więcej, niż cały
świat oszczędzi na owej hybrydzie. ;)
Podobnie jest w życiu codziennym:
-- gdy chodzi o cenę jabłek, ważne są poszczególne grosze, które wymrożone
nawet przez tony zjedzonych w ciągu życia owoców dają zyski niezauważalne
-- ale gdy chodzi o [wy]cenę nieruchomości czy samochodu -- kilka procent
w tę czy w tamtą stronę nie gra roli... ;)
1 kg jabłek dziennie i 5 groszy na kilogramie daje:
0.05 zł * 365 dni/rok * 90 lat_życia = 1642,5 złotych
10 procent od mieszkania, które warte jest około 150 tysięcy złotych to 15 tysięcy złotych...
A ze te 5 groszy różnicy -- można zaliczyć ,,siekierą w plecy'', o czym się niedawno
przekonałem, gdy pogardziłem ,,niską'' ceną w jednym ze sklepów... (zauważyłem, że
nie ma żadnej różnicy w tym, czy jabłka kosztują zł 1.95, czy całe 2 złote...)
Warto jeszcze dodać, że owe 5 groszy można stracić lub zyskać inaczej ,,ogryzając'' owe jabłko. :)
I tak to jest -- bo ludzie ,,nie widzą'' marnowanej energii startującego myśliwca,
ale ,,widzą'' podłączanego do ładowania nootebooka... Po prostu wypierają z myśli
to, co im się w ,,głowach'' nie mieści i negują czysty rozsądek... Oczywiście nie
każdy tak czyni -- na szczęście. :)
> Pomyśleć, że za tym wszystkim stoją ludzie, którzy w latach
> osiemdziesiątych uważali GUI za marnotrawstwo zasobów. :)
:) Ponoć tylko krowa nie zmienia stanowiska. :)
> > Niezbędnym nie jest? To po co zwierzęta toczą ze sobą walki godowe?
> > Właśnie władza jest. Ponoć rozumny człowiek to kontroluje, ale tylko
> > teoretycznie, bo praktyka (przynajmniej w Polsce) zaprzecza roli rozumu. :)
> Nie wszystkie zwierzęta toczą walki o władzę powiązane z prawem do
> płodzenia potomstwa. :) Niektóre rozgrywają to inaczej i władza wcale
> nie jest tu wymogiem, odwrotnie też zresztą - Polska przykładem. :P
A możesz to rozwinąć? :)
> Zresztą nie o to Orwellowi chodziło, a nam się OT robi.
:) Lekkie. :) Bo seks jest zawsze OnT, nie OffT. :)
E. :)
Received on Sun Oct 1 19:00:10 2006
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Sun 01 Oct 2006 - 19:51:00 MET DST