Re: Wq*wiłem się... Czyli W2k i sprawdzanie dysku.

Autor: Lawrens Hammond <valhalla_at_interia.pl>
Data: Mon 09 Apr 2007 - 05:49:23 MET DST
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Message-ID: <4619b805@news.home.net.pl>

Użytkownik "Konrad Kosmowski" <konrad@kosmosik.net> napisał w wiadomości
news:20070409035937.3b648c8f@localhost.localdomain...
> ** Konrad Kosmowski wrote:
>
> > Dlatego pierwszą rzeczą jaką robimy to nie naprawa ale kopiowanie
> > tego co zostało na inny nośnik, potem drugie kopiowanie i potem
> > DOPIERO naprawa na tej drugiej kopii (w sensie trzeciej).
>
> W sensie kopiujemy sobie ten "niestabilny" nośnik. Potem kopiujemy
> kopię "niestabilnego" nośnika i dopiero potem eksperymentujemy, daje
> nam to tę przewagę, że w momencie kiedy nasze eksperymenty się nie
> powiodą to wracamy do kopii z przed ich wykonania (z założeniem, że do
> kopii na uszkodzonym dysku zaufania nie mamy).

Spoko, zrozumiałem, Stosuję tę taktykę nawet w grach, gdy grając próbuję np.
jakiegoś trudnego przejścia, którego mogę nie dać rady i wtedy mam do wyboru
odpowiednią ilość "punktów przywracania".
W moim przypadku, jak tnę empecze (obrabiam ręcznie, odcinając ciszę na
początku i końcu, oraz czasem zakłócenia i uszkodzone nagłówki, to zawsze
najpierw kopia. w najgorszym razie robię nowy podzial pliku i znów obrabiam.
Zawsze jednak na okoliczność "oryginalny" plik pozostaje w bezpiecznym
miejscu.

-- 
LH
Złoty Manakura Moon, / Błyszczy pośród Blue Lagoon...
(C) Vanua Levu, spolskawienie by LH.
Received on Mon Apr 9 05:55:06 2007

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 09 Apr 2007 - 06:42:02 MET DST