Groźne "minerały"

Autor: Andrzej Pełka <U238_at_wp.pl>
Data: Tue 11 May 2004 - 04:52:27 MET DST
Message-ID: <c7pf79$fnh$1@atlantis.news.tpi.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

Groźne pamiątki.

Tysiące turystów co roku wywozi z Karkonoszy atrakcyjnie wyglądające
minerały. Niewielu jednak wie, że część z nich pochodzi z prymitywnych
labolatoriów chemicznych.

To oszustwo. Najczęściej sztuczne minerały kupują dzieci, ponieważ
kamienie mają intensywne kolory i najbardziej rzucają się w oczy.
Tymczasem w Karkonoszach takie minerały nie występują, czasem są
to związki chemiczne których nie znajdziemy w przyrodzie - tłumaczy
Andrzej Paczos z Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze-Cieplicach.
Producenci najczęściej podrabiają popularne minerały: ałunit,melanteryt,
chalkantyt i lopezyt. Charakterystyczne kamienie o intensywnej barwie
niebieskiej, zielonej lub czerwonej można znaleźć na stoiskach
w miejscowościach wypoczynkowych, w Szklarskiej Porębie i Karpaczu.
Niewiele osób wie, że mogą być one niebezpieczne dla zdrowia. Sztuczne
minerały szybko się krystalizują i równie szybko rozpuszczają oraz
utleniają. Do ich produkcji używa się siarczanów miedzi, soli glinu i
żelaza,
a lopezyt zawiera szczególnie niebezpieczny chrom.
Zdaniem specjalistów z jeleniogórskiego Sanepidu, te związki chemiczne
mogą być przyczyną zatruć. Sztucznych minerałów nie można dawać do
zabawy dzieciom, które mogłyby je np. wkładać do ust lub połknąć.
Na produktach nie ma jednak takiej informacji.
Według Jadwigi Reder-Sadowskiej, jeleniogórskiego rzecznika praw
konsumenta, producenci lekceważą obowiązek dołączania do
sprzedawanych minerałów etykiety z informacją o zagrożeniach i składzie
chemicznym.
- Można je sprzedawać, ale tylko pod warunkiem, że do minerałów będą
dołączone takie informacje. Reguluje to ustawa o bezpieczeństwie produktu
- tłumaczy Reder-Sadowska.
Juliusz Naumowicz z Muzeum Ziemi w Szklarskiej Porębie potwierdza, że
większość producentów nie informuje nawet, że minerał powstał
w warunkach hodowlanych. Kamień naturalny jest kilkakrotnie droższy
od syntetycznego. - To nieuczciwe. Ja sam zajmuję się produkcją
chalkantytu. Do kamieni, które sprzedaję, zawsze dołączam etykietę:
nie lizać, nie spożywać i że jest to syntetyk wyprodukowany
w labolatorium - mówi.
Sprawą dotychczas nie zainteresowali się inspektorzy Państwowej
Inspekcji Handlowej. Jeżeli otrzymamy zgłoszenie od poszkodowanego
klienta, z pewnością przeprowadzimy taką kontrolę - zapewnia
Iwona Kozak, dyrektor jeleniogórskiej delegatury PIH. Za brak oznaczeń
na produkcie, sprzedawcy i producentowi grozi grzywna.
RS.
--------------------------------------------------------------------------
Artykuł ukazał się w Słowie Polskim Nr 90 (15.04.04)
Received on Tue May 11 04:55:23 2004

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Tue 25 May 2004 - 13:53:55 MET DST