Użytkownik "Jacek Maciejewski" <jacmac@go2.pl> napisał w wiadomości
news:mh7c52vuj2a9$.jxquan4jelf.dlg@40tude.net...
Dnia Fri, 2 Dec 2016 21:29:56 +0100, HF5BS napisał(a):
Bo EXT się sam ślicznie układa. Hmm...
Z czasów kiedy ext było jeszcze młode a linuksy miały wbudowane rutynowe
kontrole stanu partycji pamiętam że zobaczyć więcej niż 1 czy 2%
pofragmentowania to była rzadkość.
No, wiadomo. Ale sam system jako taki, nie zdefragmentuje się, a o tym
traktują niektórzy użytkownicy Pingwina, po ich wypowiedziach można sądzić,
że Linux, położony na 386 z 16 MB (miałem nawet 20, choć z DOS, a potem
Win), czytaj - dowolnie słaby, zdoła bez przycinki kompilować najnowsze
jądro, drukować obrazek hi-res, kodować multimedia, odtwarzać MP3 (z czym
386 jeszcze miały kłopot), a do tego, płynne, szybkie i zwinne korzystanie z
pulpitu, wysyłka poczty, przeglądanie WWW, itd, bo Linux jest taki
super-hiper-duper (tylko czemu jakoś stale znajdowane - choć ku
sprawiedliwości, także od razu łatane chyba - są kolejne dziury?). Ja chyba
wiem, w czym rzecz, ale nie chcę teraz zahaczać o advocacy.
A dowolnie mocny komputer z WIN będzie się ciął na kalkulatorze :P
Są mechanizmy, co i Win pozwalają minimalizować fragmentowanie się, nawet
gdzieś w rejestrze ustawia się, jaki ma być minimalny obszar, jaki musi być
wolny ciągły, by system na nim zapisał plik. To chyba już nawet za W95
było... Inna sprawa, jak sprawnie działają, poza tym przecież, niektóre
defragmentery mogą siedzieć w tle i układać pliki, gdy komputer ma trochę
wolnego czasu. Jak miałem dużo wolnego, to fragmentacja prawie nie
występowała.
O... czyli mam rację naciskając, że system powinien mieć samodzielnie swój
dysk, tylko dla siebie, aby nic go nie tłamsiło, a wszelkie dane na
kolejnych napędach. Oczywiście, o ile to możliwe.
--
...Ja biorę na siebie schody, znajdę je skubane i skopię im poręcz
tak, że nie będą wiedziały, którędy na górę. (C) Osioł ze Shreka.
|