Re: Nietypowy problem (a nawet po prostu kaprys) z NTFS...

Autor: Sempiterna <rzopa_at_amorki.pl>
Data: Wed 28 Jan 2009 - 20:35:13 MET
Content-Type: text/plain; format=flowed; delsp=yes; charset=iso-8859-2
Message-ID: <op.uohfczszlla6pk@pekin-7-7.chello.pl>

Dnia 19-01-2009 o 00:23:43 Sempiterna <rzopa@amorki.pl> napisał(a):

>
> Użytkownik "poli " <300ton.SKASUJ@gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:gkojqi$f1v$1@inews.gazeta.pl...
>> Sempiterna <rzopa@amorki.pl> napisał(a):
>>
>>> One niech sobie będą, ale niech dadzą się przesunąć np. na
>>> początek, czy koniec dysku/partycji...
>>
>> .. z ust mi to wyjąłeś :), ale niestety takie rzeczy to tylko w Erze :/
>> a
>> nie w Windows.
>
> Mnie w sumie bardziej nawet o to chodzi, by były w jednym miejscu, już
> zgoda, aby nawet pośrodku, byle razem, w kupie i bez fragmentacji.

Wreszcie po (nieraz naprawdę ciężkich) bojach z plikami, problemami,
(prawie) mam to, co zamierzałem i jest dobrze.
Testuję obecnie Windows 7 beta x64, chodzi ładnie, wydajnie, stabilnie...

Od początku i w skrócie:

Jeśli ktoś chce sobie robić partycje FAT32 i przechowywać na nich pliki o
maksymalnej wielkości, to prosi się o kłopoty i je MA, na własne
zamówienie. Sam plik, jako taki, może sobie leżeć, ale jakikolwiek ruch
gdzie następuje zapis, lub inna zmiana stanu, SPOWODUJE, że plik pójdzie
się, pardon, jebać, o ile wcześniej "nie wywróci się", lub w inny sposób
nie zaprotestuje dany program.
Skasowanie pliku o maksymalnym rozmiarze pozostawi lost clustera, czyli
zagubiony blok.
Szczególnie "predystynowanym" do rozpieprzania takich plików jest
linuksowe narzędzie GParted, skutkiem jego działania jest całkowita utrata
pliku i Get Data Back (działa koszmarnie długo, ponad godzinę, zanim
zwróci rezultaty) niekoniecznie sobie z tym poradzi. Miałem też rozsypkę
filesystemu zupełną i GParted robił na ślepo, pokaszanił również te
"prawidłowe" pliki, szczęśliwie, nie było ich wiele. Aby nie kaszanił
plików, a także, aby inne programy nie miały kłopotów, należy od
maksymalnego rozmiaru pliku FAT32, 4294967296 (tak, wiem, że max. to o 1
bajt mniej), odjąć 131072 bajty, co w rezultacie daje 4294836224 bajty.
Odjęcie tylko 65536 bajtów nie likwiduje problemów, zmniejsza tylko ich
częstość występowania. Po odjęciu 128 kB można już bezpiecznie obrabiać
partycje, przesuwać, ściskać, etc. I teraz mam 3 partycje FAT32 i jedną
NTFS.
Mnóstwo razy te duże pliki mi "znikały" ale na szczęście miałem je z czego
