Re: 2 osoby skazane za piractwo komputerowe (z GW)

Autor: Michał Mosiewicz (mimo_at_lodz.pdi.net)
Data: Sun 09 Mar 1997 - 03:33:08 MET


Michal Tyrala wrote:
>
> Michal Mosiewicz <mimo_at_lodz.pdi.net> wrote:

> Aaaaa!!!
> Ale pewnie jak by nie ukradl, to by tez pewnie nie kupil. Producent
> delej nie ma tej kasy -> takie liczenie strat jest chore.

Kto liczy straty? Ja tylko kwestionuję, to co wcześniej ktoś napisał, że
to nie "takie proste" z pojęciem kradzieży.

> Wersje eval, ceny dla studentow itp - to jest jakies wyjscie z
> problemu.

Zgadzam się, że zwiększyłoby to dostęp do softwareu większemu procentowi
studentów. Ale wcale nie prawda, że to jakikolwiek problem rozwiąże.

Zwróć uwagę, że w większości przypadków ten "biedny" student ma
software'u za kilkaset baniek. Zatem "ideologowie" mogą sobie postawić
pytanie, gdzie kończy się ta granica kradzieży jako zła koniecznego, a
zaczyna się nabijanie twardziela ponad potrzeby? Znakomita większość
złodzieji wcale nie kradnie dlatego, że bez Worda ich życie się skończy,
że bez Excela nie znajdą pracy w przyszłości itp. To jest totalna bzdura
doszukiwanie się w tym wszystkim jakiejś pozytywnej idei, żeby
usprawiedliwić kradzież.

Jest to moim zdaniem wynik dawnej socjalistycznej propagandy.
Zrównywanie szans dla wszystkich. Niech każdy ma mieć dostęp do tego
samego software'u po stosownych dla niego cenach. Tego się trzeba
oduczyć. Jak już kradniesz, to lepiej po prostu powiedzieć, że opłaca Ci
się podjąć to ryzyko nielegalności procederu, bo ryzyko to niesie ze
sobą wymierne korzyści na przyszłość. Natomiast software'owy
"Robinhoodyzm", to tylko nieudolne maskowanie sumienia, czy jak to tam
nazwiesz. Styl złodzieja kapitalistycznego to: "kradnę, żeby powiększyć
swoje dobra".

Software, kobiety (przepraszam Panie, ale piszę z męskiego punktu
widzenia), samochody, alkohole, wakacje na Hawajach (i parę innych
rzeczy) nigdy nie będą centralnie rozdzielane w społeczeństwie
"wolnorynkowym". Podobnie nie będzie z dostępem do wiedzy, zawsze ten,
kto ma więcej kasy będzie mógł się wkupić na drogą uczelnię, gdzie dadzą
mu lepszy start. Ale w żadnym wypadku istnienie takich różnic nie
uprawnia do częściowej legalizacji kradzieży jako metody ich
niwelowania. A dlaczego nie uprawnia? Dlatego, że wtedy prawo
zatraciłoby swój booleanowski kontrast dobre/złe i zamiast karać
przestępców sędzia by się zastanawiał, czy kradzież jest kradzieżą, a
może tylko wyrównywaniem społecznych niesprawiedliwości? Nie mówiąc już
o takich detalach jak zasada równości wobec prawa.

A jedyna różnica z kradzieżą software'u jest taka, że jako rzecz
niematerialna software daje się cudownie rozmnażać tak, że nikt nie
zauważa jego zniknięcia. Co nie znaczy, że nikomu nie przynosi to
szkody. A nawet jeśli ktoś twierdzi, że dzięki temu, że on coś gwizdnął
za młodu, to producent później na nim zarobił, to też nie znaczy, że to
"dobry rodzaj kradzieży". Nie jemu oceniać, co jest dobre dla
producentów, a co nie. Nie jemu dysponować cudzą własnością. ("Wiesz,
drapnę Ci mesia, to się nie zabijesz").

Acha i jeszcze na koniec mały disclaimer: ja nie polemizuję z tym, czy
kradzież software'u jest dobra, czy zła. Bo to są sprawy oczywiste -- w
rozumieniu jednostkowym kierujemy się logiką Kalego. "Kali zabrać -
dobrze, kalemu zabrać - źle". Natomiast w kontekście jakiejś większej
grupy, to pojęcia takie rozstrzyga się jakąś współdzieloną logiką (zwaną
często prawem, czasem dziesięcioma przykazaniami, czy imperatywem
kategorycznym), która czyn taki piętnuje. Tu nie ma więc o co się
spierać. Natomiast dość idiotyczne jest doklejanie do tego w/w
robinhoodyzmów. I tylko z tym wątkiem dyskusji się spieram.

Michał

-- 
********     MEMBER OF THE INTERNATIONAL PROGRAMMERS GUILD    ********
WWW: http://www.lodz.pdi.net/~mimo  tel: Int. Acc. Code + 48 42 148340
add: Michal Mosiewicz  *  Bugaj 66 m.54 *  95-200 Pabianice  *  POLAND


To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 15:58:05 MET DST