My forth text. Ms.M.

Autor: BS (pathari_at_kki.net.pl)
Data: Thu 09 Dec 1999 - 18:35:58 MET


Wiecie...bluzgi dalej.. nie chcecie - nie czytajcie.

Zaczynamy!

Piatek zacząłem w dolowatym nastroju. Jakos przeczekalem wszystkie lekcje
nie myslac specjalnie o dzisiejszym spotkaniu. Na dwoch ostatnich troche sie
stresowalem. Bylem wolny o 13:05 wiec spojrzalem na plan Marioli - konczy po
8 lekcjach to znaczy o 14.10. Dobra nie ma sensu gdziekolwiek isc, wiec
posiedze sobie i poczekam. Moze cos wymysle. Siadlem na fotelach stojacych
przy wejsciu do szkoly tak zeby wszystko dokladnie widziec i oby nie
przegapic tej chwili, gdy moja wybranka ;) bedzie wychodzila. W tej chwili
nie bylem wogole przekonany czy jest to ta 'wybranka', a co dopiero 'moja'!
Przez pare minut myslalem nad tym gdzie w taka chlape pojdziemy, wszakze
Verona jest jakies 2 km od budy, Dorotka jakies 3, a w najblizszej okolicy
nie ma zadnego fajnego pubu/kawiarnii/pizzerii or smth gdzie mozna by pojsc
na pierwsze spotkanie z dziewczyna. Moze Tukan? Niedobra pizza. Ale pewnie
nie bedzie jadla.. Eee! Pierdole! I tak wszystko chuj strzeli jesli nie
bedzie zainteresowana.. Byc moze wszystko jest juz przesądzone i na nic moje
wysilki? Doszedlem do wniosku ,ze wszystko zalezy od niej, ja i tak
odwalilem kawal roboty i teraz musze tylko nie zblaznic sie niezaleznie od
tego jak to nasze spotkanie bedzie wygladalo. Dobra. Czekam. 14:10. Zaczyna
sie przerwa. Probuje odszukac ja wsrod tloku. Nie ma. Nie ma. Gdzie ona
jest? Moze juz wyszla drzwiami z szatni? Zamkniete. Nigdzie jej nie ma!
Czekam. Znowu zaczyna sie pikawa. Pik! Pik! Jak ja tego nie lubie! Pik! Pik!
Czekam. Przerwa sie konczy, a jej nadal nie ma. Moze dluzej sie przebiera?
Minuta. Dwie. Pik! Pik! Trzy. Piec. Dziesiec. Nie ma jej! Pewnie wogole nie
przyszla do szkoly! Jak mogla zrobic cos takiego?! ? ..... a moze... sam nie
wiem... moze skonczyla lekcje wczesniej? Tak jak tydzien temu? Ale dwa
tygodnie pod rzad? Nie wiem.. nie ma jej! Spokojnie. Jesli skonczyla
wczesniej to i tak umawialismy sie na 3, wiec przyjdzie na 3. To jasne.
Umawialismy sie na 3, nie na 14:10. Czekam. Po co ja sie wogole denerwuje?
Czekam. Gdzie pojde? Nie wiem. O czym bede z nia rozmawial? O czym...? Nie
wiem. Co bede robil przez nawet godzine, jesli bedzie nam sie beznadziejnie
gadalo? Nie wiem. Po co ja to robie? Po co utrudniam sobie zycie? Dlaczego
nie jezdze teraz z kumplami po miescie? Dlaczego tu siedze druga godzine w
piatkowe popoludnie? ... no wiem dlaczego. ;) Przynajmniej to wiem. Zalezy
mi :) Sam sobie udowodnie, ze nawet jesli zjebie to i tak jestem gosc. Oni
sie opierdalali i nic z tego nie maja, ja dzialam i moze tez z tego nic nie
bede mial, ale nie bede nigdy wypominal sobie jaka to ze mnie dupa byla.
No.. dobrze ,ze wiem o co mi chodzi.. To dobrze. Niewiele rzeczy wiem tak
'napewno'. Gorzej ,ze nie wiem jak to osiagnac... Za 5 trzecia musze sie
ruszyc! Wyjde przed szkole bo bedzie lipa jesli to ona wczesniej przyjdzie.
Wychodze. Jaka chlapa! Wszystko kapie, cieknie... beeee... jak po tym isc i
jeszcze sensownie rozmawiac? Czekam. Zaczynaja wychodzic ci , ktorych
wczesniej puscili z lekcji - w koncu dzis piatek. 15:00. Nie ma jej. No...
Czekam. 15:01. Moze sie spozni.. nie wiem. Ja bym sie nie spoznil. Dzisiaj
taka chlapa moze to dlatego.. wolniej sie idzie. 15:02. Nie ma jej. Idzie za
to Niewia. Tez wymiana! Akurat teraz oddalbym 100 Niewiow za jedna Mariole.
No,ale jest tylko Niewia. I to sam.

-Siema.
-Siema.
-Mam dla ciebie kase.
-A! No dobrze. Cala?
-Nie. Jeszcze nie. W tygodniu ci doniose.
-Oki.

Dobra idz juz - mysle. Nigdy tak o nim nie myslalem bo zajebisty gosc jest,
ale teraz..

-Spadasz na chate?
-Nie. Czekam no kogos.
-No dobra. Notonara.
-Nara.