odtworzyć. Bez takiej możliwości tylko pozostawało by mi powieszenie się...
Namordowałem się nieziemsko, ale mam to już za sobą i jestem mądrzejszy o
nowe doświadczenia.
Problem sprawiała mi też partycja NTFS, Partition Magic zapierał się z
komunikatem OIDP "Information mismatch in directory entry" i nie chciał.
Linuksowy GParted niby chciał, symulację robił, udawała się, ale jak
przyszło do real resize, natychmiast kończył działanie z błędem, już nie
pamiętam, co to był za błąd, ale zapierał się równie gorliwie, jak
Partition Magic. Nie pomogło nawet zrobienie kilkuset tysięcy wpisów do
momentu, aż zaczęły zamazywać nowe pozycje, więc i teoretycznie te
uszkodzone... PMagoc dawał ten sam błąd, GParted także się zapierał.
Jakimś cudem... bo na stronie gdzie bym się spodziewał nie znalazłem...
wyczaiłem ISO Hiren's Boot CD i na nim program Partition Commander (z
porąbaną obsługą myszy, ale to się daje w ustawieniach przestawić), który
zignorował błąd partycji NTFS i obkurczył tyle, ile potrzebowałem (w kilku
podejściach), bo viściany DiskPart wprawdzie trochę uszczknął, ale nie
tyle, ile potrzebowałem (z opcji "Napraw komputer" na płycie
instalacyjnej). Nie pomagało kombinowanie z defragmentacją na różne
sposoby, DiskPart zaparł się, że mu miejsca za mało. (a było kilkadzieścia
GB).
I już, już był w ogródku, już witał się z gąską... tzn. że moja mordęga
dobiegała do końca, a tu nagle po kolejnym działaniu (ale raczej nie
bezpośrednio po PC) Partition Commander zareklamował mi, że ostatnia
(mająca 180 GB) partycja jest be i on "tak będę leżał". Pewnie jakiś błąd
w filesysteie, odpalę istniejącą jeszcze instalkę Windy i naprawię błąd.
Chu...chu... Błąd odczytu dysku :P Co jest kurwa?
Odpalam Viścianą płytę, ręcznie chkdsk, nie pokazuje żadnych błędów,
ręcznie Total Commander i czytanie wszystkich plików - galanto, gra i
buczy, co jest?
Ranish... jakieś dziwne wartości początków i końca partycji... co jest
k..wa? Dopiero zobaczyłem, że geobetria dysku z 255/63, zrobiła się
240/63...
I tu sie zaczęło, mordowałem się prawie 2 dni, bo nic nie brało. Nawet
TestDisk nie chciał, jakoś odpaliłęm Pingwina, Google, praktycznie zero
konkretów, coś w stylu, że szukasz informacji, jakie ma parametry aparat
fotograficzny taki-to-a-taki, a wszystkie linki, to mętne głosy dawnych
użytkowników, fora z tak beznadziejnym układem, że ni cholery się połapać,
albo przemnóstwo sklepów, gdzie "kupisz ze zniżką", albo i bez zniżki... a
o parametrach nic. Nie pomagał także ponowny zapis MBR... może nadpisywało
nie to, co powinno?

