Polscy naukowcy nie mają pojęcia o biznesie?

Autor: KJ Hübner <hubner_at_iod.krakow.pl>
Data: Wed 10 May 2006 - 08:58:47 MET DST
Message-ID: <000901c673ff$2fad9e80$051d9c95@iod.krakow.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

Polscy naukowcy nie mają pojęcia o biznesie?
 BiznesNet.pl, 09-05-2006, ostatnia aktualizacja 09-05-2006 14:58

Z punktu widzenia inwestora, na polskim rynku nie ma żadnych projektów
naukowych, które można by było finansować na zasadach rynkowych - uważa
Barbara Nowakowska z Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych.

Dlaczego w Polsce nie ma kto finansować innowacji? "Ponieważ nasi naukowcy
oczekują wsparcia finansowego, a nie inwestowania na zasadach komercyjnych.
Od pomocy jest państwo, a inwestor ma na celu osiąganie zysków. Inwestorzy
kapitałowi nie chcą wspierać ideałów, choćby były szczytne dla nauki" -
podkreśla Barbara Nowakowska z Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów
Kapitałowych.

Są wynalazki, nie ma projektów inwestycyjnych

"Inwestor kapitałowy nie może finansować projektu ani zespołu badawczego; to
może robić np. rząd. Instytucje finansowe, banki lub fundusze inwestują w
firmy, a opłacalność inwestycji oceniają m.in. na podstawie biznesplanu" -
tłumaczy specjalistka.

Nie wystarczy dobry wynalazek. Aby ktoś zajął się finansowaniem projektu
naukowego należy utworzyć spółkę, w której musi zostać powołany zespół
zarządzający, złożony z szefa sprzedaży, strategii i finansów.

"W Polsce nie powstają spółki, w które można inwestować. Powszechna jest
natomiast sprzedaż licencji, także za granicę. Jest to działalność
bezsensowna, ponieważ przychody z licencji są niewielkie w porównaniu z
wniesieniem technologii do spółki i dochodami z tytułu praw autorskich" -
ocenia Nowakowska.

Naukowcy nie chcą jeździć Ferrari

Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych samo nie inwestuje. Pełni funkcję
edukacyjną, lobbingową, działa jako partner. Intelcapital, który inwestuje w
przedsięwzięcia innowacyjne, należy do stowarzyszenia. Fundusz ten ma bardzo
złe doświadczenia z działalności na rynku polskim, zwłaszcza w zakresie
współpracy z jednostkami naukowo-badawczymi.

"Środowiska naukowe nie są zainteresowane wdrożeniami" - zaznacza Nowakowska
powołując się na wspomniane doświadczenia. Jest przekonana, że naukowcy
wstydzą się zarabiać na swojej pracy.

"W Polsce nie ma +efektu ferrari+. Koledzy z uczelni nie patrzą na swoje
osiągnięcia przez pryzmat finansów" - mówi.

Problemy pojawiają się także na linii uczelnia-inwestor. Jest kwestią
bezsporną, że w spółce z o.o. kapitał należy do finansującego. Wątpliwości
dotyczą jednak składu osobowego spółki. Zdaniem inwestorów, powinien do niej
przystąpić ktoś w imieniu uczelni oraz sam wynalazca. Twórca technologii
musi być zainteresowany rozwojem spółki, a nie, na przykład, pracą nad
konkurencyjnym produktem, który wyprze z rynku jego poprzedni wynalazek.

Polskie realia

W opinii członków stowarzyszenia, bardzo trudno jest wydostać projekt z
polskiej uczelni. Trudno jest znaleźć osoby, które chciałyby podejmować
decyzje związane z urynkowieniem technologii lub wynalazku. Ogromne kłopoty
wiążą się również z wyceną.

"Jeżeli ktoś z uczelni, na przykład rektor, podejmie się wyceny, a projekt
osiągnie sukces rynkowy i okaże się wart więcej, NIK prawie na pewno postawi
zarzut zaniżenia wyliczeń" - mówi Nowakowska.

"A przecież bez wstępnej wyceny nie można w ogóle doprowadzić do
urynkowienia projektu" - dodaje.

Stowarzyszenie proponuje zatem systemowe rozwiązanie problemu. Najlepiej
byłoby, gdyby negocjacje w imieniu uczelni prowadził ktoś z zewnątrz, np.
firmy doradcze wybierane w drodze przetargu. "Negocjacje z inwestorami to
rozmowy z doświadczonymi graczami na rynku. Ryzyko takich rozmów należy
zdjąć z uczelni, która nie ma takich zadań w statucie" - mówi Nowakowska.

Fundusze i anioły biznesu

W krajach wysoce innowacyjnych projekty naukowe finansowane są przez
fundusze venture capital lub przez tzw. aniołów biznesu.

Venture capital finansują późne (z punktu widzenia uczelni) etapy innowacji,
czyli inwestują w spółki już tworzone przez naukowców. Fundusz inwestuje w
firmy niepubliczne, bez zdolności kredytowej, nie działające na giełdzie.
Firmy te mają niewielkie aktywa i potrzebują ogromnych środków finansowych.

