Autor: Roman J. Farański (faranski_at_poczta.onet.pl)
Data: Thu 22 Apr 2004 - 08:04:55 MET DST
> My tu poważnie, staramy się przypomnieć nasze przygody chemiczne, a Ty jak
> zwykle robisz sobie jaja. Nie wiem, co się dzieje, ale już przestałeś mnie
> złościć, Ty chyba jesteś fantastą. Ej, pomyśl, LEM już jest niemłody,
> mógłbyś z powodzeniem go zastąpić i kontynuować jego dzieła. Masz talent.
> Nie marnuj go!!
> sp
>
....................................
Jezeli Ciebie, lub kogos urazilem - przepraszam. Nie mialem takich intencji, tyle tylko ze juz od bardzo dawna podchodze do wszystkiego "z przymruzeniem oka". Mozna relacjonowac fakty bardzo serio, mozna i kabaretowo. To drugie jak mi sie wydaje daje szersze spektrum "obserwacji zjawisk", jest lepszq gwarancjq uruchomienia procesow myslenia. A i stressow jest mniej.
W jakis sposob wzorem dla mnie byl jeszcze w szkole sredniej (Technikum Chemiczne we Wroclawiu - lata 63-68) p. prof. Zbigniew Pilch. Prowadzil zajecia z pracowni analitycznych, ze mnq z "analizy technicznej". Byl naprawde bardzo wymagajqcy, ale i tez mial wysublimowane poczucie humoru. Np., gdy uczenica przy odpowiedzi, na pytanie jakie jest cisnienie w bombie kalorymetrycznej (oznaczanie wartosci opalowej np. wegla) powiedziala 1000 at, Pilcha juz nie bylo w klasie, ...myk! Po 3-5 minutach ostroznie sie drzwi otwierajq, "..., jest tam jeszcze 1000 at ?", no nie ma..., To siadaj dziecko, dwoja, naucz sie na drugi raz ...., i w przyszlosci nie strasz ludzi, nie narazaj klasy na utrate zycia, lub kalectwo, prawie zawalu dostalem ...., -)))))
Po latach (r . szk. 84/85) przypadek sprawil, ze na rok trafilem do tej szkoly jako nauczyciel (chemia nieorganiczna i pracownia chemiczna antykorozyjna). Zajecia na pracowni (12 godzin tygodniowo) dla V-tych klas prowadzilem razem z Pilchem. Poznal mnie od razu, ocho - dr Faust przyszedl..., nie ma nic gorszego jak byli uczniowie, ktorzy przychodzq jako nauczyciele ..., taka to juz byla z niego zrzeda ....., Ale dawal sie kochac, dosc szybko przyjqlem jego styl. Luz, atmosfera bezposrednia , czasami jakis dowcip, w stosunku do delikwenta wolalem raczej zakpic, anizeli silic sie na srogosc. I chyba stary Pilch mial duzo racji. O wiele bardziej motywuje obawa przed osmieszeniem sie w swoim wlasnym otoczeniu, czy wobec siebie samego, anizeli pokrzykiwanie belfra, oceny negatywne ... , A jezeli chodzi o owczesnych moich bylych uczni (absolwenci, rocznik 85). Spotkalem w miedzyczasie kilku. Po latach, sq ludxmi powaznymi, poszli swoimi drogami. Kilku jest dzisiaj nauczycielami akademickimi (pow. hab.) I majq oni w oku ten blysk, i tq zyczliwosc do ludzi - ktore to cechy ja kiedys od Pilcha kupilem, i moze gdzies "po drodze" komus sie udalo je sprzedac.
I chyba mam swoje racje ....,
Uklony
Roman
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Thu 22 Apr 2004 - 08:12:18 MET DST