Spróbowałem intuicyjnie, odpaliłem DOSowego TestDisk-a, niby mu zmieniłem
geometrię na 255/63 (bo tak miał partycje) i następnym moim krokiem,
przyznaję, karkołomnym, było spod innego programu... obkurczenie partycji
NTFS (było na niej trochę wolnego). Hehe, to rozwiązało mój problem,
geometria wróciła na miejsce... Cóż mi ją mogło przestawić i dlaczego tak
trudno było wrócić do właściwego układu? Pingwini TestDisk pokazał, że
geo jest ok... UFF, PC przestał alarmować, że partycja jest be, system
zaczął się ładować normalnie (no, prawie, uszkodzenie bliku złych bloków
wywalało Stop 0x24 przy starcie... ale chkdsk z viścianej płytki i ten
problem rozwiązał, system odpalił. Wreszcie mogłem dokończyć działania,
przygotować system do backupu (a jakże, w razie czego leży sobie cały
skopiowany na boczku i wiem, że w stanie nadającym sie do odpalenia -
sprawdziłem kontrolnie, na wyczyszczoną partycję zgrałem znów pliki i
odpaliło), sczyścić partycję ostatecznie i mieć bezpieczne miejsce do
mniej grzecznych zabaw z komputerem. Tym samym na tapetę poszła instalka
Windows 7, z której piszę, w wersji 64-bitowej, zainstalowało się nawet
całkiem szybko, indeks wydajności mam 3, (w viście było 4, jak kiedyś, nie
teraz, próbowałem), chodzi ładnie, stabilnie... ale i tu nie obyło się bez
kłopotów - ze względu na inne ścieżki dostępu Opera zbuntowała się przy
kopiowaniu profilu... Dopiero wydzieliłem na bok pliki z konfiguracją,
rozebrałem, jakie powinny być ścieżki dostępu, ręczne przeedytowanie (no,
w notepadzie 'search&replace') plików, dopiero wtedy Opera zatrybiła... a
tam miałem hasła do serwisów, gdzie ich już nie pamiętam, oraz inne
niuanse w konfiguracji.
Uff, Operę się udało.
Ale nie mogę znaleźć nigdzie w systemie 2 rzeczy - programów do obsługi
poczty i newsów, oraz nie jestem w stanie uruchomić latających, jak w
Viście, okienek, choć sam Aero Glass działa slicznie i płynnie. Muzyczki i
teledyski (z naprawdę nielicznymi wyjątkami, kodeki doinstaluję) chodzą
ładnie... ale tu daję minus dla Windows 7 - odnosze wrażenie, że
sterowniki grafiki są jakkolwiek stabilne, to "napisane na kolanie" -
obraz jest dużo gorszy jakościowo, niż miałem w XP, nawet z systemowymi
kodekami. Niemal na każdym teledysku widać kafelkowanie, czego w wielu
przypadkach, w XP nie miałem. Okna mi nie muszą latać, to tylko wodotrysk,
na szczęście, sam obraz jako taki jest super. Tylko czcionek malusio...
Ale to może dlatego, że to wersja 64-bitowa... W sumie nie wiem, czy
usiłować położyć systemowe programy pocztowo-mailowe, czy jednak
szybciutko przeskoczyć na Windows 7 wersję 32-bit?
Programy 32-bitowe chodzą bardzo ładnie, Opera, Fx, Gadu-Gadu, nie
narzekam.
Acha... i jeszcze jeden bu7g, mam nadzieję, że to rozwiążą - za ch...olerę
nie idzie wymusić wyższych rozdzielczości ekranu, mimo odptaszenia "ukryj
tryby których ten monitor nie może", nawet, jak jest opcja na liście
1920x1200, dla dużego monitora, to i tak ustawia się tylko 1600x1200. Do
małego chciałem ustawić 1920x1080, ale max się udaje 1280x1024.
Oczywiście, te rozdziałki w XP dawały się ustawić bezboleśnie, a nawet raz
w Ubuntu po pół dnia bojów je ustawiłęm... A seven się zaparł i nic...
Defragmentacja... W XP była tragicznie powolna, jeśli to był FAT32
(niezależnie od wielkości, 1-gigowe także). W siódemce też jest bardzo
powoli... ale już na tyle lepiej, że postęp działania programu
(nieśmiertelny JKDefrag, a jakże, ślicznie chodzi pod 64-bitową siódemką)
daje nadzieję na zakończenie działania jeższe za życia :) Partycja NTFS -
o, tutaj poszło szybko, ale działania co do ukłądu partycji stały się
całkowicie inne, dałem
jkdefrag -a 6 -d 0 -l "" -u disabledefaults
co soę przekłąda na to, że pliki, jak leci, sortując w kolejności
malejącej od końca, przepycha na koniec partycji i tak do tyłu, układając
coraz mniejsze... tu rozbiło mi na 3 "paski", a także mimo, że jeden z
plików był "czerwony", był brany do defragmentacji. Ale nic się złego
plikom nie stało.
Pewnie uroki bety...

Uff... ale najważniejsze, że już mogę spokojnie działać, nie bać się o to,
że mi znikną dane (no, chyba że dysk poleci, czy coś partycję rozkwasi),
potestuję jakiś czas betę 64 bity, potem przeskoczę na 32 bity i być może
do tego 1 sierpnia tak podziałam...
Z plikiem wymiany i hibernacją system zajmuje na dysku ok. 14 giga.

Wrażenie ogólne - zupełnie inny układ, niż w XP, chyba się nie da
przełączyć na widok klasyczny (chodzi o menu start... bo okna się dają).
Visty malutko używałem... ale nawet tu widzę, że układ się znacząco
zmienił. Pewnie dlatego, że beta, są jeszcze, choć głównie kosmetyczne,
usterki w działaniu.
Received on Wed Jan 28 20:40:05 2009

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Wed 28 Jan 2009 - 20:42:02 MET