Re: Re: Mentalnoć Kalego było: poczekajmyz pomnikiem p irata...

Autor: paavob (paavob_at_kki.net.pl)
Data: Sat 26 Dec 1998 - 02:18:05 MET


>> spoko Wayne;) a highlander blokowal ulice? a wiesz gdzie pracuje, zeby od
>
>Jak sadze w szpitalu. A napewno w budzetowce, a ta jest wlasnie z takich
>zagrywek znana.

No byc moze, ale nie generalizuj jednego czlowieka, jesli nic nie napisal o
tym czy blokowal czy nie, z tego co slyszalem sa to rozne
grupy..anestezjolodzy, pielegniarki itp.
>
>> razu wysnuwac wnioski, ze ma isc tam gdzie wiecej zaplaca..nie rozpedzaj
sie
>> az tak bardzo;)
>
>Czemu nie? Takie sa zasady kapitalistycznego rynku pracy.

No pewnie tak. Pomijajac, ze kapitalizm danego kraju, kapitalizmowi innego
nierowny. I zasady kapitalistycznego rynku pracy sa same w sobie teoria taka
sama, jak zasady socjalistycznego rynku pracy. I to zalezy czy mowisz o
definicji zasad czy o zasadach takie jakie sa w Poslce i nazywasz to
kapitalistycznymi.

>Nie przesadzaj, nie koniecznie od razu musi byc klinika, ale kazdy kolek
>moze otworzyc prywatna praktyke i przyjmowac pacjentow w domu, u mnie na
>osiedlu jest dentystka, ma gabinet w pokoju w swoim domu, w korytarzu
>poczekalnia, widzisz jakis problem?

Moment...napisales wyraznie zaloz sobie klinike, a nie otworz klinike lub
prywatna praktyke. Tak wiec Ci odpowiedzialem. I nie pisz, ze to ja
przesadzam:)

>Zauwaz ze w oslawionych i rzucanych regularnie za przyklad dobrobytu
>Stanach czlowiek przecietnie zmienia zawod 6 razy w zyciu, i to ze
>skonczyl medycyne wcale nie znaczy ze bedzie lekarzem.

No dobrze:) Ale po pierwsze to Polska, a nie Stany, a do Stanow nam jeszcze
daleko. Po drugie...jak sie skonczylo medycyne to generalnie chyba dlatego,
ze sie chce cos z tym zrobic...dopiero jesli sie nie uda to sie inaczej
kombinuje.

 Zupelnie normalne
>jest ze 40 letni facet idzie na kurs i calkowicie zmienia zawod, w Polsce
>nie do pomyslenia, prawda?

Ano, ale to sie zmienia.

 Co wiecej, jest tam tylu ludzi po studiach ze
>nie dla kazdego starcza pracy na odpowiednim poziomie, i czesto zdarza sie
>ze magister staje przy tasmie w zakladzie.

nie wiem czy czesto, czy nie czesto, czego jest to magister, jaka to jest
tasma...zbyt mocno generalizujesz, a z tym nie da sie polemizowac, chyba, ze
napisze Ci, ze nieczesto zdarza sie, ze magister staje przy tasmie...i
co?:)))

>Ukonczenie studiow wcale nie jest gwarancja dobrej pensji,

zalezy jakich...
 liczy sie
>inicjatywa, pomyslowosc, umiejetnosc rozpoznawania i rozwiazywania
>problemow, studia maja poszerzyc horyzonty i dawac wieksze mozliwosci, a
>nie gwarancje znakomitej posady. Daja baze na ktorej mozna sie potem
>oprzec.
to prawda, mozna byc rewelacyjnym studentem ekonomii, ale bez aspiracji,
jakiegos sprytu czy ambicji mozna nie osiagnac niczego. Niemniej z tego
punktu widzenia co pisal Highlander uwazam, ze takie podejscie jest
sluszne...koncze studia medyczne...robie jakas specjalizacje i mam zapewniny
pewien status spoleczny. Tak na zachodzie jest...jak skoncze harward na
ekonomii to moj status jest wysoki ... co pozniej z nim zrobie to juz inna
sprawa, ale rozmowy o pensji beda sie zaczynaly z pewnego poziomu i to
bynajmniej nie faceta, ktory macha lopata. Tak samo spotkalem dziewczyne z
japonii w anglii, ktora byla pielegniarka i o dziwo nie narzeklala na sowja
place...dlaczego? no jest pewnien poziom...tak samo zostanie lekarzem
powinno gwarantowac pewien status spoleczny i co za tym idzie materialny.
Tak po prostu na zachodzie jest...chocby dlatego, ze studia sa platne i
wklada sie w to pieniadze, ktore pozniej musza sie zwrocic.
Nie ma gwarancji znakomitej posady, ale jest gwarancja, ze ma sie lepsza
pensje niz facet od lopaty, a w Polsce potrafi dosyc czesto tak nie byc.

>> ale on nie jest lekarzem z ukladami i ze stazem.
>
>I kto jest temu winien? Ty? Ja? biznesmen co sobie wlicza benzyne w
>koszty? Kazdy ma taka sytuacje jaka sobie stworzyl.

Spoko ale on sobie tej sytuacji sam tez nie stworzyl.

>podatki ktore teoretycznie zgodnie z obowiazujacym prawem mu sie naleza to
>niekoniecznie mialo by wiecej pieniedzy z tego tytulu (w dalszej

dala zaplaci
>podatek dochodowy). To ze jakis biznesmen wliczyl sobie benzyne w koszty,

Co do podatkow i biznesmenow to sie zgadzamy:)) Jest to logiczne i koniec
kropka. Jednakze zaczeliscie ta dyspute w tak rozne kierunki przeciagac, ze
ja przestalem lapac o co chodzi. I to co sie rzucalo najbardziej w oczy to
bylo wlasnie mieszanie teorii ekonomicznych z praktyka zyciowa.

Spox...wiecie co ja bym proponowal powolku zakonczyc ten temat, bynajmniej
ja tak zrobie, poniewaz nie ma sensu wyklocac sie w zasadzie o nic. Czy
zmieni cos ta dyskusja jesli juz wlazla na taka ostra wymiane zdan jak
Highlandera z Waynem? Czy Wy wogole chcecie dojsc do jakiegos konsensusu,
czy raczej wykazac sie kto jest mocniejszy w slowach. Nie chce tu nikogo
obrazac, ale naprawde zaczynacie sie jalowo klocic, emocje biora gore i
wlasciwie nie ma juz znaczenia o czym rozmawiacie, ale kto glosniej krzyczy.
Pozdrawiam
Paavob



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 17:58:15 MET DST