Re: dysk 2MB a 8MB cachu-odczuje roznice??

Autor: Eneuel Leszek <prosze_at_czytac.fontem.lucida.console9>
Data: Tue 21 Dec 2004 - 11:32:27 MET
Message-ID: <cq8u4k$165$1@korweta.task.gda.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

"azbest" 933624374.20041221041212@poczta.onet.pl

> no tu niedokladnie. Polska to (ocenzuruje bo do piachu pojde :)

:)

[..]

> Tak to powinno wygladac k...a w normalnym kraju !

A wiesz, jak to w Chinach wygląda? :)

> PS
> Dzieki certyfikatowi CE i innym dziwactwom myslalem, ze sie to skonczy,
> ze pozamykaja sklepiki ze sprzetem komputerowym, co to na skladzie maja
> po 1 sztuce, a jak zabraknie jada 5km dalej do hurtowni komputerowej.
> Dlaczego jestem przeciw takim sklepikom ?

> Zobacz, w takim USA nie ma na 1 ulicy 9 sklepow komputerowych
> jak u mnie w miescie. Wnioski wyciagnij sobie sam...

> Jestem przeciwko malym sklepom komputerowym - bo czym one
> sie roznia od babki przy targowisku, co sprzedaje jedna
> kaczke caly dzien....?

Wiesz, dla wielu Wałęsa autorytetem nie jest,
ale ja się jednak na jego słowa powołam: :)

 Mówił swego czasu o tym, że najpierw należy wyrównać
 poziomy, a dopiero po tym otworzyć/znieść/zlikwidować
 granice. :)

Miał zapewne na myśli poziomy gospodarcze, że tak to
ujmę, ale akurat inne poziomy także trzeba wyrównać. :)

Aby było nieco lepiej -- sprzedawcy (czy właściciele sklepów)
powinni zdawać sobie sprawę z tego, że pracują dla kogoś innego,
niż dla siebie. Należy zapomnieć o wielkich ideach :) i nieco
więcej siebie (swej pracy, inwencji, tak zwanej energii itd.)
poświęcić przeciętnemu człowiekowi, z którym przychodzi się
nam spotykać w naszym życiu. :)

Tymczasem chyba zmierzamy w kierunku przeciwnym. :)
Jakiś czas temu dość często słyszałem słowa:

 -- Dla nas (dla mnie, u mnie itd.) każdy klient jest równy,
    bez względu na to, czy kupuje dużo czy mało, często czy
    raz na rok, a nawet jeśli nie kupuje, to nie staje się
    z tego powodu złym klientem. (bo może wnieść cenne uwagi
    i spostrzeżenia?)

Zapytałem kiedyś człowieka (nazwisko pamiętam, ale nie chcę
podawać) czy sprzeda mi jedną sztukę -- chodziło o komputer HP. :)
Odpowiedział, że tak, choć był przedstawicielem dystrybutora.
(czyli raczej powinien sprzedawać hurtowe ilości)
Zapytałem, czy mogę wówczas liczyć na jakiś rozsądny opust
(okazuje się, że upust -- to niepoprawne określenie)
i usłyszałem, że tak.
Zapytałem, czy jemu to nie przeszkadza, że będę kupował
pojedyncze sztuki i usłyszałem, że przyjdzie stu małych,
każdy z nich kupi po jednej sztuce i w sumie będzie tego
sto sztuk, bez łaski itp. ukłonów itd., a przyjdzie jeden
duży :) i kupi dziesięć sztuk, robiąc mu wielką ;) łaskę. :)
A u niego -- sztuka jest sztuką i nie jest istotne ilu
klientom sprzeda, ale ile sprzeda sztuk.

I sprzedawał. :) Może nie tyle on, co jego firma.
Sprzedawał mi pojedyncze sztuki (w sumie niewiele,
lecz chyba nie to jest najistotniejsze ile, a to że
tamtą firmę mile wspominam) tanio, szybko (nie wiem,
dlaczego inni, których znałem, nie chcieli z nimi
współpracować, ale dzięki temu mogłem mieć wszystko
szybciej i *znacznie* taniej od konkurencji) i na niepisany
kredyt kupiecki, :) to znaczy odbierałem towar, zanim
zapłaciłem. (od klienta na wszelki wypadek pobierałem
zaliczkę nie mniejszą od spodziewanych kosztów transakcji,
bez względu na to, czy sprzedawałem jedną sztuką
czy też większą liczbę)

Dziś -- jakby taki mały klient jest mniej warty. :)
Czasami widzę, jak sprzedawcy uwijają się wokół kogoś,
kto dopiero zamierza kupić (a raczej zapłacić) i jak
natychmiast porzucają go po tym, gdy ten... ...kupi...
(czy raczej zapłaci)

Ci, którzy starają się czynić inaczej (czyli nie tracić
klienta) szczycą się tym tak, jakby czynili coś arcyszlachetnego. :)
(a nie rozsądnego po prostu i zwyczajnego)

-=-

Wcześniej (korzystając z zarobionych pieniędzy)
zamierzałem otworzyć coś, co dzisiaj się nazywa
kawiarenką komputerową (był początek lat dziewięćdziesiątych
ubiegłego stulecia) aby nie napisać, że wirtualną
czy internetową. Chciałem postawić tam sprzęt
i pozwolić ludziom, aby mogli ten sprzęt
,,dotykać", czyli sprawdzić, co zamierzają
kupić, aby nie musieli kupować czegoś (czy
sprzętu czy oprogramowania) w ciemno. :)

Ciekawa była reakcja mojego konkurenta -- znacznie
ode mnie większej firmy, dziś części Computerlandu. :)

Otóż człowiek ten, po wysłuchaniu mnie, powiedział,
że nie zgadza się na coś takiego. :) (nie zgadza się,
abym coś takiego uczynił, abym otworzył takowy ,,sklep")

Były to chyba czasy ciekawsze i lepsze. :)
Z jednej strony ogromny i zupełnie nienasycony
oraz trochę dziki rynek niezorientowanych zupełnie
ludzi, dla których 286 stanowił obiekt pożądania,
z innej -- jakby mniejsza nienawiść i chyba
spokojniejsze życie.

-=-

Przełomy, które pamiętam:

 -- 286
 -- Windows 3.cośtam
 -- 486 :)

Pamiętam ludzi, którzy kupując to -- uważali,
że kupują coś ,,na całe życie". :) Przyglądałem
się im z uwagą i nie mogłem uwierzyć, że choć są
wykształceni, obeznani z życiem, inteligentni,
roztropni -- dają się uwodzić temu czemuś,
o czym dziś wiedzą nawet kilkuletnie dzieci,
że starzeje się to coś szybciej niż cokolwiek
innego pod słońcem. ;)

-=-

(IMHO) Gdy Polacy będą bogatsi, gdy będą wydawali
pieniądze na komputery jak dziś na lody, gdy nie
będzie to dla nich widocznym obciążeniem -- będą
moim zdaniem bardziej wybredni, bo będą kupowali
bez zbędnego stresu typu ,,muszę to kupić, gdyż
jest mi to koniecznie potrzebne na dzisiaj". :)

Na razie wszystko zdaje się zmierzać jednak nie w tym kierunku. :)

E. :)
Received on Tue Dec 21 11:35:23 2004

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Tue 21 Dec 2004 - 11:51:26 MET