W maju 2000 roku użytkownik Jim` (Rafaeel_at_poczta.fm) napisał:
> znalazlem pare dziwnych kamieni pokrytych rdza ale nie bedacych
> metalem, jest to raczej mieszanka skaly i metalu, slabo przewodzi
> prad ale przyciaga magnesy.Podejrzewam ze to jest meteoryt zeliwny
> lub jakas ruda..
================================================
BIEDNEMU ZAWSZE WIATR W OCZY, -
czyli o tym, jak nie zostałem Odkrywcą Wielkiego Meteorytu
Zgadaliśmy się raz z Marianem o kamieniach. Tak jakoś jesienią.
Zeszłego roku. Jako ten "co kamienie zbiera" robię tu za lokalny
autorytet, to się nie wywinę. Pogadać z człowiekiem - mus :-)
- Andrzejku, a tak z dwa miechy temu, to my z sąsiadem
wykopali koło wsi taki kamień z żelaza. Ciężki jak cholera. Mój łepek
mówił, że to może bedzie ten... meteor, ale kto go tam wie...
- skrzywił się Marian sceptycznie.
- I coście z nim zrobili? - zapytałem.
- Jak go na złom nie wywieźli, to pewnie jeszcze tam leży
- A co, myślisz pan Andrzejku, że to, to? - ożywił się nagle
- Chm... nie wiem, a jak on wygląda?
Tu nastąpił dłuższy opis z którego zrozumiałem tyle, że głaz jest duży,
żelazisty i brązowego koloru. Trafili na niego wykopując piasek.
- Wiesz Marianku - uśmiechnąłem się, gdyby to rzeczywiście
był taki wielki meteoryt, waszą wieś pokazałaby telewizja a kamień
pewnie trafiłby do muzeum jako Meteoryt Iława. Potem mielibyście
w wiosce ciągłe najazdy różnych maniaków z wykrywaczami.
- Eee... - Marian wyraźnie mi nie dowierzał
- a na pół litra za taki meteor, to by było? - łypnął okiem
- Byłoby i na więcej, dużo więcej - roześmiałem się
i zacząłem roztaczać przed Marianem wizje sporej kasy posiłkując się
co wyższymi cenami wprost z internetowych stron. Chyba wywarłem
na nim dość silne wrażenie, bo drapiąc się w zastanowieniu po
szczecinie naraz wypalił
- O k...!
- Ale trza by się z tobą Andrzejku podzielić tą forsą, nie?
- Umówmy się tak Marian - powiedziałem pół żartem, pół serio
- jutro idziemy zobaczyć ten kamień. Jeżeli okaże się meteorytem, to ja
dla siebie rezerwuję sławę odkrywcy, a ty zagarniaj całą forsę. Ok? Tym
sposobem, dzieląc skórę na niedzwiedziu, dobiliśmy z Marianem targu.
- Cholera - mruknął - dobrze by było...
- dach bym w chałupie poprawił albo przy samochodzie zrobił
co trzeba - snuł wizję,
- oj, dobrze by to było Andrzejku...
- Chm... miło czasem zaznać nieco sławy odkrywcy :-)
Niemal niemożliwe żeby to był meteoryt. Śmieszne i nieprawdopodobne,
ale kto wie, a nuż się zdarzy...? Chm... zaraz pochwalę się na grupie :-)
Meteoryt Iława - nieźle brzmi,
- fajnie by było Andrzejku - powtórzyłem jak echo
Tego wieczoru, choćby przez mgnienie oka, każdy z nas,
śnił swój mały sen o potędze...
Następnego dnia już wczesnym popołudniem byliśmy niemal na miejscu.
Niemal - bo Marian pomylił trochę drogę. Podniecone perspektywą
bliskiego "odkrycia", zwielokrotnione własną, jeszcze nieujarzmioną
pazernością darły Mariany i Andrzeje przez okoliczne pola.
Darły na wskroś, przez miedze, błoto i kolczastą tarninę. Jak dwa durne
szczeniaki. Wreszcie jest! Pomiędzy polami rozległa piaszczysta jama, na
jej skraju NASZ meteoryt. Rzeczywiście, kamień jest sporych rozmiarów
i diablo ciężki. Z trudem przewracamy go na drugą stronę. Niestety,
już pierwszy rzut oka rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości. To nie jest
meteoryt. Wykluczają to, wyraźnie widoczne, wtopione w metaliczną
bryłę resztki zwęglonego drewna.
- te patyki nie mogły przylecieć z kosmosu...
- przykro mi Marian, to jakiś żużel z kuźni
Marian z posępną miną kończył właśnie zawijać w chustkę, dopiero co
skaleczony od owego żużla palec,
- Ech k... biednemu to zawsze wiatr w oczy wieje
- rzucił sentencją. Pewnie, - zgodziłem się - pewnie, że w oczy...
Andrzej.
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7
: Thu 04 Mar 2004 - 21:48:50 MET