Gdzie ona jest?!?!? Kurwa mac! Nie przyszla! Jest 4 po trzeciej a jej nie
ma! Zachowuje sie jak gowniara! Jak mogla sie tak zachowac!? Jesli nie
chciala sie ze mna spotkac to.. to.. mogla chociaz zadzwonic. Albo wcisnac
jakis kit przez kolezanke. Cokolwiek byle nie cos takiego! Teraz przyjechal
autobus. Wysiadaja ludzie. Czekam. Patrze. Ida. Coraz blizej. Wygladam. Nie
ma jej! Nosz ja pierdole! No to dolaczylem do grona zjebcow. E! Pierdole...
15:05... wszystko kapie.. jest zimno.. stoje tu juz dziesiec minut..
15:06... 15:07.. nie ma jej. Patrz na cos daleko. To ona? ... ... Moze to
ona? ??? Nie. Chyba nie. ... teraz to na 100% nie. Odwracam sie. Jest!!
Patrzy i sie usmiecha! Wielki mlot wali mnie w czache! PIZD!! Wielkie
jebniecie zaglusza walenie mojego rozkolatanego serduszka.

-Czesc. [usmiecha sie].

Nie wiem cosie dzieje i ile to trwa czasu. Jakos sie witam, podchodze do
niej. Pyta sie gdzie pojdziemy. Y.. Szybka decyzja..

-Moze do Tukana? Bo do Verony to chyba za daleko.. chyba ,ze chcesz?
-Moze byc do Tukana.
-Myslalem ,ze juz nie przyjdziesz.
-Dlaczego?? - jest strasznie zdziwiona.
-Zobaczylem na planie ,ze masz dzis 8 lekcji...
-..no..tak ?
-No wiec konczysz o 14.10 , ja o 13:10 wiec pomyslalem ,ze nie ma sensu isc
teraz do domu i zaraz wracac. I czekalem.
-Ósma lekcja konczy sie o 15:05!

Co?! Ósma konczy sie 10 po drugiej... po drugiej... Osz kurwa!!!!!!!! Ale ze
mnie debil!!! Kurwa jaki ja debil jestem!!! 8 konczy sie o 15:05, a 7 o
14:10!!!!! Dlatego sie spoznila! Jezu!! I po co to wszystko bylo? Ja
pierdole!

-I czekales godzine??
-No tak.. do 14.10. I wtedy pomyslem ,ze skoro Ciebie nie ma to pewnie
wczesniej skonczylas, a umowilismy sie na trzecia wiec zostalem do 3.
-Czekales dwie godziny??!!!?
-No... czekalem... wiesz jaka mialem pikawe?!

Wydaje mi sie ,ze tak bedzie lepiej. Powiem jej to co czuje. Oczywiscie nie
wszystko!! I ocenzurowana wersje! ;) Powiem jej tyle by nie pomyslala sobie
za wiele i jesli cos nie wyjdzie to zeby nie stalo sie to posmiewiskiem
kogokolwiek. Powiem tyle, by droga w kazda strone byla otwarta - i ta do
przodu i ewakuacyjna. W koncu nigdy nie wiadomo jak to dalej sie potoczy.
Poprostu bede z nia szczery. Zero macho-hiper-twardziela. Zero plaszczenia
sie przed nia, unizania, wychwalania. Poprostu bede taki jaki jestem na
codzien. Bez kitow. Przekolorowan. Bez zbytniej otwartosci. Wszytko musze
wywazyc i jesli to zrobie dobrze to.. dobrze. A jesli nie to znaczy,ze to
kolejny niewypal. Przynajmniej ryzykowalem. Spoko. Teraz wszystko mi sie
uklada w glowie tak szybko. Wiem co zaraz powiem. Wogole fajnie...

-Wyobrazam sobie.. [smieje sie] . Ja na chemii wogole nie moglam sie skupic
i tylko kolezanki..

Wow! U niej jest zupelnie tak jak u mnie! Czy tylko jej tez tak zalezy?
Idziemy teraz razem z jej (chyba) kolezankami. Przez chwile ida rowno z
nami. Nie zwracam na nie uwagi. Nie wiem jak wygladaja, ile ich jest, czy
cos mowia, czy sie smieja.. Teraz skupiam sie tylko na tym by sensownie
gadac. I na luzie... Przynajmniej by to tak wygladalo. Tak sobie to
wychodzi. Glos mi troche drzy... Pik! Pik! Teraz jakby troche wolniej, za to
stres rosnie. I zaczyna mnie paralizowac. Tak lekko. Mowie cos. Caly czas
musze cos mowic. Bez banalow. Moze o rzeczach nieistotnych, ale cos
prawdziwego. (nie wiem czy mnie teraz rozumiecie, moze to wszystko zbyt
zagmatwane?). Kiedy cos mowie. I kiedy ona slucha. I kiedy mowi. To stresik
opada. Wiec mowie. Caly czas. O czym? Nie wiem. Wiem, ze staralem sie by
bylo sensowne. I chyba bylo..

-A!
-A!
-Uciekamy!

Sniezki uderzaja w dziewczyny, te uciekaja. My idziemy swoim tempem. Nie za
szybko , nie za wolno. Normalnie. Dziewczyny biegna. Dostaja sniezkami. Sa
coraz dalej, ale i tak dostaja. Wszystkie kule leca nam nad glowami.



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 19:23:38 MET DST