Anioły biznesu to odpowiednicy dawnego mecenasa. Osoby te zwane są również
indywidualnymi inwestorami profesjonalnymi. Środowisko "aniołów" tworzy
najczęściej emerytowana kadra zarządzająca dużych firm, ludzie zamożni i
doświadczeni. Dzięki "aniołowi", który wręczył kilku młodym informatykom
czek na 100 000$, rozwinęła się na przykład największa światowa
wyszukiwarka - Google.

ŹRÓDŁO:

Od wynalazku do rynku

Analiza projektu inwestycyjnego oparta jest o kryteria komercyjne.

"Zysk pojawia się dopiero po zakończeniu inwestycji, zatem niezwykle ważnym
elementem planu jest tzw. strategia wyjścia, zawarta w biznesplanie. Nawet
najciekawszy projekt nie uzyska finansowania, jeśli nie będzie wiadomo, jak
inwestor może się wycofać ze spółki z wynalazcą" - podkreśla Nowakowska.

Droga od wynalazku do rynku rozpoczyna się w instytucji naukowo-badawczej.
Jej działalność finansowana jest przez budżet, grantem na badania. Kiedy
naukowiec lub grono badaczy uzna, że produkt warto poddać weryfikacji
rynkowej i technologicznej, musi zastanowić się nad opatentowaniem
technologii. Własność intelektualna powinna podlegać ochronie patentowej.
Chodzi bowiem o to, żeby nie tworzyć spółki opartej o wynalazek, do którego
mają prawo osoby trzecie.

"Bywa, że ciekawe projekty nie uzyskują ochrony patentowej, ponieważ nie
opłaca się to uczelni. Jest to uzasadnione w przypadku produktów
trafiających w wąską niszę, których rynek komercyjny nie zaakceptuje, jednak
w przypadku obiecującej technologii stanowi błąd. Nawet genialny wynalazek,
który nie jest chroniony, nie zdobędzie inwestora" - podkreśla Nowakowska.

Komercjalizacja wyników badań, czyli w czego w Polsce nie ma

Etap komercjalizacji następuje w spółce, którą ma finansować inwestor
kapitałowy. Tu rozwija się technologię, analizuje zastosowanie wynalazku i
ocenia rynek.

"Technologie tworzone dla samej satysfakcji wynalazców nie znajdą naszego
zainteresowania. Innowacja powinna rozwiązywać konkretny, szeroki problem
komercyjny, a czas jej wdrożenia nie może być zbyt długi" - wylicza
członkini stowarzyszenia.

Na etapie komercjalizacji wynalazek jest już produktem rynkowym. Jeżeli
przejdzie pozytywnie test pierwszych klientów, musi zostać wyceniona
własność intelektualna.

"Istnieje wiele form wyceny - kosztowa, rynkowa i dochodowa. Ta ostatnia
ocenia zdolność do generowania zysków w przyszłości i polega na
zdyskontowaniu przepływów pieniężnych w danym okresie (obliczeniu obecnej
wartości przyszłych strumieni finansowych - przyp. PAP). Stopa dyskonta
(można przyjąć, że jest to odwrotność stopy procentowej - PAP) dla
przedsięwzięć innowacyjnych może sięgać 50 proc. Dla porównania - dyskonto
bonów skarbowych wynosi 4 proc. Łatwo wyliczyć, jak ogromną wartość musi
generować przedsięwzięcie, aby inwestycja okazała się opłacalna" -
podsumowuje Nowakowska.

Naukowiec czy biznesmen

Zdaniem inwestorów, polscy naukowcy nie chcą wychodzić poza laboratoria.
Oczekują jedynie finansowego wsparcia. Nie są więc dla funduszu lub banku
równorzędnym partnerem, ponieważ partner nie szuka wsparcia, lecz udziału w
zyskach.

"Bądź wybitny, stwórz wyśmienity projekt naukowy, ale również skonstruuj
biznesplan i sprawdź, czy rynek kupi twój wynalazek. Następnie kup sobie
patent, załóż z nami spółkę, a potem rozwijaj ją i swój produkt, a nie
pracuj nad wyrobem konkurencyjnym" - tak w dużym uproszczeniu przedstawić
można postulaty Stowarzyszenia Inwestorów.

O braku zainteresowania taką formą współpracy może świadczyć fakt, że
prezentacji Barbary Nowakowskiej pt. "Oczekiwania inwestorów kapitałowych w
zakresie komercjalizacji wyników badań naukowych", słuchały zaledwie trzy
osoby. Spotkanie, zorganizowane przez Uniwersytecki Ośrodek Transferu
Technologii w Warszawie, odbyło się 25 kwietnia w ramach Seminariów
Nauka-Gospodarka.

Kto ma rację? Czy naukowcy powinni stać się biznesmenami, "graczami
rynkowymi" walczącymi o klienta? Oczekiwania inwestorów oparte są na
doświadczeniach innych krajów. Czy jednak nie powinny one ulec zmianie,
skoro - jak dotąd - żaden polski projekt nie przeszedł postulowanej drogi? A
może to polskie środowiska akademickie powinny dostosować się do wymogów
rynku?

Jedno wydaje się pewne: jeżeli któraś ze stron nie ustąpi, Polska wciąż
będzie wlokła się w ogonie innowacyjnych państw.

PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska, reo
Received on Wed May 10 09:21:57 2006

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Wed 10 May 2006 - 10:03:04 MET DST